33

909 122 14
                                    


Następny dzień był taki jak wszystkie inne.

Był poniedziałek, czego się spodziewasz?

Wstałem wcześnie, więc wziąłem prysznic, a potem wybrałem odpowiednie na lekcje ubrania, co zwykle oznaczało bluzę i podkoszulek.

Przewróciłem oczami, patrząc na mojego kolegę z pokoju i rzuciłem się na jego łóżko. Zaczepiałem go ze złośliwym uśmiechem. Louis był okropnie drażliwy i wił się, starając ochronić się przed moim atakiem łaskotania i chichocząc złapał mnie za ręce.

Z rozbawionym, ale złym spojrzeniem i wypuścił moje dłonie i wskazał na zegar, nawet jeśli było cholernie wcześnie. Ale Louis będąc Louisem przewrócił oczami i położył się.

Oh, nie. Nie po raz kolejny.

Wspiąłem się na jego łóżko i skoczyłem na niego, sprawiając, że jęknął, gdy zrzucił mnie z siebie. Spadłem na podłogę i poturlałem się ze śmiechem. To było śmieszne, drażnienie Louisa, gdy nie chciał wstać.

Usiadłem na podłodze, uśmiechając się, gdy szatyn na mnie spojrzał.

- Dzień dobry. - mignąłem bezczelnie. Uśmiechnął się.

- Liam nie spał tutaj? - dokuczyłem, a on się zarumienił.

Kochane. Wyglądają teraz jak coś poważnego. I bardzo cieszyłem się szczęściem mojego przyjaciela. Louis zasługiwał na kogoś takiego jak Liam, który zrobiłby wszystko, by szatyn był szczęśliwy.

Louis mówił mi, że to Liam zapytał go czy będzie jego chłopakiem.

- Nie, dzisiaj nie. - kiwnął głową. - A kiedy ty zamierzasz pocałować pana Malika, co? - zarumieniłem się wściekle i uderzyłem go.

Ale całowanie Zayna, wow. To brzmi za bardzo nierealnie aby było prawdą.

Wyszedł z pokoju, podnosząc swoje ubrania i poszedł do łazienki, a ja nie mając niczego lepszego do roboty, wyszedłem z pokoju. Ale jeśli pójdę do swojej ławki, to nie zdążę na lekcje.

Schodząc po pustych schodach, włożyłem ręce do kieszeni bluzy, by zwalczyć chłód porannego wiatru. Skierowałem się w stronę szkoły, przechodząc obok budynku nauczycieli, by dostać się do zamierzonego celu.

I zgodnie z nawykiem, spojrzałem na okno Zayna, który oczywiście wciąż musiał być w łóżku. Cholera, ja i Louis musimy być jak poranne ptaszki. Zrozumiałem to, gdy widziałem niebo w kolorze różu i żółci.

Tak szybko, jak wszedłem do budynku, ktoś klepnął moje ramię, sprawiając, że się zatrzymałem.

Odwróciłem się z ręką na sercu, a jego bicie przyspieszyło jeszcze bardziej, gdy zauważyłem Zayna, stojącego tutaj w oversize'owym, beżowym swetrze, szarej beanie i w jego znaku rozpoznawczym, obcisłych jeansach. Przełknąłem ślinę, rzucając mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił.

- Co tu robisz tak wcześnie? - mignął z uniesioną brwią.

Zarumieniłem się. - Co tu robisz tak wcześnie?

Uśmiechnął się. - Musiałem dokończyć przygotowanie do lekcji. A ty? - skrzyżował ramiona.

- Jestem jakby porannym ptaszkiem. Nawet w poniedziałki. - zmarszczyłem nos, gdy opuściłem ręce. Wow, jestem dziwny.

- Cóż, jestem szczęśliwy, że cię złapałem. Chodź, chcę ci coś pokazać. - mignął, delikatny uśmiech zawitał na jego ustach, gdy owinął rękę wokół moich ramion, prowadząc mnie do sali od plastyki.

I to nagle uderzyło we mnie. To był pierwszy raz, gdy będziemy gdzieś sami, w jakimś innym miejscu niż na ławce. Mój żołądek skręcał się, w ten dobry sposób, gdy poczułem jak Zayn trzyma teraz swoje ramię na dolnej części moich pleców.

Powtarzałem sobie, by się w tym nie zagubić. Zayn, niesamowity, idealny Zayn właśnie mnie obejmował. Odwzajemniał moje uczucia. I udowadniał mi, że naprawdę miał na myśli wszystko, co wtedy powiedział. Sprawiałem, że był szczęśliwy, tak samo jak on robił to dla mnie.

Ale nie mogę przekonać siebie, by uwierzyć w to stuprocentowo.

I chciałem się za to spoliczkować.

Dlaczego nie mogę po prostu iść z prądem?

Dlaczego ten ostrożny, pesymistyczny Niall nigdy nie pozwala przejąć kontroli temu podnieconemu, śmiałemu Niallowi?

Tak szybko jak weszliśmy do klasy, Zayn złapał mnie za rękę, splatając nasze palce, sprawiając, że moje policzki zapłonęły, gdy spojrzałem w jego oczy; błyszczały z radości. Przygryzłem dolną wargę, by powstrzymać uśmiech.

O mój Boże. O mój Boże.

W końcu rozejrzałem się po klasie i zobaczyłem rozłożone na dzisiejsze zajęcia sztalugi, tak jak powiedział Zayn.

Zaprowadził mnie do swojego biurka i puścił moją rękę. Otworzył je kluczem i podał mi złożoną kartkę.

- To list. Wiem, że to nie moja kolej, albo może i tak, ale chciałem coś powiedzieć. Właściwie to dużo. Po prostu.. przeczytaj go. - mignął, a potem przeczesał włosy palcami, uśmiechając się uroczo, a ja odwzajemniłem gest i skinąłem głową, obracając kartkę w dłoniach.

Spotkałem oczy Zayna, patrzyliśmy się na siebie, mój oddech nagle zwolnił, gdy on wreszcie posunął się do przodu i objął mnie w pasie, przyciągając do siebie.

- Jesteśmi bezpieczni tutaj, zaufaj mi. - mignął, gdy zauważył mój stres. Skinąłem, biorąc głęboki wdech, gdy spojrzałem na jego piękne, szczere oczy.

Nie wierzę, że to się dzieje. Zayn i ja, sami. Czy coś się wydarzy?

Cóż, naprawdę się tym nie przejmuję. Bycie razem, z dala od innych, bez znaczenia gdzie, jest najlepszą rzeczą dla mnie.

Gdy poczułem jak Zayn znów splata nasze palce razem, ściskając moje dłonie, jakby starał się mnie uspokoić, moje usta ułożyły się w onieśmielony uśmiech.

To jest pierwszy raz, gdy mogę nazwać się najszczęśliwszym popaprańcem na ziemi.

-----------

pamiętajcie o gwiazdce i komentarzu jeśli spodobał wam się rozdział :)

Smile [Ziall] - tłumaczenieWhere stories live. Discover now