20.

320 23 58
                                    

Wszystko wróciło do normy, gdy Upton wróciła do pracy. Do tamtego momentu mimo, iż każdy wiedział, że jest z nią dobrze bał się jej powrotu. To trudny moment, gdy ktoś zostanie postrzelony. Zaburza to całą równowagę psychiczną. Praca, dom, stabilne życie, a tu nagle ktoś stara się ciebie zabić. Nawet w pracy policji jest to ciężkie do oswojenia.

Tak przynajmniej twierdził doktor Charles na terapii z Ruby.

Tak.

Ruby w końcu regularnie widuje się z lekarzem. Na początku nie było to takie łatwe, dla obojga. Prosiła go, aby udawał, że przychodzi na spotkania. A gdyby Ethan pytał to miał mówić, że jest postęp. Jednak lekarz był nieugięty, ale i sprytniejszy od oficer. Zamiast namawiać ją na terapię  zaprosił ją na kawę do pobliskiego baru. W tym czasie wypytał ją o całą sytuację z braćmi, o wojsko jakby tylko chciał pogawędzić. Wieści o pokrewieństwie z Halsteadami rozeszło się po szpitalu i na szczęście tylko tam. Ruby opowiadała mu o tym wszystkim jakby jej to nie dotyczyło.

- Cieszy mnie to, że przyjęli te wiadomość spokojnie - powiedział dopijając kawę. - Zawsze mogli urządzić dramę - zaśmiała się.

- A ty jak to przyjęłaś? - zapytał, wciąż badając grunt.

- Dobrze. Znaczy szok był, ale mam dwóch starszych braci to chyba dobrze? - zaśmiała się. Doktor czuł, że śmiech nie jest szczery.

- Wiesz ich wychował ojciec, ty go nawet nie poznałaś... - Ruby podniosła wrogie spojrzenie na lekarza. - Nie jesteś zła za to na braci?

- Nie! To nie ich wina - odpowiedziała racjonalnie wzruszając ramionami.

- Wiem, ale czy ty też tak czujesz?

- Doktor chce mnie skłócić z rodzeństwem? - oburzyła się z uśmiechem. Nie spodziewała się takiego obrotu tej rozmowy. Całe ostatnie półgodziny czuła, że lekarz jest sympatyczny. A teraz zmienia zdanie.

- Chce poznać Twoje uczucia - wyjaśnił.

- A ja chcę, żeby doktor powiedział tylko Ethanowi, że ze mną okay i...

- Chcesz zaczynać związek od kłamstwa?

- Nie! - krzyknęła, szybko jednak przełknęła gniew i wróciła do normalnego tomu. - Nie chcę żeby myślał, że jestem jakaś nienormalna. 

- A ty tak o sobie myślisz? 

- Koniec... - Tego było za wiele. Wstała rzucając klika dolarów na stół. - Nie będę o tym rozmawiać. 

- Ruby, przed tym nie uciekniesz. Im wcześniej...

- Puki co moja strategia działa... nie zmienię jej tylko dla faceta poznanego kilka tygodni temu - warknęła i wyszła z kawiarni. Była zła na siebie za to co powiedziała, ale to samo jakoś wyszło. Im bardziej ktoś naciskał, aby się otworzyła, tym bardziej się zamykała.

To wydawało się ostatnim ich spotkaniem, jednak zaskoczyła doktora gdy pewnego dnia pojawiła się u niego w godzinach pracy.

Powód był w miarę błahy. Prowadzili sprawę morderstwa. Znalezione ciało miało kilkanaście lat. Starali się dowiedzieć kim jest ofiara, kto ją zabił jeśli w ogóle zabił i kto zakopał ciało na odludziu. Pierwszy punkt odhaczyli po kilku godzinach, zmarły był w bazie osób zaginionych. Mężczyzna miał rodzinę i dzieci. Udali się wiec do nich, aby poinformować o znalezieniu ciała.

Żona zmarłego posiadała już nowego męża, a jej dzieci były w wieku licealnym, miała także jedno dziecko z nowym mężem, które miało pięć lat. Kobieta była w szoku gdy policjanci powiedzieli jej o znalezieniu jej poprzedniego męża. Opowiedziała im jak zapamiętała ostatni dzień, w którym go widziała. Ta sprawa wyglądała na mało realną do rozwiązania, bo kobieta twierdziła, że ostatni przyjaciel jej męża zmarł na raka rok wcześniej. Ten sam, z którym rzekomo miał wyjść tamtego dnia i już nigdy nie wrócić. Ruby była trochę zła, ale postanowiła przejrzeć sprawę, która była prowadzona lata wstecz. Wtedy wpadła na trop. Nieścisłość w zeznaniach kobiety, żony denata, mogły być wynikiem czasu. Jednak gdy znika miłość życia,  a kobieta twierdziła, że zmarły właśnie nią był, to detale są zawsze zapamiętywane przez kogoś kto traci tą miłość. Tak więc pod lupę poszło cale życie kobiety. I tak Ruby wpadła na jej małżeństwo, które zawarła w wieku szesnastu lat. Małżeństwo, na które wyrazili zgodę rodzice, i które także zakończyło się zaginięciem jej męża. Kobieta mieszkała wtedy na drugim końcu miasta, wiec Ruby wraz z Adamem wybrali się do jej rodziców. Tam dowiedzieli się o chorobie ich córki. Schizofrenia. Choroba, którą miała zdiagnozowana w wieku dziesięciu lat. Leczona i dobrze ukrywana przez jeszcze wtedy nastolatkę. Rodzice chcieli ostrzec jej pierwszego chłopaka przed tym z kim jest, ale wtedy ich córka zagroziła, że zabije siebie, tego chłopaka i rodziców, jeśli pisną słowo. To naprowadziło Fisher na rozwiązanie, które musiał zatwierdzić Voight.

Ruby wybrała się do domu kobiety w porze, która pozwoliła na spotkanie także męża podejrzanej. Przyszła pod pretekstem dokończenia zeznań i wyrażenia swojego żalu z powodu jej straty. Usiadła na sofie, a po chwili przestała być miłą panią policjant. Zapytała wprost.

- Dlaczego nie wspomniałaś o swoim poprzednim mężu? - Kobieta nie rozumiała, albo raczej udawała, że nie rozumie. - Colin. Twój chłopak z liceum. - Kobieta znów nie odpowiedziała, tylko wykręciła się chcąc odesłać męża. - Colin zaginął cztery lata po waszym ślubie. Cztery lata... po tym jak dowiedział się o twojej chorobie. - To był ten moment. W oczach podejrzanej zapaliła się furia, którą chwilowo kontrolowała. Ruby nonszalancko wstała i szła w jej stronę, nie zważając na pytania mężczyzny będącego z nimi w pokoju. - Po tym jak dostałaś nawrotu, Colin zaginął, a dwa lata później po opuszczeniu Lakeshor poznałaś Martina. 

- Zamknij się! - warknęła kobieta i Ruby wiedziała, że wygrała. Potem cała sytuacja wymknęła się spod kontroli. Fischer wciąż naciskała, a kobieta gdy policjantka wspomniała nazwę jej choroby rzuciła się na nią z nożem. Ruby o mały włos nie została zadźgana, ale zwinnie się usunęła i obezwładniła furiatkę. Kobieta była chora, Ruby skuwając ją słyszała jak ta w szale tłumaczyła dlaczego to się stało. 

To co usłyszała pchnęło ją do powrotu do doktora Charlesa. 

- Tyle lat ukrywała, że jest chora. Nie chciała być postrzegana jak wariatka. Jej sposób działał, tak jak mój - wyznała prawie szeptem. - Jej problem... To nie to samo, ale ja nie chcę pewnego dnia obudzić się i z nożem w ręku, zdając sobie sprawę, że zasztyletowałam Ethana - rzuciła pewnie. Doktor zrozumiał i cieszył się, że pierwszy krok ma za sobą.


Tak właśnie zaczęła swój proces naprawczy. Nie spodziewała się, że tak wiele w niej siedzi, a lekarz liczył, że po pierwszym wyznaniu trochę łatwiej będzie z niej wyciągnąć resztę. Podobała mu się jednak ta gra, którą odstawiali przy każdym spotkaniu. Ona zgrywała niewzruszoną tym co mówi, a na koniec i tak pokazywała co czuje naprawdę. 


Teraz siedziała przy biurku sprawdzając trop jakiegoś kolesia. Kolejny z listy do odhaczenia przez sierżanta. Lista robiła się zamiast coraz krótsza, wydłużała się z każdym zatrzymaniem. Diler, od którego się zaczęło nie był już potrzebny. Dla wydziału to dobrze, bo każdy kontakt z nim powodował nerwy. To on był po części winny temu co stało się z Upton i Halsteadem..., a propos o nich. Jay do tej pory nie rozmawiał z Hailey! Za co oczywiście dostał już tysiąc razy opieprz od siostry! Jednak mimo tego, że pomagał partnerce i opiekował się nią, nie był w stanie wyznać jej uczuć. Ona mu z resztą też! A teraz są w pracy i oboje bez konsultacji ze sobą doszli do wniosku, że to nie czas na wyznania. 

- Dobrze, mamy dziś do sprawdzenia jedno miejsce i potrzeba mi ochotników na prace pod przykrywką - Hank stanął w drzwiach swojego gabinetu. Już miał gotowy plan na to co się zaraz stanie. Przynajmniej miał taką nadzieję. - Ruby i Jay - powiedział nim ktokolwiek inny się odezwał. - Odegracie parkę zakochanych - Jay zachłystnął się kawą, którą pił i spojrzał wymownie na siostrę. Ta bez emocji odwzajemniła spojrzenie. 

Halstead już dawno chciał powiedzieć wszystkim o ich pokrewieństwie, ale Ruby zabroniła. Bała się, że jeśli Hank się dowie wywali ją z wydziału. A czuła się tam już jak w domu. Nie chciała tego tracić. No i oto są... W sytuacji lekko mówiąc krępującej.

- Co szef ma na myśli mówiąc parka? - zapytała opadając na oparcie fotela. 

- Mam ci tłumaczyć jak się zachowuje para? - zdziwił się, chociaż naprawdę była to tylko gra. Ruby patrzyła na sierżanta i w momencie zaczęła się śmiać. Zrozumiała, że Hank wie. - Macie się zachowywać jak para, chyba jesteście profesjonalistami dacie radę się kilka razy pocałować bez większych problemów? - zapytał czekając na prawdę. 

- Tak, jesteśmy profesjonalni - znów się zaśmiała. Kusiło ją by pociągnął to farsę, ale nie chciała aby Jay był na nią zły. - Tyle, że nie możemy z Jayem grać pary - wyznała pewnie. Uwaga całego wydziału spoczęła na Ruby, nawet Upton. Ona także nie znała prawdy. 

- A to dlaczego? - naciskał sierżant. 

- Bo Jay i ja jesteśmy rodzeństwem - rzuciła czując lekki żal do sierżanta, że tak zmusił ją do powiedzenia prawdy. 



Okay wymęczony, ale jest! 

⭐ i komentarze mile widziane!

Dajcie znać jak się podoba? 

The Army Sister - Chicago P.D. FFWhere stories live. Discover now