Cz. 4 Yaku

341 18 1
                                    

Obudziłem się i niechętnie otworzyłem zaspane oczy. Pierwsze co ujrzałem to buźka mojego chłopca. 

L: Dzień dobry

Przywitał się uśmiechnięty. Ja nie wiem ile razy dziennie on się może uśmiechać, ale mam nadzieję, że jak najwięcej. Przetarłem oczy dłońmi i spytałem zaspanym głosem:

Y: Długo spałem?

L: Raczej nie. Ja też się przed chwilą obudziłem

Y: Rozumiem...

Ziewnąłem zamykając mocno oczy i zamrugałem kilka razy po wszystkim, wtedy właśnie poczułem jak kotek całuje mnie w policzek, na co uśmiechnąłem się promiennie.

Taką pobudkę mogę mieć codziennie.

Pomyślałem zadowolony.

Y: Jesteś strasznie słodki, wiesz?

Widziałem wypieki na jego twarzy. To najsłodszy widok pod słońcem!

L: N-nieprawda. Jesteś dużo słodszy

Y: Pff! Wcale nie

L: Wcale tak

Zaczął mnie łaskotać co oznaczało tylko jedno. Skończyły mu się argumenty.

Y: L-Lev p-przestań!

Wierciłem się i śmiałem na raz. Na szczęście niedługo potem przestał. Wtedy złapałem jego dłoń i splotłem nasze palce ze sobą. W tej samej chwili spojrzeliśmy na siebie nawzajem.

L: Mój kochany

Wyszeptał z uśmiechem na ustach, przez co ja spaliłem dorodnego buraczka.

Y: A-a ty mój...

Srebrnowłosy wykorzystał sytuację i dał mi całusa w czoło. Jest taki kochany...

Y: Tym razem ci odpuszczę

Szczerze mówiąc nasze kłótnie były słodkie, więc nawet zaczynałem je lubić.

Y: To co teraz robimy?

Zapytałem tuląc się do jego ręki. Jakaś taka bardziej umięśniona się zrobiła odkąd skończyłem liceum. Widać, że chłopak ćwiczył.

L: Tulimy się

W tym samym momencie zaczęliśmy się śmiać. 

Żywy pluszak z niego.

Y: Ja już to robię i nie zamierzam przestać, więc jeśli ktoś zapuka do drzwi, lub zadzwoni to będzie oglądać kwiatki od spodu

Nienawidziłem jak się nam przerywało i chyba nawet nie żartowałem z tą groźbą.

L: Kocham cię

Głos Levka uspokoił mnie trochę i mimowolnie się uśmiechnąłem. Był jedyną osoba, która sprawiała, że jestem szczęśliwy 24/7.

Y: Ja ciebie też

Wtuliłem się w jego ramię, na co ten pogłaskał mnie po włosach. Było mi wtedy naprawdę dobrze. Do czasu...

Właśnie zadzwonił mój telefon i już wiedziałem, aby szykować kosę. Czułem jak prawa powieka zaczyna mi lekko podrygiwać. Chwyciłem telefon i próbując zachować spokój spojrzałem na dzwoniącą osobę i już wiedziałem, że nie ma się co powstrzymywać. Odebrałem, więc. Kapitan zdążył się tylko przywitać...

Y: UDUSZĘ CIĘ WŁASNĄ PODUSZKĄ KIEDY BĘDZIESZ SPAĆ KUROO!

Poleciałyby gorsze słowa w stronę Tetsurou, ale obok był Lev i nie mogłem AŻ TAK dać ponieść się emocjom.

𝑊𝑧𝑟𝑜𝑠𝑡 𝑁𝑖𝑒 𝑀𝑎 𝑍𝑛𝑎𝑐𝑧𝑒𝑛𝑖𝑎 | 𝑌𝑎𝑘𝑢𝐿𝑒𝑣Where stories live. Discover now