Zazdrość pierwszym krokiem do kłótni *16*

1.2K 72 13
                                    

Wielkimi krokami zbliżał się październik. Miesiąc wypełniony według Taehyunga depresyjną pogodą, wiecznymi opadami deszczu i burzami, które potrafiły przerazić nawet największego chojraka. Widać było, że lato na dobre opuściło Seoul, niechybnie pchając w ich stronę depresyjną jesień i złowieszczą zimę. 

Przez codzienne opady, niską temperaturę i ogólnie niezbyt zachęcającą pogodę do wychodzenia gdziekolwiek Tae spędzał niemalże całe dnie w domu z Odim, bawiąc się z wciąż rosnącym pieskiem w najlepsze. Chyba nawet przestał się przejmować jego wielkością, bo szczeniak z małej, jasnej kuleczki zamienił się w całkiem dużego domowego strażnika, który podczas nieobecności Gguka zajmował dumną rolę opiekuna zarówno Taehyunga jak i ich maluszka. 

Życie wciąż toczyło się dalej, jednak zmalał w nim dynamizm. Yoongi z Jiminem wpadali do nich coraz rzadziej, tłumacząc to albo pracą, albo brakiem sił czy nawet chęci, aby opuścić ciepły dom i tłuc się w aucie blisko pół godziny w korkach. 

Od czasu do czasu odwiedzał ich Taeyong wraz z Jaehyunem, jednak i oni ograniczyli ilość spotkań. To naprawdę naturalne, że po ciężkim dniu oboje woleli spędzić trochę czasu razem, miziając się w najlepsze czy bawiąc się z córeczką. 

Przez te dziwne osamotnienie Tae nie raz miał okazję płakać, bo mimo iż Gguk zapewniał, że nie będzie już brał udziału w akcjach poza terenem zamieszkania, tak ilość zagranicznych wyjazdów jakby się zwiększyła, co powodowało w mężczyźnie poczucie samotności i braku wsparcia. 

Tak więc, gdy pewnego deszczowego dnia trafiła się okazja, aby spędzić z młodszym trochę czasu razem, oboje nie wzbraniali się przed wizją wspólnej kąpieli, aby napawać się obecnością drugiego jak najdłużej. 

— Ggukie, kochanie? — zapytał w pewnym momencie, czując, że młodszy mąż lekko przysypia, wciąż trzymając go w ramionach, do tego delikatnie głaszcząc jego okrąglutki brzuszek. Tae rozumiał wszystko, wiedział, że praca małżonka nigdy nie była łatwa, a teraz doszły do tego jeszcze problemy natury prywatnej. Brunet, jako głowa rodziny przeżywał wszystko dwa razy bardziej, nie raz dostając od tego migreny. 

— Tak, kotku?

— Bo wiesz, mamy już początek października, a co za tym idzie już szósty miesiąc ciąży, i... myślę, że powinniśmy zastanowić się nad imieniem dla naszego maluszka. Sam wiesz jak to u nas jest, nigdy nie wiadomo co przyniesie jutro, wszystko może się zmienić dosłownie w każdej chwili i czułbym się lepiej, gdybym znał odpowiedź choć na te jakże proste pytanie, jak imię dla naszego synka. 

— Tak... racja. Zupełnie wypadło mi to z głowy, przepraszam. Masz już jakiś pomysł, słoneczko? — zapytał, całując z czułością bok szczęki ukochanego, nie przestając miziania go raz po brzuszku, a raz po biodrze. 

— Trochę nad tym myślałem, ale nie wiem, czy nie będziesz na mnie o to zły, Ggukie. 

— Hm? Dlaczego miałbym być, co?

— No bo... chciałbym, aby nasz maluszek nazywał się Jaewoo. Ale to naprawdę nic pewnego, możesz się wypowiedzieć na ten temat, wiedząc, jakie dziwne czy trudne może to dla ciebie być. 

Co odpowiedział młodszy? 

Zupełnie nic. Słowa męża go jednym słowem zatkały, bo Tae chciał nazwać ich bąbla imieniem zmarłego tragicznie ojca Gguka, którego przecież nigdy nie poznał, wiedząc jednak jak dużo mężczyzna znaczył dla ukochanego. To byłoby swego rodzaju uhonorowanie, to tak jakby cząstka jego samego wciąż żyła w ciele ich aniołka. 

Cisza jaka nastała po słowach Taehyunga była tak potwornie złowroga i martwa, że Tae bał się odwrócić w stronę męża i sprawdzić, jak On na to wszystko zareagował. 

Little warrior - TaekookWhere stories live. Discover now