~opisówka~

215 12 5
                                    

Józia Pye siedziała na kanapie w mieszkaniu dzielonym wraz ze swoim partnerem Billym Andrewsem. Od dobrych paru dni atmosfera w ich "gniazdku" zdawała sie być napięta i chłodna. Billy nie poświęcał jej już tyle uwagi co zazwyczaj i zdawał sie jej unikać jak najbardziej mógł. Pye będąca już od pewnego czasu na urlopie macierzyńskim, odczuwała samotność która była skutkiem tych działań. Oczywiście, mogla w każdej chwili zadzwonić do Ruby, Tillie, Jane czy nawet Ani lub Diany, które najpewniej by wysłuchały jej wyżaleń i coś poradziły, ale co by to zmieniło? Mogłaby sie dostosować do tych rad, ależ oczywiście, ale zachowanie Andrewsa mogłoby pozostać dalej nie zmienione.

Odruchowo pogłaskała się po brzuchu, który był już lekko zaokrąglony jak przystało na 4 miesiąc ciąży. Dlaczego ich związek nie mógł wyglądać jak u Ruby i Moody'ego? Kiedy była na ich babyshower nie mogla zaprzeczyć ze dotknęło ja lekkie uczucie zazdrości. Sposób w jaki Moody dbał o Ruby, jak co chwile pytał czy na pewno wszystko w porządku, nie zawahałby się stwierdzić, że traktował ją niczym księżniczkę, a ona musiała sie zadowolić jedynie chwilowym trzymaniem za rękę lub obejmowaniem jej ramieniem w talii.

Westchnęła, nie może porównywać Billy'ego do Moody'ego. Nie dla każdego takie zachowanie może przychodzić naturalne.

Cale to rozmyślanie nagle przerwał kobiecie głośny dźwięk dzwoniącego telefonu. Zmarszczyła brwi. Billy przed chwilą wyszedł do sklepu i dałaby sobie rękę odciąć, że telefon wziął ze sobą, a swój właśnie trzymała w ręce i nie wyglądał jakby ktoś chciał sie z nią skontaktować.

Urządzenie na chwilę przycichło i znów rozległ się dźwięk dzwonka. Dźwignęła się, ruszając w miejsce skąd pochodził hałas. Może rzeczywiście jej partner zapomniał telefonu i ktoś z firmy chce sie z nim skontaktować w ważnej sprawie.

Telefon dzwonił i dzwonił, ale Josie nie mogla namierzyć miejsca w którym sie znajdował. Po chwili prawie w ostatniej sekundzie przed rozłączeniem znalazła go. Leżał przykryty papierami i teczkami na dnie szuflady w komodzie pod lustrem. Niewiele myśląc odebrała połączenie nie zwracając uwagi na jego dziwne położenie czy model przedmiotu, który definitywnie różnił sie od tego chłopaka.

- Myślisz że jak znikniesz i nie będziesz dawał oznak życia to odpuszcza?! - oddaliła słuchawkę od ucha słysząc natychmiastowe krzyki jakiejś kobiety.

- Przepraszam, ale to chyba jakaś pomyłka - odezwała sie blondynka przerywając jej zanim na dobre sie rozgadała.

Nastala cisza, trwająca parę dobrych sekund, aż w końcu przerwał ja dźwięk głośnego, nagłego śmiechu nieznajomej.

- Josie Pye, prawda? - głos nagle spoważniał.

- Tak, ale dalej nie wiem z kim rozmawiam...

- Ta świnia nawet nie umie dobrze ukrywać sekretów - kobieta po drugiej stronie prychnęła. - Wiesz szkoda mi ciebie naprawdę, bez żadnego sarkazmu. Może to ta solidarność jajników, ale nie tknęłabym go gdybym wiedziała że ma partnerkę... phi! że ma dziecko w dro...

- Kim ty do cholery jesteś! - przerwała jej czując stres, zakłopotanie i strach napływajace do niej.

Wzięła dwa głębokie wdechy, podczas których nieznajoma sie nie odezwała. Takie emocje na pewno jej nie pomogą, a jedynie zaszkodzą jej i dziecku.

- Miałam romans z Billym przez ostatnie parę dobrych miesięcy - oznajmiła wprost.

Zdradził. Ciężarna siadła na pobliskiej kanapie czując, że cała krew odpływa jej z twarzy. Nie nie nie to musiał być jakiś nieśmieszny żart prawda? Billy nie byłby do tego zdolny...

Instagram /AwaeWhere stories live. Discover now