7

86 8 0
                                    

Kiedy tylko Blaine dowiedział się o historii z sernikiem stwierdził, że Kurt potrzebuje mieć zawsze sernik pod ręką, kiedy będzie mu to potrzebne, więc kupił zapas na tydzień, gdy jechali do domu Andersona.

- Po co tego aż tyle Blainey? Nie zjesz tego wszystkiego.

- To dla ciebie, jakby ci się trochę polepszyło, to może apetyt ci wróci. Wyszedłeś z domu w kocu, więc potrzebujesz sernika.

- Z rodzynkami czy bez? - Blaine zapiął pasy

- Bez. Co ty mnie masz za potwora? - zrobił komiczną minę, a Kurt się blado uśmiechnął.

- Dziękuję. Nie tylko za sernik. Za wszystko. Że mnie nie posłuchałeś i, że pozwalasz mi u siebie zostać.

- To nic takiego. Nie wiem, co bym zrobił na twoim miejscu.

- Co się stało z twoim ojcem? Zawsze mówisz, że twoja mama gdzieś jest, a nigdy o nim nie wspominasz.

- Żyje i ma się dobrze. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo mój kontakt z nim zakończył się po procesie rozwodu moich rodziców, ale alimenty przychodzą w dziwnie dużych kwotach, więc ma się dobrze. Chyba chce pokazać mojej mamie, że dobrze sobie radzi. On mu też, dlatego jej nie ma nigdy w domu.

- Przykro mi.

- Nie, daj spokój. Masz dosyć swoich zmartwień, a on i tak był dupkiem.

- Mogę wiedzieć, co zrobił? - Kurt zapomniał o tym, że jego tata leżał w szpitalu i skierował uwagę na ojca przyjaciela

- Chciał mnie wysłać na terapię, żebym przestał być gejem. Mama się nie zgodziła, a on powiedział, że nie chce mieć nie normalnego syna, ale to był tylko wierzchołek góry lodowej. Od dawna między nimi była napięta atmosfera, a to przeważyło szalę.

- Masz absolutne prawo nazywania go dupkiem, ale to dalej twój ojciec. Masz jego geny. To, co powiedział nie jest fajne, ale...

- Wiesz, dlaczego nikt nic nie wie ode mnie o nim? - Blaine przerwał Kurt'owi i spojrzał na niego - Bo chcę o nim zapomnieć - szatyn otulił się mocniej kocem i nic już nie powiedzieli do siebie w drodze do domu bruneta. Oboje bali się, że powiedzą coś nieodpowiedniego o rodzicach drugiego. Nie rozmawiali ze sobą, ale Blaine nie pozwalał Kurt'owi przebywać samemu w jednym pomieszczeniu, bo bał się, że ten zacznie płakać, a on nie będzie mógł nic na to poradzić.

- Nie musisz być ciągle w pobliżu - powiedział nagle Kurt - Nic mi nie będzie, jak przez chwilę będę sam.

- Potrzebujesz czegoś? Może herbaty lub wody? Może jesteś głodny?

- Jestem przygnębiony, nie chory. Dam sobie radę. Jest dobrze - Blaine westchnął i chciał wyjść z salonu - Ale herbatą nie pogardzę

- Dobrze. Herbata, sernik i film.

- Nie wspominałem o dwóch ostat... - Kurt spojrzał w jego stronę, ale on już zniknął za drzwiami. Po chwili Blaine wrócił, położył kubki na stoliku i włączył musical - Dlaczego...

- Lubisz musicale, a sernika kupiłem tyle, że musimy go zjeść - podał widelec Kurt'owi i zaczęli jeść ciasto z opakowania - Idziesz jutro do szkoły? - zapytał Blaine, gdy Kurt już spasował z ciastem

- Wydaje mi się, że nie mam wyboru. W końcu nie ma teraz, kto mnie zwolnić.

- Pani Pillsbury o wszystkim wie i wydaje mi się, że w świetle tego, co się stało zrobią wyjątek.

- Muszę iść do szkoły, żeby odciągnąć swoje myśli. Inaczej pojadę do szpitala, spędzę tam cały dzień i będzie jeszcze gorzej. Czasami niewiedza jest lepsza, ale tylko wtedy, gdy sam możesz o tym decydować. Inaczej to nie ma sensu. W zasadzie cały ten miesiąc nie ma sensu. Najpierw straciłem kontakt z przyjaciółmi, a teraz mogę stracić tatę. - Blaine odłożył pudełko z resztą ciasta

Somebody loves you || Klaine Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang