3

94 8 0
                                    

Kurt tak, jak obiecał przyjaciółce w pierwszym tygodniu szkoły poszedł na przesłuchania do chóru i do drużyny cheerleaderek. Do obu chłopak się dostał, co bardzo ucieszyło Brittany, bo oznaczało to dla niej, że będzie mogła spędzać z nim więcej czasu. Hummel zdążył dosyć szybko zaprzyjaźnić się już z paroma osobami z chóru i następnego tygodnia Kurt szedł, rozmawiając z Tiną i nagle ktoś go popchnął mocno na szafki przez nieznanego mu futbollistę. Santana stała niedaleko, więc szybko próbowała dogonić napastnika.

- Ejj Karofsky! - ten nie zareagował, więc złapała go za tył kurtki sportowej - Mówię do ciebie - odwrócił się

- Czego chcesz Lopez? - wyrwał się z jej rąk

- Przeproś tego chłopaka i pomóż mu wstać.

- Bo co? - uniósł wysoko podbródek

- Bo to mój przyjaciel, a ja we włosach mam mnóstwo upchanych żyletek i jak tego nie zrobisz, to wypróbuję je na tobie.

- Jeszcze czego Lopez.

- Policzymy się. To ma się już nie powtórzyć - pogroziła mu palcem, a on przewrócił oczami i poszedł do swoich przyjaciół. Dziewczyna szybko podbiegła do Kurta - Wszystko dobrze? - podała mu rękę

- Tak, ale dałbym sobie radę. Dziękuję - wstał za jej pomocą - Dlaczego to robisz?

- Jakoś nie widzę tu, żeby ta Azjatka, z którą rozmawiałeś ci pomogła.

- Tina? To nie ważne. Nic się nie stało.

- Jasne, ale razem było fajniej. Poza tym mam nadzieję, że kiedyś wstawisz się za mną u Brittany.

- Może po twoim przyznaniu się do orientacji - Kurt spojrzał na swój strój i go poprawił - Nie rozumiem, dlaczego w tej szkole chodzi plotka, że jesteś wredna.

- Bo jestem, ale polubiłam cię - Santana się uśmiechnęła - Ale nie niszcz mi mojej reputacji.

- Oczywiście. Nie mogę uwierzyć, że kibicujemy takim idiotom.

- Tak, to głupki. Jak to się powtórzy, to masz mi o tym powiedzieć. Albo Blaine'owi on też się wstawi za tobą. - Santana złapała go za rękę - Chodź, odprowadzę cię bezpiecznie na trening.

- Dobrze - chłopak się zaśmiał

- Jak było w Nowym Jorku w szkole? Też były takie zacofane osoby, jak Karofsky?

- Trochę, ale tam nikt się nade mną nie wyżywał. Nauczyciele na to nie pozwalali.

- Jasne. Muszę ci coś powiedzieć - zatrzymała się na chwilę - Jako, że jesteś naszym nowym przyjacielem.

- Waszym? - Kurt uniósł brwi

- Moim i Blaine'a. Wiesz o mojej orientacji i czuję się z tym bezpiecznie i wiem, że nie powinnam, bo to nie moja sprawa, ale wydaje mi się, że powinniśmy być z tobą szczerzy. Blaine jest gejem - ostatnie zdanie szepnęła mu do ucha, a Kurt poczuł dziwną ulgę, kiedy się o tym dowiedział - Proszę nie mów o tym nikomu. Nawet Blaine'owi, bo by mnie zabił.

- Dobrze - Santana nagle go przytuliła, co go zdziwiło - Okej... - objął ją

- Dziękuję - puściła go - Dobrze jest mieć kogoś, poza Blaine'm, komu można zaufać.

- Znasz mnie trzeci tydzień.

- Wiem, ale gdyby ktokolwiek inny się dowiedział tego o mnie, to bym już była skończona w tej szkole - poszli na trening Cheerios.

Następnego dnia Blaine snuł się korytarzami szkoły i zauważył, że JBI rozdawał gazety krzycząc coś, że jest coś o Santanie. Szybko wyrwał mu jedną gazetę, żeby zobaczyć, co tam było, a gdy przeczytał jeszcze szybciej przybił Jacoba do szafek.

Somebody loves you || Klaine Where stories live. Discover now