34. Powrót do przeszłości

988 94 25
                                    

Jeszcze kilka lat temu stresowało mnie dosłownie wszystko, a każdy najmniejszy problem był dla mnie wąwozem nie do przejścia. Uśmiech rozświetlał moje oblicze praktycznie przez całą dobę. Stres dla części ludzi jest paraliżujący, innych podbudowuje zmuszając do działania. Kiedyś mnie paraliżował, nie wiedziałam co mam zrobić, ale mimo wszystko starałam się przywdziać dobrą minę do złej gry i uśmiech jaśniał na twarzy, ignorując strach, który zwijał mnie od środka.

Tylko, że strach jest jednym z wielu uczuć, które w chwili obecnej są mi obce. Już praktycznie nie pamiętam czym jest radość, rozpacz czy właśnie przerażenie. Dziewięćdziesiąt procent czasu towarzyszy mi jedynie obojętność i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie ma nic gorszego. Jestem jakby w bańce, głucha na głosy ludzi, ślepa na ich krzywdy. Nie obchodzi mnie dosłownie nic.

Jedynym uczuciem, które potrafi się przez to przebić jest wściekłość i właśnie to mi obrazuje, jak bardzo zmieniło się moje życie. W przeszłości znałam uczucie złości, jak każdy, ale to nic w porównaniu do stanu, który potrafi mnie ogarnąć teraz. W czasie bezgranicznego wkurwienia, w głowie mam prawdziwy roller coster. Moje myśli pędzą z prędkością miliona na sekundę, ale są jednocześnie tak przejrzyste, iż zapamiętuję każdą z nich. Co z tego jednak, że je pamiętam, jeśli nie potrafię ich kontrolować. Wyobraźnia podsuwa mi do głowy obrazy, opisy i odczucia, jakby to co się dzieje w moim umyśle działo się naprawdę, w chwili obecnej. Nie umiem nad tym zapanować, a w czasie gdy to trwa nawet tego nie chcę. Podnieca mnie każda jedna z myśli, które wtedy się przewijają i naprawdę chciałabym, żeby były rzeczywistością. Chciałabym słyszeć ten paniczny wrzask, widzieć te łzy, czuć ten strach...

Dopiero, gdy mgiełka zdenerwowania mija i zaczynam widzieć świat w prawdziwych barwach, to przez ułamek sekundy jestem dawną sobą. Czuję wyrzuty sumienia przez to co zrobiłam, czy chociażby pomyślałam. Niestety tak jak wspomniałam, trwa to jedynie chwilę, a później wraca do mnie obojętność.

Stojąc przed lustrem i patrząc w swoje odbicie, czułam wściekłość. Nieograniczoną, niepowstrzymywaną irytację. Miałam ochotę coś rozbić, więc tak właśnie skończyło lustro, w którym się przeglądałam. Rozbite na miliony kawałków. Co oni ze mną zrobili?!

Denerwowała mnie już ta pustka. Może kolor włosów nie ożywi starej mnie, ale może chociaż uda mu się przywołać jakiekolwiek emocje. Chciałam znowu czuć, a przynajmniej poszerzyć gamę możliwych emocji do czegoś więcej, niż wściekłość. Miałam już dość w kółko jednego i tego samego.

Niby identyczny kolor oczu, ale w momencie, gdy zniknęły jakiekolwiek uczucia, moje oczy stały się martwe. Przypominały spojrzenie ludzi, których zabiłam w domu moich rodziców. Były zgaszone, brakowało w nich życia. Zmieniły mi się nawet rysy twarzy, ale w tym wypadku nie ma akurat czemu się dziwić. Minęło pierdolone siedem lat.

- Macie piętnaście minut, żeby sprowadzić mi tu kogoś kto przywróci mi mój normalny wygląd, albo po kolei zacznę zabijać każdego z waszych ludzi, który mnie pilnuje - syknęłam do telefonu.

W sumie dobrze, że zadzwonił do mnie Blake, aby powiadomić, że będą tu za godzinę, aby podrzucić mnie do bazy i przedstawić Staremu. Gdyby nie to, nie wiedziałabym nawet, że mam tu dostęp do jakiejś komórki.

- Nie ma nawet takiej opcji - mruknął mężczyzna. - Po pierwsze, to zbyt duże ryzyko, że ktoś cię rozpozna, a po drugie nie odważysz się tego zrobić.

Blefował i doskonale o tym wiedziałam. Z całą pewnością zdawał sobie sprawę do czego jestem zdolna, a to stanowiło naprawdę najmniej okropną rzecz, jaka przychodziła mi do głowy.

- No to patrz - mruknęłam włączając kamerkę w telefonie, a następnie z przygotowanym już karabinem ruszyłam na znajome mi już rusztowanie. - Ostatnia szansa na zmianę zdania.

WalkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz