08

685 50 200
                                    

Yunho obudził się z ogromnym bólem głowy. Doskonale pamiętał wydarzenia z wczorajszego dnia (oraz dzisiejszej nocy) i mimo kaca, uśmiechnął się sam do siebie.

Kiedy otworzył oczy, nie orientował się, gdzie jest. Podniósł się powoli i zaczął rozglądać – był na kanapie, przykryty kocem, w czyimś salonie. Na pewno nie był to dom Banga. Zastanawiał się, czy aby na pewno wszystko pamiętał.

Mimo pulsującego, nieprzyjemnego uczucia przy skroni, zamierzał wstać i znaleźć kuchnię, żeby mieć dla siebie przynajmniej szklankę wody.

— O kurwa, przepraszam — krzyknął, kiedy zamiast stanąć na podłodze, stanął na czyimś ciele. Kto do cholery leżał pode mną na podłodze? — pomyślał, po czym stracił równowagę i zaliczył glebę, ponownie potykając się o długie ciało.

— Kurwa, Jongho, nie wiedziałem, że jesteś taką ciotą — wymamrotał jak się okazało Mingi, po czym obrócił się na drugą stronę i podniósł do pozycji siedzącej — przez ciebie będę miał siniaki — dodał z żalem, zanim otworzył oczy.

— To nie ja — powiedział Jongho, nawet nie otwierając oczu, leżący na fotelu obok, którego Yunho wcześniej nie zauważył.

— Yunho? — było pierwszym, co Mingi powiedział po rozbudzeniu, a na jego twarzy gościło zakłopotanie. — Co ty tu robisz?

— Też chciałbym wiedzieć, Mingi — westchnął blondyn.

— Dobra, boże, czy wy musicie zadawać tyle pytań? Dajcie mi się wyspać i zamknijcie mordy, to może wam powiem — oburzył się Jongho, wygodniej układając się w fotelu.

— Masz gdzieś może aspirynę? Jeśli to w ogóle twoje mieszkanie — powiedział Yunho, ciszej niż poprzednio.

— A i owszem. Trzecia szafka na górze od lewej. Powinno coś być — odparł Mingi, ziewając. — Idę się wysikać — dodał, po czym wszedł do pierwszych drzwi obok kuchni.

Yunho w tym czasie nalał do trzech szklanek wody i wrzucił tam cytryny. Wziął jedną tabletkę i popił ją napojem, po czym otworzył lodówkę w poszukiwaniu jedzenia. W międzyczasie do kuchni wrócił drugi chłopak.

— Nie musisz dawać nic Jongho, poza spokojem, on nigdy nie ma kaca — zaśmiał się młodszy.

Yunho zaczął przyglądać się Mingiemu i stwierdził, że jest przeuroczy. Miał na sobie czarną koszulkę z dziurami, na to dwukolorową bluzę z dinozaurem z bape'a, jakieś czarne dresy i różowe skarpetki z misiami. Jego pomarańczowe (właściwie: spłukane czerwone) włosy pod kapturem były puszyste i dodawały mu uroku. Wyglądał jak mała, niegroźna chmurka. Yunho zaśmiał się, ale gdy stwierdził, że gapi się za długo, postanowił się odezwać.

— Masz może płatki? — zapytał.

— Mam — podszedł do szafki i wyciągnął paczkę karmelowych. — Moje ulubione — powiedział, dając je chłopakowi.

— Moje też — odparł zdziwiony Yunho. — Jeszcze powiedz, że najpierw dajesz mleko.

— Skąd wiedziałeś? — Mingi nie krył zaskoczenia.

— Chyba mamy podobne mózgi — odparł Jeong, po czym wyjął karton mleka z lodówki.

Mingi wyciągnął dwie szklane miski z szuflady, po czym postawił je na blacie. Po chwili drugi nalewał już mleka do obu z nich, a ostatecznie skończyli, idąc każdy z własną miską chrupiących płatków w ręce.

— Pamiętasz jak wróciliśmy? Bo ja mam totalną pustkę w głowie — zapytał Yunho, gdy siedzieli już przy małym stoliku.

— Słuchaj, ja też gówno pamiętam, teraz musimy być mili dla Jongho, bo inaczej nam nie powie. W ogóle, nie chcesz jakichś innych ubrań? — wskazał na przykrótkie nogawki spodni Bang Chana, śmiejąc się.

꒰ hackerman | yungi ꒱Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu