✿ część 1 ✿

251 29 45
                                    

Jestem teraz z Hoseokiem

- Wstawaj, bo spóźnisz się na autobus, a dzisiaj naprawdę nie mogę cię zawieźć — nad uchem usłyszałam ciepły głos starszego brata. Jeszcze cieplejsza była jednak kołdra, której dziecięcy wzór w małe wydry nie zdołał odeprzeć wrażenia, że puchata pierzyna jest mi niczym grube mury bezpiecznego zamku, a ochraniała mnie nie tyle przed zimnem, co przed lękiem wobec nowego dnia.

- Yoongi, proszę — jęknęłam przeciągle, nie otwierając jednak oczu.

- Yongsun, ja też cię proszę — odpowiedział łagodnie, poklepując mnie po głowie. Chłopak również brzmiał na zaspanego. — Zbierz się i przyjdź do kuchni, zjemy coś razem.

Słysząc dźwięk zamykanych drzwi, zacisnęłam mocniej powieki, jak gdyby miało mnie to wprawić w sen na tyle głęboki, że ani Yoongi, ani żadna moc tego świata nie zdołałaby mnie obudzić. Przynajmniej na czas trwania zajęć. Przynajmniej na czas trwania roku szkolnego.

Myślę, że większość z nas ma swoją ulubioną bajkę z dzieciństwa. Jedni z sentymentem wracają do ukochanych bohaterów i przygód. Drudzy zastanawiają się, jak głupimi za dziecka musieli być, skoro poświęcali czas na opowieści, których jedyną sensowną częścią były napisy końcowe.

Ja nie należę jednak do żadnej z wymienionych grup, ponieważ od czasów zepsucia się kasety VHS, Dawno temu w trawie nigdy więcej nie zostało przeze mnie obejrzane. Bardziej od treści filmu zapamiętałam to, jak przejmującym była rzeczywistość biednych owadów. Bardzo często myślałam o tym, jak ciężko musi im się żyć w świecie, w którym każda kropla deszczu jest jak sztorm, a każdy głaz wydaje się ogromną górą. W świecie, w którym jedynie najsilniejsze osobniki mają szansę na przeżycie i w którym ciężko o zgodę między gatunkami.

Pewnego razu moje zmartwienie stało się tak duże, że wybuchnęłam płaczem i wyznałam bratu, co leży mi na sercu. Yoongi przytulał mnie mocno do siebie i niezdarnie poprawiał moje spinki tak, aby włosy nie zasłaniały twarzy. Tego dnia chłopak wyznał mi, że światu ludzi niedaleko jest do świata owadów, a jedyną różnicą jest skala zarówno w sensie dosłownym, jak i przenośnym. Wtedy jeszcze nie do końca zrozumiałam, co chłopak chce mi przez to powiedzieć, jednak ucieszona przytaknęłam główką, kiedy obiecał, że ochroni mnie przed każdym zagrożeniem i zawsze będę przy nim bezpieczna.

Yoongi dotrzymał obietnicy, będąc mi największym wsparciem w najstraszniejszym mrowisku, jakim wraz z dorośnięciem i pojęciem metafory chłopaka, stała się dla mnie szkoła. Mój sentyment do wspomnianego filmu został, jednak miał już inny wydźwięk.

- Gdyby coś się działo, to zadzwoń, dobrze?

- Dobrze. Co będziesz dzisiaj porabiał? — zapytałam, poprawiając szal i czapkę.

- Jadę zobaczyć się z Jiminem, a potem przyjedzie do mnie Hoseok — odparł niepewnie, ściszając przy tym nieznacznie głos.

- Jaki Hoseok?

- Poznałem go ostatnio u Jimina, chodzą razem na warsztaty taneczne. Poza tym chłopak pisze też teksty i pomyślałem, że może spróbujemy skomponować coś razem.

- Czyżby mój brat stawał się towarzyski? — spytałam zaczepnie, szturchając go w ramię.

- Jeden przyjaciel więcej nie uczyni mnie towarzyskim, ale przyznam, że sam jestem zdziwiony — odparł rozbawiony, podając mi śniadaniówkę z przysmakami do szkoły. — Idź już młoda, chcę się jeszcze zdrzemnąć.

- No przecież już idę — posłałam chłopakowi ostatni uśmiech, aby z ciężkim oddechem zamknąć za sobą drzwi i wpaść prosto w szpony morderczego mrozu. O tej porze roku temperatury minusowe już nie zadziwiały, a szron na drogach spowalniał ruch. Skierowałam się w stronę przystanku, z którego prosto do szkoły miał zabrać mnie stary autokar, a dyszał tak głośno, jakby powielał mój narastający strach.

Jung Hoseok│Piece of Peace ✿Where stories live. Discover now