Day 6

767 19 10
                                    

Anna

Budzę się z uśmiechem na twarzy. Wracam tam. Wracam do Jane i do reszty chłopaków. Muszę podziękować Harry'emu jeszcze raz. To bardzo miłe z jego strony, ze kupił mi te bilety nie mając pewności, że się zgodzę.

Biorę telefon do ręki.

Jane: Nudzę się bez ciebie😟

Ja: Ja też

Jane: Obiecaj mi, że zobaczymy się tak szybko jak będzie to tylko możliwe

Uśmiecham się na tą wiadomość. Zobaczy mnie szybciej niż się tego spodziewa.

Ja: Obiecuję

Wstaję z łóżka i szybko przebieram się w świeże ubrania. Wychodzę z pokoju i ruszam w stronę schodów. Przechodząc obok łazienki słyszę, dźwięk lejącej się wody, co oznacza, że Styles już wstał.

Schodzę na dół. W kuchni przebywa mama.

- Co tu robisz? - pytam zdziwiona.

- Jeszcze kilka dni temu tu mieszkałam. To nasz dom kochanie - odpowiada biorąc łuk kawy.

Ja też chcę.

- Dla ciebie też zrobiłam - mówi jakby czytając mi w myślach.

Pokazuje palcem na ladę obok.

- Dzięki - biorę kubek w dłonie i upijam trochę.

- o której macie samolot? - pyta podążając za mną wzrokiem.

- Po dziesiątej.

- Macie dwie godziny.

- Wiem.

- Zrobiłam kanapki - dodaje.

- To dobrze, bo padam z głodu - na potwierdzenie moich słów, obie słyszymy burczenie mojego brzucha.

- Dzień dobry - do pokoju wchodzi uśmiechnięty Harry.

Mokre włosy tylko utwierdzają mnie w tym, że brał prysznic. Ma ze sobą swoją torbę. Jest gotowy do powrotu do Hiszpanii.

- Masz na siebie uważać - przytulam się do niej.

- Będę - odpowiada.

- Ostatnio też mi tak mówiłaś i co się stało?

- Oj tam, oj tam. Idź już do tego samochodu, bo spóźnicie się na samolot.

Puszczam ją i odsuwam się o krok.

- Mam nadzieję, że nie wrócisz wcześniej po raz drugi.

- A ja, że nie połamiesz się jeszcze bardziej - uśmiecham się do niej.

Macham jej, po czym odwracam się i zaczynam odchodzić.

Do lotu zostało pół godziny, a przynajmniej takie były plany. Okazało się, że są jakieś opóźnienia. Jak na razie lot ma odbyć się na godzinę do półtorej. Harry poszedł właśnie po kawę. Mimo kaptura już kilkanaście osób go rozpoznało. Mogę dać uciąć sobie rękę, że zastanawiają się co Harry tutaj robi - a przynajmniej ja bym się zastanawiała, gdybym go tutaj spotkała. Na szczęście ludzi nie ma jakoś dużo, co jest dziwne, bo wczoraj, gdy wysiedliśmy z samolotu ludzi było niczym mrówek w mrowisku.

- To nie tak, że powinieneś mieć ze sobą jakiegoś ochroniarza? - pytam rozglądając się.

- Teoretycznie to tak - odpowiada robiąc to samo co ja.

Obóz | One Direction✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz