23. Lily

331 14 12
                                    

 Wśród ogólnej letniej ciszy rozległ się głośny trzask teleportacji. Na ganku przed imponująco wielkim domem wylądowała młoda rudowłosa dziewczyna. Rozejrzała się i z uśmiechem zapukała do drzwi. W jej stronę podbiegły dwa małe kurczaki, które zawzięcie walczyły o świeżo schwytaną gąsienicę. 

- Jesteś!- ucieszyła się kobieta, która otworzyła. Na ręku miała małego chłopca. 

- Witaj maluchu. - powiedziała Lily w stronę dziecka i przytuliła przyjaciółkę.- Tak się cieszę, że w końcu cię widzę.

- Ciebie też dobrze widzieć. Artur jest w pracy, ale myślę, że zdążycie się spotkać, jeśli zostaniesz na kolację. 

- Poczekam, żeby się przywitać. - powiedziała z uśmiechem. 

Kobiety przeszły do salonu. Molly posadziła synka na kocu obok drugiego dziecka i zaprosiła przyjaciółkę na kanapę. Na stoliku stał już sok i ciasteczka.

- A więc opowiadaj! Co się stało, że mogłaś przyjechać tylko na jeden dzień?

-Cóż, to trochę długa historia... Jadę do Włoch... Z Jamesem..- wydukała i zaczerwieniła się.

- Że co?! - Molly zakrztusiła się sokiem. 

Lily ruszyła jej na pomoc, klepiąc ją po plecach. 

- Jak to z Jamesem?! I to do Włoch?!

- Pamiętasz jak ci pisałam, że uczymy się razem? No, więc Potter dostał świetne oceny z egzaminów, a jeszcze wcześniej okazało się, że dostał się do reprezentacji kraju w quidditchu. - przerwała na chwilę widząc zaskoczoną minę rozmówczyni.- James zaprosił mnie na parę dni do siebie i tam dostał list, że może zabrać ze sobą osobę towarzyszącą, która ma całkowicie opłacony wyjazd. Razem z rodzicami zdecydował, że w ramach podziękowania chcą, żebym z nim pojechała. Więc jadę!

- Czekaj, czekaj! Bo ja już się trochę pogubiłam, kochana. Jeszcze niedawno nie potrafiłaś przebywać z nim w jednym pomieszczeniu bez żadnej kłótni, a teraz jak gdyby nigdy nic uczysz się z nim całymi dniami, jeździsz do niego na wakacje i na dodatek wybieracie się razem do Włoch?!

- Noo... Tak jakby...- odparła Lily.

- Super! - ucieszyła się dziewczyna.

- Myślałam, że to źle czy coś... Tak na mnie naskoczyłaś.- powiedziała Evans całkowicie zbita z tropu.

- Nie nie nie. Ale jestem podekscytowana! Zawsze wiedziałam, że będziecie razem.

-Ale my NIE JESTEŚMY razem! - krzyknęła gwałtownie,  a chłopcy bawiący się na podłodze spojrzeli na nią z zainteresowaniem.

- Na to jeszcze przyjdzie czas. - uśmiechnęła się pani Weasley.- W końcu normalnie ze sobą rozmawiacie. Tak się cieszę!

Evans zamyśliła się, trochę zbita z tropu. Czy to naprawdę tak wygląda? Czy wszyscy tak na to patrzą?

- Kochanie, ja to widzę. Widzę jak się rumienisz, gdy mówisz o Jamesie. Nie powiesz mi, że nic do niego nie czujesz. - powiedziała Molly delikatnym i zarazem pocieszającym tonem.

Lily spojrzała na nią z dziwnym wzrokiem. Milczała przez chwilę.

- Molly jaa... boję się. - wydukała. - Boję się, że jeśli zakocham się w nim i dowie się o tym, to okaże się, że to jakiś chory żart huncwotów. Dlatego nie zaufam mu aż na tyle. Możemy być dobrymi przyjaciółmi, ale nic więcej. 

Pani Weasley złapała ją za rękę. Zadziałało to zadziwiająco kojąco. Ruda trochę się uspokoiła.

- Rozumiem twoje obawy. - odparła z opanowaniem.- Ale moim zdaniem nie widzisz drugiej strony tego medalu, kochana. James od lat za tobą biega. Może i na początku było to dziecinne, ale sama mi pisałaś, że ostatnio bardzo dojrzał. Przypomnij sobie jak szalał, gdy leżałaś w Mungu i jak się ucieszył na twoje wybudzenie. Myślisz, że sam chodziłby codziennie uczyć się w bibliotece przez kilka godzin? James Potter, król dowcipów i leniuchów? Chciał spędzić z tobą czas, bo wiedział, że nie zgodzisz się na nic więcej. Teraz zaprasza cię do Włoch. Naprawdę uważasz, że mu na tobie nie zależy? Albo, że to żart? - spytała z triumfującą miną.- On cię kocha, Lily. 

Dziewczyna wpatrywała się w nią nie wiedząc, co powiedzieć. Czy to może być prawda? Potter rzeczywiście ją kocha? Myśli o niej na poważnie? Żołądek momentalnie się jej skręcił. Nie potrafiła powiedzieć słowa.

- Nie wstydź się swoich uczuć złotko, bo później możesz tego żałować.- szepnęła Molly.

***

Peter siedział na twardym fotelu w ciemnym pokoju z długimi zasłonami na oknach. Wpatrywał się w cienką, wysoką świecę, która wyglądała, jakby miała się zaraz przewrócić. 

- Nie możemy pozwolić, żeby Potter tak panoszył się w szkole. Nie zniosę dłużej tego idioty robiącego ze wszystkiego przedstawienie. I ten Black. Zdrajca krwi. - powiedział blondyn z włosami do ramion.

-Musicie w końcu coś z tym zrobić .- warknęła wysoka ciemnowłosa dziewczyna, której powieki ciężko opadały. - Ach, żałuję, że już nie ma mnie w Hogwarcie, chciałabym pozbyć się tej szlamy. 

- Już raz się popisałaś, Bella. - odezwał się chłopak w kącie.- Dzięki temu teraz bawisz się w Durmstrangu.

- Fakt, mają tam zdrowsze podejście do czarnej magii, ale tu chociaż miałam co robić, pełno szlam wokół. Tam nie przyjmują byle kogo. - odparła, a po namyśle dodała. - Cóż, chociaż spędzam czas z ludźmi cokolwiek wartymi.

Wszyscy zamilkli na chwilę.

- Moim zdaniem, powinniśmy zaatakować tę szlamę. Wszyscy wiemy, że Potter odda za nią życie, a Black poświęci dla niego wszystko. - odezwał się Pettigrew. 

- Co nam z twojego zdania, Pettigrew. - warknął Malfoy.- Ciągle z nimi łazisz, myślisz, że możemy ci w pełni zaufać?

- To się zmieni od przyszłego semestru. - powiedział Peter stanowczo.- Zmierzam się ujawnić. 

- Och cóż za poświęcenie. - zaśmiał się sarkastycznie Avery.

- W sumie możesz nam się przydać...- Bellatrix spojrzała na niego z dziwnym uśmiechem.- To ty będziesz wykonawcą naszego nowego planu. Ty zniszczysz tę szlamę, Peter.


Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]Место, где живут истории. Откройте их для себя