2. Łowcy

1.7K 103 48
                                    

Liam pov:
Po południu, wszyscy spotkali się w umówionym miejscu w lesie. Widać było, że każdy jest zdenerwowany.
- A co jak nam się nie uda?- spytał Mason.
- Spokojnie damy radę.- Dodawał mu otuchy Corey łapiąc za rękę. Nagle ja i Theo usłyszeliśmy szelest liści i kroki. Jak na zawołanie wysunęliśmy kły i pazury. Zanim się obejrzeliśmy, strzały i kule padały w naszą stronę, broniliśmy się. Łowców było bardzo dużo. Walka trwała zacięcie, niektórym z nas się oberwało. Wtedy doszedł do nas szept Corey'a, że złapał jednego z nich.
Nasz plan opierał się na złapaniu łowcy, wyciągnięciu z niego informacji o ich liderze i wydaniu policji. Z chimerą ruszyliśmy w stronę Corey'a. Nagle poczułem żółty mordownik i strzał. Kiedy się obejrzałem usłyszałem krzyk Theo i upadającego go w moje ramiona, z substancją w brzuchu. Czułem narastającą we mnie złość. Nie panując nad sobą, wybiegłem do lasu kierując się zapachem sprawcy. Złapałem go, z zamiarem zabicia, gdy doszedł do mnie czyjś szept. Szept Raekena.

Theo pov:
Zobaczyłem, że kula z mordownikiem leci prosto na Liama, krzyknąłem i wepchnąłem się przed niego, dostając mordownikiem. Leżałem w ramionach Li, dopóki nie wybiegł w głęb lasu z rządzą mordu. Czułem jego bicie serca, było szybkie i nierówne. Kiedy Liam był bliski rozszarpania łowcy, szepnąłem prawie niesłyszalnie:
- Li...Liam..
Serce Liama zabiło jeszcze szybciej niż poprzednio i był już koło mnie. Jego piękne niebieskie oczy wpatrywały się we mnie. To było ostatnim co zobaczyłem, zanim zemdlałem.

Liam pov:
Zawiozłem go odrazu do kliniki, nie wypuszczając jego ręki. Bałem się, że go stracę. Właśnie, Theo Raeken w tamtym momencie stał się dla mnie jednym z najważniejszych osób w moim życiu.
Po zbadaniu przez Deatona, mężczyzna kazał nam zawieźć go do szpitala. Pani Mccall szybko się nim zajęła i leżał już w sali, z kroplówką i innymi urządzeniami przypiętymi do ciała. Byłem przy nim cały czas. Od tygodnia się nie budził, wiedziałem że może tak na niego działać żółty mordownik, ale powinien się goić. Musiał się uleczyć, dla mnie.
- Liam, chodź do domu. Prześpij się i wykąp.- słyszałem błagania Masona.
- Nie, chce przy nim być na wypadek gdyby się obudził.- odpowiedziałem stanowczo.
Nagle poczułem ściśnięcie za rękę. Był to Theo, budził się.

Theo pov:
Gdy próbowałem otworzyć oczy, widziałem tylko białe zarysy postaci. Otwierając szerzej oczy ujrzałem Li trzymającego moją rękę, jakby odruchowo ją ścisnąłem. On odrazu spojrzał na mnie i jakby odżył na nowo. Bo szczerze mówiąc nie wyglądał zbyt zdrowo, jakby w ogóle nie spał, blada cera, worki pod oczami. Liam mnie przytulił, tak samo jak Mason.
- Już myślałem, że się nie obudzisz,- powiedział blondyn z troską w oczach.
- Li, ja się nie poddaje.- uśmiechnąłem się.

Liam pov:
Zobaczyłem, że się obudził. W końcu. Po krótkiej rozmowie z chłopakiem i błaganiami Masona poszedłem do domu. Wreszcie mogłem spać spokojnie.
Miałem sen, o Theo. Wtedy poczułem coś do niego. Coś więcej niż tylko przyjaźń. Szczerze mówiąc, nasza relacja nigdy nie była przyjacielska.
Po obudzeniu, wziąłem prysznic i zrobiłem inne poranne czynności. Zjadłem śniadanie i wziąłem plecak. Przed szkołą postanowiłem sprawdzić co u Theo. Minęły już 3 dni od obudzenia, ale lekarze dalej go trzymają na obserwacji. Miał dzisiaj gorszy dzień, ale na mój widok się uśmiechnął. Po wizycie u Chimery, udałem się do szkoły. Nagle zadzwonił Scott, zdziwiło mnie to, bo dawno nie gadaliśmy. - Cześć Liam, jak tam Beacon Hills?- spytał.
- Hej Scott, jakoś dajemy radę, ale ważniejsze, łowcy wrócili.- Powiedziałem lekko zestresowany, czekając na odpowiedź.
- Ugh, jak coś wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? A jak tam inni?- spytał alfa, a ja odetchnąłem, nie chciałem mu mówić o Theo, bo by się zmartwił i już chciał przyjechać. - Mason i Corey dobrze, a Theo trochę gorzej się czuje, ale sytuacja opanowana.- odpowiedziałem, a puls mi trochę przyśpieszył. Scott i Theo zakopali topór wojenny i się kumplują, a Alfa jak najbardziej lubi pomysł z pomocą Theo w miasteczku. - Aha, to dobrze, trzymajcie się, muszę kończyć pa!- powiedział Scott i się rozłączył. Ja na koniec mruknąłem ciche pa i ruszyłem do szkoły. W szkole się nie działo za dużo, na lekcjach było nudno, ale musiałem podwyższyć oceny więc odpowiadałem na pytania. Po lekcjach miałem trening i na trybunach zauważyłem Theo, dziwiło mnie, że go wypuścili, lecz samoistnie się uśmiechnąłem i pomachałem w jego stronę.

/////////////////////////////

Hejka! Dzisiaj taki dość krótki rozdział, mam nadzieje, że sie nie zawiedziecie :)
Liam poczuł coś do Theo, lecz szybko ktoś mu to wyjmie z głowy. Tylko kto? Tego się dowiecie w następnym rozdziale!
Rozdziały będę dodawać regularnie, teraz tylko na początek wstawiam szybciej.
Dziękuje za każde gwiazdki i komentarze!
*700 słów*

Zagubieni // ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz