4: Eksplozja? Brak prądu? Czas na rekonesans!

276 18 8
                                    

Nie jestem pewna ile biegłam, ale zapewne dość długo, gdyż znalazłam się przy stadionie baseball'owym który oddalony jest jakieś 15 min drogi samochodem, więc z buta wychodzi gdzieś 30min, ale mniejsza o to, miałam przekroczyć kraty oddzielające murawę, a trybuny kiedy kątem oka zobaczyłam niebieskie coś. Szybkim ruchem schowałam się w cieniu, aby "postać" mnie nie dostrzegła, chyba się udało. Zza drzewa obserwowałam co to coś robiło, zauważyłam, że w ręce ma kij baseball'owy, zapewne przyszło sobie pograć, jednak nagle niebieski pojawił się na przeciwko miejsca gdzie stał wcześniej, tym razem w masce oraz wielkiej rękawicy, dało się słyszeć jakby coś mówiło pod nosem, jednak stałam za daleko aby usłyszeć, chwilę później znów osobnik się przemieścił, jak na takie małe coś to muszę przyznać, było szybkie... Trochę za szybkie. Istota teraz leżała na ziemi i wąchała kwiatka tylko po to, by za chwilę znów zmienić miejsce.
Po jeszcze paru nagłych zmianach pozycji to coś zaczęło grać, jego prędkość pozwoliła mu grać z samym sobą, rzucił sobie piłkę, po czym w mniej niż pół sekundy zjawił się na polu odbijającego, zrobił zamach i wystrzelił piłkę, byłam pod wrażeniem jak daleko udało mu się uderzyć. Niebieski zaczął biec z bazy do bazy, robiąc tzw. "home-run". Uradowany swoim osiągnięciem skoczył, aby przybić piątkę z powietrzem, po czym nagle posmutniał.
Nie będę oszukiwać, zrobiło mi się tego czegoś szkoda. Nagle, postać zaczęła robić kółka w naprawdę szybkim tępie, po chwili też z niebieskiego futra zaczęły lecieć pioruny, aż postać całą zaświeciła się na niebiesko, wydzierając się w niebo głosy aż uleciała z niej energia, wyczułam, że jest potężna więc zaalarmowana wyciągnęłam moje skrzydła i się nimi zasłoniłam, jednak i tak siła, z jaką mnie uderzyła była na tyle mocna, aby zwalić mnie z nóg, na moje nieszczęście za mną był konar drzewa, potknęłam się o niego i z dość głośnym łupnięciem spotkałam się z ziemią.
*Sonic's POV*
Kiedy się już uspokoiłem rozejrzałem się;
- Eee... Jestem pewny, że nikt nie zauważył tego wielkiego, niebieskiego wybuchu, no nie? - Zapytałem powietrza, nagle do moich uszu doszło głuche łupnięcie, gdzieś w pobliżu drzew otaczających boisko, i zduszony, kobiecy głos, lekko przestraszony, że ktoś mnie widział podeszłem bliżej źródła odgłosu, leżał tam uschnięty konar drzewa, a za nim... Człowiek ze skrzydłami?!
- Hej, kim jesteś, co tu robisz? I czy widziałaś to, co było przed chwilą? - Zapytałem nieznajomej, nie mogłem zobaczyć jej twarzy, gdyż miała zakrytą przez jej czerwono-pomarańczowe skrzydła, dziewczyna zdała się usłyszeć mnie, lecz szybko odwróciła się na brzuch, wstała, i plecami odwróconymi do mnie schowała skrzydła i pobiegła spowrotem do lasu nie mówiąc ani słowa
- H-hej! Zaczekaj, nie zrobię ci krzywdy, chce tylko wiedzieć kim ty jesteś? - Wykrzyczałem za nią, gdy ta dochodziła już do drzew, nie tracąc ani chwili dłużej, używając mojej super prędkości poleciałem za nią, jednak, gdy tylko ją dosięgnąłem ta po prostu znikła, jakby ślad po niej zaginął...
- Ahhh, świetnie... Teraz nie wiem, czy jestem tu bezpieczny czy też nie, a co, jeśli widziała tą całą eksplozję? Brawo Sonic znowu dałeś o sobie znać... - skarciłem sam siebie, po czym zdecydowałem, aby wrócić do mojej jaskini.
*(Y/N)'s POV*
- Uff... Mało brakowało a by mnie złapał... - Pomyślałam sama do siebie, stojąc pod drzwiami domu. Głęboko wzdychając weszłam do środka tylko po to, aby powitała mnie zupełna ciemność.
Dziwne, mama wiem, że poszła na nocke do pracy ale ojciec? Czyżby tata już spał, że tak ciemno na chacie? Pomyślałam, aż poczułam jak o kogoś uderzam, postać odwróciła się z telefonem w moją stronę, był to Tom.
- Ał... Trochę zabolało - Mruknęłam
- Widzę, że już wróciłaś, wiem, że się wściekłaś i w ogóle, ale czy to ty odpowiadasz za ten brak prądu na całej zachodniej kuli? - Zapytał tata
- Że co? Jasne, że nie, nie mam takiej mocy, ani intencji aby odciąć połowę świata od prądu, w ogóle jak to, że go nie ma? Kiedy wysiadł?
- Jakieś... 10 minut temu, a Wade już dostał zawału od telefonów - Wyjaśnił
- 10min hm? To pewnie sprawa tego niebieskiego czegoś - szepnęłam pod nosem
- Huh? Mówiłaś coś?
- Nie, nic, po prostu dziwne, że tak nagle wysiadł... Tak czy inaczej jestem lekko zmęczona, także ja już się położę - Oznajmiłam
- Niech ci będzie, dobranoc, śpij dobrze i kocham cię - Powiedział tata
- Branoc, ja cię też - odpowiedziałam wchodząc po schodach
To był naprawdę długi dzień... Pomyślałam.
=Time Skip - Następny dzień=
*Sonic's POV*
Nad ranem obudziły mnie jakieś dziwne szmery na zewnątrz, zaciekawiony wyszłem na zewnątrz i schowawszy się za głazem obserwowałem, jak jakieś dziwnie wyglądające drony wraz z uzbrojonymi żołnierzami i psami badają teren...
- Okej, spokojnie, wszystko jest w porządku, pograłeś sobie trochę w baseball'a, delikatnie wkurzyłeś, piorun wystrzelił ci z tyłka a teraz ciebie szukają... - Mówiąc to popędziłem spowrotem do mojej kryjówki, po drodze próbując się uspokoić.
- Dobra, więc ziemia nie jest już bezpieczna, czas na plan B; Mushroomville - zacząłem chaotycznie biec po jaskini - Muszę się spakować, tylko najpotrzebniejsze rzeczy - po kolei pakowałem przedmioty do plecaka
- Oki, szczoteczka do zębów, pasta, żel do włosów, lampka nocna, ta śmieszna czapka, w połowie zjedzona kantalupa... O, i jeszcze moja świeca zapachowa, aaaa i kolekcja komiksów, pufa... Czy pufa się w ogóle zmieści do plecaka? Nie, nie, nie... To niedorzeczne, dobra, co jeszcze? Pierścienie... No przecież, że pierścienie! - wyjąłem pierścień z worka - Okej więc, czas pierścieni, planeto grzybów nadchodzę! - miałem już go rzucać, kiedy dosłownie nade mną usłyszałem szczekające psy oraz drony - O nie! Już tutaj są! Muszę znaleźć inne miejsce... - Przy wyjściu odwróciłem się w stronę mojego dotychczasowego domu i rozglądając się poraz ostatni powiedziałem
- Żegnaj, jaskinio. - Po czym wyszedłem
*(Y/N)'s POV*
Wstałam gdzieś około 11, wzięłam poranny prysznic, ubrałam się po czym zeszłam na dół do kuchni, zostałam tam Toma, bazgrącego coś na mapie, zaciekawiona podeszłam do niego i zapytałam;
- Hej tato, co robisz?
- A, hejka, nic wielkiego, oznaczam trasę stąd do San Francisco
- Mhm, spoko - westchnęłam, ponownie lekko zirytowana faktem, że niedługo znów będę musiała zmienić miejsce zamieszkania, skierowałam się w stronę lodówki i wyjęłam masło oraz szynkę, potem podeszłam do chlebaka i zaczęłam robić sobie śniadanie, chwilę po, biorąc gryza usłyszałam dzwonek, pewnie dzwoniła mama aby się spytać co u nas... Tom odebrał a ja, zagryzając po cichu kanapeczkę słuchałam ich rozmowy, tak, jako feniks mam też lepszy zmysł słuchu, a więc bez problemu mogę podsłuchiwać rozmów telefonicznych.
- Hej! - Zaczął tata
- Hejka...
- Co porabiasz? - zapytał
- A tam, koloruje sobie z Jojo i Rachel - odpowiedziała Maddie
- Hmm, brzmi... W połowie fajnie, w ogóle, mieliśmy zwarcie, całe miasteczko pochłonęła ciemność, coś jakby dawało mi znak, aby jak najszybciej wyjechać z tej dziury - powiedział tata, na co ja tylko westchnęłam
- Haha, Wade pewnie odszedł od zmysłów - zaśmiała się
- Cjaaa... I tak nie ma za dużo do stracenia, a co u twojej siostry? Zdążyła ciebie już przekonać aby mnie zostawić?
