Rodział 10

737 42 5
                                    

Od rana w całym zamku panowała ogromna wrzawa. Wszyscy szykowali się jak tylko mogli. Uczniowie i nauczyciele Hogwartu nie wiedzieli jeszcze, że już dziś ma się odbyć atak na ich szkołę. Przygotowywali się jednak na wszelki wypadek. Młodsi uczniowie bali się spać w nocy. Starsi również mieli wielkie obawy, co do tego, że w nocy wrogowie zaatakują. Nikt nie był niczego pewien.

Na całe szczęście grupa Severusa i Sprout wyrobiła się już ze wszystkim. Grupa Seamusa kończyła już rozstawiać materiały wybuchowe, których było... Sporo... Chociaż sporo, to mało powiedziane.

Gdy materiały dotarły z samego rana wszyscy patrzyli na nie zszokowani. Tego było tam tyle, że byliby w stanie rozwalić cały Hogwart, stadion, błonia i przynajmniej połowę zakazanego lasu.

- Was już do reszty popierdoliło? - powiedział Seamus o 5 rano, patrząc na wyszczerzonych od ucha do ucha bliźniaków. Nie mieli jednak wyboru i od tej 5 nad ranem rozkładali wszystkie ładunki.

Reszta uczniów, razem z tymi, którzy skończyli już swoje zadania, przebywała w Wielkiej Sali pod pieczą Remusa i Syriusza, powtarzając wszystkie znane im zaklęcia, które przydadzą się w walce, oraz uczyli się całkowicie nowych, o których nawet nie mieli pojęcia.

Draco od kiedy się obudził, miał złe przeczucia... Bardzo złe przeczucia. Przez to, że był śmierciożercą, poznał już trochę swego Pana, który był nieobliczalny. Wiedział, że może zaatakować w każdej chwili. Wiedział też mniej więcej na co mają być przygotowani. Może i jego ekspedycja do starego domu była głupia i nieodpowiedzialna, jednak dowiedział się z niej przydatnych rzeczy, które pozwolą być im o krok do przodu w czasie bitwy.

Sami nauczyciele, również dzisiejszego dnia przykładali się dwa razy bardziej niż wcześniej. Oni również w głębi duszy czuli, że Voldemort dziś postanowi zaatakować, jednak nie chcąc bardziej stresować uczniów, nie mówili im o tym.

Uczniowie natomiast pilnie słuchali tego, co mówili im dwaj huncwoci. Czuli ogromny strach przed tym, co ma ich spotkać, jednak byli zdeterminowani. W końcu chodzi tu o losy całej magicznej Anglii oraz ich ukochaną szkołę. To była walka, od której miało zależeć wszystko.

O godzinie 20:00 wszyscy uczniowie udali się do swoich dormitoriów, jednak mieli się trzymać na baczności. W końcu w każdej chwili wróg mógł zaatakować Hogwart. Większość uczniów zasnęła, chcąc odpocząć chodź chwilkę. Jedyni uczniowie, którzy nie spali, to prefekci domów. Mieli oni być w pełni gotowości, jeśli zacząłby się atak. Mieli oni za zadanie szybkie obudzenie wszystkich i zebranie się w Wielkiej Sali.

Oprócz prefektów, w pokoju życzeń zebrali się wszyscy nauczyciele, Remus i Syriusz, Weasley'owie, Hermiona, Ron, Ginny, Pansy i Draco. Dopracowywali jeszcze ostatnie szczegóły.

- Nie wiemy jak będzie wyglądać ta bitwa... - zaczął Remus, jednak przerwał mu Draco.

- Żywe trupy... Jak byłem w Malfoy Manor było tam pełno zwłok w tym zwłoki Harry'ego... - powiedział beznamiętnym tonem. Hermiona i Pansy niemal od razu popatrzyły na niego z przerażeniem i łzami w oczach. Mimo, że od śmierci Harry'ego minęło już trochę czasu, one dalej nie pogodziły się z tym do końca.
- To nie będzie coś w rodzaju inferiusów... To ma być coś całkowicie innego... Nie do końca wiem jak ma to działać... Widziałem tylko jak Chang chciała wstrzyknąć jakąś miksturę do ciała Pottera...

- Mogli wynaleźć jakiś eliksir wskrzeszający... Albo może być to jakaś czarnomagiczna, starodawna mikstura... - Odezwał się Snape. Wszyscy zamilkli. Remus chciał już coś powiedzieć, jednak przerwało mu trzęsienie ziemi.

- Zaczęło się! Zebrać wszystkich uczniów! Za 5 minut w Wielkiej Sali! - wykrzyknął Remus. Wszyscy niemal od razu ruszyli się ze swoich miejsc i pobiegli w wyznaczone miejsce. Draco przełknął gulę powstałą w jego gardle. Bał się tej bitwy i to bardzo.

Chwilę później wszyscy biorący udział w walce byli już w Wielkiej Sali. Lupin miał już zacząć coś mówić, jednak ponownie ziemia zatrzęsła się. - Jak już pewnie wiecie, wróg atakuje! Nie ma chwili do stracenia! Walczmy i wygrajmy tą wojnę! - wykrzyknął poważnie szatyn. Zgromadzeni, według wcześniejszych ustaleń udali się w swoje wyznaczone miejsca.

Tak oto zaczęła się jedna z bardziej krwawych i strasznych bitw, w historii czarodziejskiego świata. Mimo, że uczniowie dawali sobie świetnie radę, to przegrywali pod względem liczebności. Tak jak wcześniej mówił Draco, mroczna trójca do walki wykorzystała żywe trupy, jednak różniły się one od inferiusów.

Stwory były bardzo ciężkimi rywalami do pokonania, jednak nauczyciele i najstarsze roczniki dawały sobie z nimi radę. Pomimo wcześniejszego przygotowania, dość sporo uczniów zginęło, lub doznało poważnych obrażeń.

Najlepiej ze wszystkich walczyła grupa, którą pojednała jedna, szlachetna i walcząca do samego końca osoba. Hermiona z lekkimi obrażeniami walczyła przeciw śmierciożercom wraz z Pansy i Ginny. Fred i George zaczaili się na resztę zwolenników mrocznej trójcy i zgodnie z planem odpalili ładunki wybuchowe. Neville wraz z Panią Sprout walczyli dzielnie przeciw stworom, wykorzystując przy tym swoją wiedzę w dziedzinie zielarstwa.

Śmierciożercy jednak nie próżnowali. O dziwo wielu z nich zginęło, ale mimo to cały czas walczyli. Powoli pod wpływem ich zaklęć, bariera otaczająca Hogwart zaczynała słabnąć. Coraz więcej uczniów przegrywało. Seamus już ledwo zipał pod wpływem pojedynku z jednym śmierciożercom.

Remus i Syriusz również się nie poddawali i walczyli zaciekle w imię dobra. Ich celem było jak najszybsze wyeliminowanie czarodziejów czarnej strony i dotarcie do Voldemorta. Wszystko zapewne szło by według planu, gdyby nie to, co właśnie zobaczył Syriusz.

- H-harry..? - pisnął patrząc na ciało swojego chrześniaka, który miał martwy wzrok i miecz w ręku. Syriusz próbował do niego podejść, jednak Harry zignorował go. To nie był już ten sam Potter, jak za życia. Był on teraz pustą lalką, którą sterował Voldemort, pociągając za niewidzialne sznurki.

Były krukon dalej szedł przed siebie, nie zważając na nic i na nikogo uwagi. W końcu wszyscy zrozumieli, gdzie zmierza brunet, a raczej w kogo stronę.

Draco cały czas walczył przeciw Alecto, która również nie chciała dać za wygraną. Zapewne blondyn walczyłby dalej gdyby nie zauważył jego... Ze łzami w oczach i przerażeniem wymalowanym na twarzy, spojrzał na to, co jeszcze kilka miesięcy temu było jego chłopakiem.

- S-skarbie... - szepnął. Chciał się do niego zbliżyć, jednak ten zamachnął się na niego mieczem. Odsunął się od niego niemal błyskawicznie. Dał sobie tylko chwilę na otrząśnięcie się. „Harry nie żyje... Go już nie ma i nie będzie... Draco ogarnij dupę i walcz z tym czymś! To nie jest twój Harry!" pomyślał i złapał pewniej różdżkę.

—————————————————

Tak więc uwaga! Zostały jeszcze dwa rozdziały! Tak, tylko dwa rozdziały do całkowitego zakończenia tej historii. Od razu mówię, że nie będzie 3 części. Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie na końcu, tak jak zrobiliście to w ostatnim rozdziale 1 części.

Wiem, że dość długo mnie tu nie było, ale ostatnio miałam urwanie głowy w związku z szkołą. Teraz wracam na wattpada i skupię się na dalszym pisaniu moich fanfiction, co oznacza również to, że w najbliższym czasie wznowię wstawianie rozdziałów „Czy ja jeszcze żyje?" które również jest Drarry.

Jak też pewnie już zauważyliście, na moim profilu pojawił się nowy ff, jednak nie z Harry'ego Pottera, a anime, „Boku no Hero Academia" nad którym też będę się teraz bardziej skupiać, ale to nie oznacza końca ff z Harry'ego! Mam plany na jeszcze conajmniej dwie nowe historie!

Tak więc oficjalnie powracam! W najbliższych dniach możecie spodziewać się ostatnich dwóch rozdziałów. A teraz życzę wszystkim miłego dzionka/wieczorku i do zobaczenia w następnym rozdziale.

Susan Catrise

Cena ZaufaniaWhere stories live. Discover now