5. Rozprawa

3.9K 367 167
                                    

Nie umiem wam czegoś nie wstawić w poniedziałkowe poranki.

Trzy dni od spotkania z adwokatem do rozprawy były jednocześnie najkrótszym i najdłuższym czasem w moim życiu. Gdybym miała zegarek, w który mogłabym się wpatrywać jestem pewna, że widziałabym każdą minutę, ale po jej minięciu bym za nią tęskniła. Siedemdziesiąt dwie godziny ciągłego strachu o przyszłość. Potrzebowałam mojej mamy. Chciałam, żeby mnie przytuliła, wytarła moje łzy i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. W życiu nie zależało mi na niczym tak, jak na zapewnieniu, iż rodzina nie pozwoli mi siedzieć za niewinność. Nie miałam pojęcia kim jest ta cała Red Killer i pomimo, że nie życzę nikomu źle, to ona tu powinna siedzieć, a nie ja. 

Nawet nie wiem, w którym momencie zaczęłam się bujać w przód i w tył. Moje ręce zaplątane były wokół zgiętych w kolanach nóg, a sama siedziałam na niewygodnym więziennym łóżku. Moje myśli szybowały w niedalekiej przyszłości, a przerażenie z sekundy na sekundę zaczęło przybierać na sile. 

Dzisiaj dzień rozprawy, a ja dalej nie dostałam informacji o tym, co postanowiła Carol. Jedyne co wiedziałam więcej, niż ostatnio, to fakt, że cała paczka mojej współlokatorki została powołana na świadków, podobnie jak i moja rodzina. Ta myśl powiększyła mój strach. Nie chciałam tam iść. Miałam ochotę zasnąć i więcej się nie obudzić. Szansa na to, że uda mi się z tego wyjść obronną ręką jest minimalna, a nie chcę trafić do więzienia. Szczerze zaczynam mieć nadzieję, że gubernator da pozwolenie na zrealizowanie kary śmierci. Wolałabym umrzeć, niż spędzić całego życia w więzieniu.

- Wstawaj Nichols - warknął jeden z policjantów, uderzając czymś o kraty. - Oddałaś już swoje rzeczy do depozytu?

- Tak - potwierdziłam cicho.

- Wysuń ręce przez kraty - nakazał mężczyzna, przez co zmuszona byłam odplątać swoje kończyny i wstać z niewygodnego łóżka.

Spełniłam jego polecenie, a po chwili dwie metalowe bransolety zacisnęły się na moich nadgarstkach. 

Po chwili kraty zostały odsunięte dzięki czemu mogłam wyjść z pomieszczenia, co też uczyniłam.

- Stój - rozkazał policjant, a chwilę później moje kostki również zostały zakute kajdankami, które łańcuch łączył z tymi na moich przegubach. - Ruszaj się.

W asekuracji czterech policjantów zostałam odprowadzona do więźniarki, którą ruszyliśmy w bliżej mi nieznanym kierunku, ale zapewne do sądu stanowego w Minnesocie. Dłonie drżały mi okropnie, zresztą podobnie jak i nogi. Powiedzenie, że byłam przerażona, zdecydowanie zaliczane byłoby do niedopowiedzeń. Widmo śmierci towarzyszyło mi od momentu aresztowania, a teraz tylko zyskiwało na sile. Gdybym jeszcze miała chociaż prawdziwego obrońcę, który wierzy w moją niewinność, to istniałyby jeszcze jakieś szanse.

Gdy silnik zgasł bez ruchu czekałam na strażników, którzy mieli otworzyć te wszystkie kraty i inne zabezpieczenia, a kiedy to się wreszcie stało, oślepiły mnie lampy błyskowe aparatów, a kilka kamer zostało wycelowanych w moją stronę.

- Są państwo właśnie świadkami, gdy słynna morderczyni...

- Red Killer właśnie prowadzona jest...

- Wszyscy mamy nadzieję, że jej wyrok będzie...

Głosy wszystkich reporterów mieszały się w jeden wielki hałas, ale ja nie miałam nawet odwagi podnieść głowy. Nie chciałam widzieć tej nienawiści i obrzydzenia, które były słyszalne już w głosie dziennikarzy.

- Czy oni będą obecni na sali rozpraw? - zapytałam cicho prowadzącego mnie policjanta.

- Twój proces jest otwarty. Każdy kto chce, może siedzieć na publiczności, a dodatkowo będzie transmitowana na żywo, więc tak, dziennikarzy tam nie zabraknie. 

WalkaWhere stories live. Discover now