- Nie, aczkolwiek poradziła mi, aby sprawdzić twój telefon żebyś czasem nie miał jakichś aplikacji randkowych
- Ehhh, jedyne aplikacje, jakie mam to te, które były już zainstalowane tam w momencie kupna - Wzruszył ramionami - No i Olive Garden.
- No tak, bo jeśli tam jesteś... - Zaczęła matka
- ...To jesteś rodziną - dokończył ojciec
Z mojego podsłuchiwania wyrwał mnie dźwięk jakby ktoś wywrócił nam kubły na śmieci, zdaje się, że Thomas również to usłyszał, razem z nim podeszłam do okna i wyjrzałam
- No nie... Szopy wróciły - Powiedział przez słuchawkę po czym poleciał do komody, z której wyjął pistolet usypiający - ale idealnie się składa,że tym razem mam dla nich prezent - prze ładował magazynek.
Nie powiem, na myśl o tym, że chciał je uśpić zrobiło mi się ich szkoda, w końcu... Szukali tylko pożywienia aby przetrać, tak jak ja kiedyś...
- Lepiej aby tą niespodzianką nie okazał się mój usypiacz. Wyluzuj, one są po prostu głodne, pamiętaj jak było z (Y/N)... A poza tym, ta broń jest na niedźwiedzie.
- To dobrze, przynajmniej jest pewność, że zadziała.
- Tom! - Wydarła się do słuchawki
- Tylko żartuje! Użyje to tylko po to, aby je wystraszyć... Mam nadzieję że na śmierć - to zdanie powiedział ciszej, po czym szybko dodał - Kocham cię, paaa! - I z tym się rozłączył.
- Tato, przemyśl to jeszcze, po co zabijać niewinne stworzenia? - Zapytałam
- Nic im nie będzie, po prostu pójdą sobie spać - oznajmił, po czym poleciał w stronę garażu, ja popędziłam za nim, aby go odwieść od tego pomysłu.
Słysząc, jak ktoś do siebie gada, Tom wyważył drzwi z kopniaka, krzycząc przy tym te typowe zdanie policjantów...
Kiedy obaj przekroczyliśmy próg garażu, naszym oczom ukazała się ta cała niebieska istota z wczoraj, zarówno ona, jak i my staliśmy w miejscu, totalnie sparaliżowani, kosmita, jako pierwszy wybudził się z transu, i żeby nie wzbudzać podejrzeń odezwał się;
- Eee... Miau?
Fakt, że to coś umiało mówić wystraszyło nas do tego stopnia, że zaczęliśmy krzyczeć z przerażenia, prowadząc do tego, że niebieski również wydał okrzyk przerażenia, po chwili się jednak opamiętałam, i już miałam podchodzić do tego czegoś aby go jakoś uspokoić, jednak Tom, wpadł na cudowny pomysł aby go potraktować pistoletem usypiającym, stanęłam więc w miejscu, posyłając groźne spojrzenie ojcu, a postać wydała ciche "Auć!", po czym powoli tracąc czucie w nogach wywaliła się, jednak przed tym, pod nosem wymamrotała coś o San Francisco. Nie zauważyłam, jak z jej ręki wypada złoty pierścień, a po nim cała sakiewka, obręcz po zetknięciu z ziemią otworzyła portal do wymienionego miasta, a dokładniej jego centrum, gdzie wleciała sakiewka, lądując na piramido-podobnym budynku. Zauważywszy, iż jestem tuż obok niego, ze strachu odskoczyłam w bok, aby tam nie wlecieć. Zdziwiło mnie to, że kosmita był w posiadaniu owych teleporterów.
Pamiętam, że kiedy jeszcze byłam mała i mieszkałam w moim pierwotnym wymiarze rodzice mi opowiadali o legendarnych pierścieniach które mogły ciebie przenieść w dowolne miejsce, wspominali też, że to właśnie naszyjnik, który teraz nosze został ponoć wykonany przez tego samego czarodzieja.
Po około 2 minutach portal zaczął zanikać, a ledwo przytomny nieznajomy zdążył wybełkotać małe "O, nie!" nim zupełnie odpłynął.
- I co my teraz z nim zrobimy? - Zapytałam
- N-nie wiem, weźmy go do domu i zamknijmy w klatce, potem pomyślimy co dalej - odpowiedział
- Nie no, genialny pomysł, wiesz? - odpowiedziałam sarkastycznie, jednakże zdecydowałam się mu pomóc, razem zanieśliśmy ciało do domu i zamknęliśmy czekając na nie wiadomo co...
================================
No i w końcu akcja zaczyna się rozkręcać :D

Fire & Lightning | (MOVIE)Sonic x ReaderWhere stories live. Discover now