doktor_blythe

324 18 16
                                    

6090 polubień

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


6090 polubień

doktor_blythe szczerze nie wiem co tym postem chce wyrazić ale czuję wewnętrzną potrzebę napisania go. miałaś 27 lat. przeżyłaś pieprzone 27 wiosen kiedy Bóg postanowił mi cię odebrać. nie wiem co nim kierowało. chęć zabrania z naszej planety ludzi, przez których jeszcze nie straciłem wiary w ludzkość? ten świat i tak jest już okropny a bez ciebie moja Aniu nie Anno jest nie do wytrzymania. byłaś powodem dla którego wstawałem wcześnie rano.

oddałabym wszystko, aby jeszcze raz zobaczyć twój uśmiech, twoje oczy i usłyszeć słowa wydobywające się z twoich ust. teraz stoję nad twoim grobem i nie wiem co mam powiedzieć. do zobaczenia? bo przecież podobno wszyscy się w końcu spotkamy ale czy ty będziesz mnie pamiętać moja droga marcheweczko?

komentarze

Funkcja komentowania została wyłączona.

***

Zimne, suche powietrze otaczało zgromadzone osoby wokół grobu Ani Shirley. Nie padało, a zamiast tego słońce nieśmiało co jakiś czas przebijało sie przez chmury, otulając uczestników pogrzebu swoimi promieniami.

Gilbert Blythe, który stał najbliżej jeszcze otwartej trumny czuł teraz tylko gniew i rozpacz. Gniew na matkę nature, która nie zesłała deszczu na ten dzień, aby pokazać, że nawet niebo płacze przez stratę tak niewinnej duszy, oraz na samego siebie, że tego dnia nawet siłą nie powstrzymał Ani przed wyjściem z domu.

Czwórka mężczyzn właśnie przyszła do kaplicy zamknąć trumnę i zanieść ją na cmentarz gdzie tez miała zaznać spokoju jej dusza i ciało.

Jeszcze zanim mężczyźni dotarli do kobiety, Gilbert uklęknął przed nią łapiąc ja za policzki. Nie wyglądała na zmarłą, ciągle miał wrażenie, że ona dalej śpi. Jej skóra może nie była zaróżowiona ani nie miała dawnych kolorów, jakby pewnie się stało gdyby nie sprzeciw bruneta w domu pogrzebowym, aby nałożyć na nią makijaż, a klatka piersiowa nie unosiła się, jednak aura, którą Ania nie ważne gdzie by nie była roztacza wokół siebie została.

- Nie opuszczaj mnie błagam - wyszeptał.

Widząc stan przyjaciela Cole i Jerry, stojący z resztą ich rówieśników podeszli do niego i podnieśli go. Nie było to dla nich łatwe, oni tez stracili właśnie przyjaciółkę. Lekarz nawet nie opierał się, kiedy odciągali go od rudowłosej pozwalając pracownikom domu pogrzebowego uczynić to co do nich należało.

Każdy patrzył kiedy zamykano trumnę, odcinając tym samym rudowłosą od świata i świat od rudowłosej. Nie było nikogo kto by nie uronił łzy. Nawet Billy Andrews i Josie Pye, którzy nie zawsze byli z nią w dobrych stosunkach opłakiwali dziewczynę stojąc obok siebie.

Maryla Cuthbert, ta dojrzała poważna kobieta, która nigdy nie pokazywała swoich uczuć publicznie, właśnie stała w objęciach Diany Barry szlochając wraz z brunetką nad zmarłą podopieczną, a nawet córką, za która ją uważała, ale nie przyznała jej tego.

Podobno Pan Bóg zabiera człowieka wtedy, gdy widzi, że zasłużył sobie na niebo, wiec czemu to musi tak boleć?

Instagram /AwaeWhere stories live. Discover now