42. Sprawca

215 11 14
                                    

W kącie czerwono-złotego pokoju wspólnego trójka przyjaciół szeptała gorączkowo. 

- Nie sądzę, że ktoś z Gryffindoru mógłby zrobić coś takiego. Znam wszystkich, od piątej klasy jestem prefektem i naprawdę, żadna z tych osób taka nie jest. - powiedziała rudowłosa dziewczyna.

- Więc co sugerujesz? Każdy ma jakąś ciemną stronę, Lily. Nie zawsze można ją dostrzec podczas pięciominutowej rozmowy. To mógł być każdy. 

- Nie, nie każdy. Według mnie są dwie opcje: albo wtargnął tu ktoś z innego domu, albo któryś z Gryfonów został groźbami zmuszony do tego. - odparła Evans. 

- Jeśli jest tak jak mówisz, to na pewno któryś ze Ślizgonów. Tylko ich bawią takie rzeczy. - odrzekł Syriusz. 

- Normalnie bym się z tobą nie zgodziła, ale biorąc pod uwagę, że Loretta pochodzi z rodziny mugolskiej daje nam to jakiś trop. 

- To nie musi być właściwy trop. Niekoniecznie chodziło o status jej krwi, nie wszystkie ataki na tym bazują. - powiedział okularnik. 

- James, spójrz na to realistycznie. Wiesz dobrze w jakich żyjemy czasach, jest wojna. Może ciebie bezpośrednio to nie dotyczy, ale ja nie mam czystej krwi i od lat odczuwam tego skutki. Poza tym, pamiętaj o Mary. - mówiła Lily coraz ciszej z każdym słowem. 

- Przepraszam...- wyszeptał Potter i złapał dziewczynę za rękę. 

- To nie twoja wina. - odrzekła cicho dziewczyna- Musimy czekać aż Loretta będzie mogła wskazać sprawcę. Poza tym, muszę z wami jeszcze o czymś porozmawiać. 

Chłopcy spojrzeli na nią pytająco, a w szczególności Syriusz, który nie był przyzwyczajony do takiej wylewności ze strony dziewczyny. 

- Rano szłam do biblioteki i spotkałam Narcyzę. - przerwała na chwilę, by zobaczyć reakcję chłopców, ale ci mieli kamienne wyrazy twarzy, więc kontynuowała - Siedziała na parapecie i płakała. Udało mi się od niej coś wyciągnąć. Ona i Regulus są gnębieni przez resztę Ślizgonów. 

Syriusz zacisnął pięści. Widać było jak na dłoni, że go to bardzo poruszyło, choć nie do końca chciał, żeby to zauważyli. 

- Chyba czas się przejść do lochów. - wymamrotał przez zaciśnięte zęby, a Potter zgodnie pokiwał głową.

- Ani mi się ważcie! - krzyknęła dziewczyna - Tylko byście wszystko pogorszyli. 

- Dzięki, że w nas wierzysz kochanie. 

- To nie chodzi o to czy wam wierzę, czy nie. Oni nie przestaną ich dręczyć. To może się ciągnąć do skończenia przez nich szkoły. Uważam, że powinniśmy porozmawiać z dyrektorem na temat przeniesienia ich do innego domu. Choćby do nas, zajmiemy się nimi. 

- Nie sądzisz, że Dumbledore może się nie zgodzić? Przecież musiałby przeciwstawić się wyborowi Tiary Przydziału. Zresztą nie słyszałem, żeby kiedykolwiek coś takiego się zdarzyło. - odparł Black. 

- A moim zdaniem to świetny pomysł! - oczy Jamesa zaświeciły się - W dormitorium młodszych nie ma już dodatkowych łóżek, ale przecież u Lily jest miejsce, więc Narcyza mogłaby tam spać. A jak dla mnie Regulusa mogą dać nam, moglibyśmy się świetnie razem bawić! 

Chłopak wydawał się zachwycony swoim pomysłem. 

- Cieszę się, że podzielasz moje zdanie. Sądzę, że jutro powinniśmy porozmawiać z dyrektorem.

***

Remus Lupin 

Ból, który rozchodził się po moim ciele stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Wirowanie w głowie nasilało się z każdą minutą. Już tylko pół godziny... Tyle dzieli mnie od kolejnego powrotu do postaci potwora... Za chwilę będą tu chłopacy... Kolejny raz będą ryzykować dla mnie życie. Jestem taki nieodpowiedzialny, skoro na to pozwalam... Jestem prawdziwym potworem... Głowa chyba mi zaraz pęknie, czuję każdy skrawek mojego ciała, każdy mięsień, kość, tkankę... Nie zasługuję na to, żeby tu być... Jutro pójdę do dyrektora, żeby zrezygnować... Tak to dobry pomysł... Jestem potworem. 

Magia Huncwotów [poprawiane, nieskończone]Where stories live. Discover now