15

562 46 58
                                    

Yunho właśnie wracał z osiedlowego sklepu, w którym kupił między innymi (swoją ulubioną) białą herbatę, której nie mieli w mieszkaniu, ponieważ zwyczajnie jej nie pijali, a Mingi powiedział, że nigdy nawet jej nie spróbował, dlatego blondyn stwierdził, że musi to jak najszybciej zmienić.

Było gdzieś koło siedemnastej, a więc słońce jakiś czas temu zdążyło już zajść, z racji, że była zima. Chłopak szedł ubrany w swój ulubiony, jasny płaszcz, niebieski sweter z czarnymi paskami i zwykłe, czarne spodnie. Na nogach miał wysokie martensy za kostkę tego samego koloru. W ręce trzymał siatkę z rzeczami, poza herbatą było w niej kilka zupek chińskich, lody miętowe, o które poprosił go Mingi i butelka jednego z jego ulubionych, musujących win.

W drugiej ręce trzymał telefon, który właśnie rozdzwonił się na dobre. Zauważył, że dzwonił do niego jakiś numer prywatny. Nie wiedział, czy nie było to przypadkiem coś ważnego, dlatego postanowił odebrać.

— Halo? — zapytał.

— Naprawdę, załamujesz mnie czasem. Musiałem zmienić numer na zastrzeżony, żebyś odebrał, synu? — odpowiedział kpiącym tonem, jak się okazało, pan Jeong.

— No tak, czego ja się mogłem spodziewać — zaśmiał się Yunho, ale tak naprawdę nie było mu ani trochę do śmiechu. — Ale uprzedzając twoje pytania – nie, nie wrócę do domu. Jestem dorosły i potrafię sam o siebie zadbać. Dzięki za troskę, a właściwie jej brak, ale naprawdę sobie poradzę.

— Ale posłuchaj, synu... Przyjedź, porozmawiajmy. Poznałem kogoś, naprawdę, nie chcę mieć z tobą złych stosunków.

— Super. Jeżeli poznałeś znów córkę swojego pracownika w moim wieku, to naprawdę mnie to nie obchodzi. Jesteś hipokrytą, wiesz? Jakbym chciał dostawać w mordę, tak dla zasady, to zapisałbym się na boks albo poszedłbym do pubu pełnego nawalonych typów i zaczął awanturować. A wiesz czemu tego nie zrobię? Bo po pierwsze, nie jestem masochistą, a po drugie, gdybym już chciał, to na pierwszym miejscu pamiętałbym o tym, że jak wrócę do domu, to efekt będzie podobny.

— Ostatni raz, synu. Proszę cię o jedno spotkanie, możesz nawet przyjść z kimś, tylko–

— Super, w takim razie przyjdę z moim chłopakiem — przerwał podirytowany mężczyźnie, po czym się rozłączył, nie dając mu nawet szansy na odpowiedź i wrzucił od razu telefon do kieszeni płaszcza.

Nie sprawdził nawet, czy nie ma przypadkiem jakichś powiadomień, bo był zbyt zadowolony z faktu, że zbył ojca jednym zdaniem – był pewien, że ten da mu teraz na dłuższy czas spokój, bo nie wierzył w jego nagłą przemianę, mężczyzna był bardzo homofobiczny, a Yunho może i nie miał chłopaka, ale satysfakcję z tego, co powiedział? Już tak.

Kiedy po wyjściu z windy w bloku wszedł do mieszkania, był nieco zaskoczony, słysząc głos Seonghwy.

— Cześć? — zapytał, stawiając zakupy na blacie.
— Hej, pisałem ci, że przyjdę — powiedział Park.

— Okej, nie patrzyłem na wiadomości, przepraszam — odparł, wyciągając herbatę i otwierając ją od razu. — Chcecie? — dopytał, na co Seonghwa i Mingi przytaknęli.

Wyciągnął z szafki trzy kubki i włączył czajnik.

— Yunhooooo, kupiłeś mi lody? — zapytał Mingi, podchodząc do niego ubrany w szare dresy i lawendową bluzę, z roztrzepanymi loczkami i okrągłymi okularami na nosie. Blondyn stwierdził, że był przeuroczy.

Chłopak pokiwał głową, wyciągając pudełko z siatki i podając je młodszemu, po czym wrócił do wyciągania reszty zakupów.

— A więc, ojciec do mnie dzwonił. Odebrałem — powiedział spokojnie, ale pozostała dwójka stała się bardzo zaskoczona.

꒰ hackerman | yungi ꒱Where stories live. Discover now