((Rozdział 2))

284 28 6
                                    

Rozdział 2

Niektórych ludzi życie szybko uczy nie oczekiwać cudów.

Jason miał zdecydowanie zbyt wiele marzeń czekających na spełnienie, które było tak odległe, tak niepewne, że wydawało się wręcz niemożliwe. I z upływem lat czuł tylko jak każde z nich ma coraz mniej sensu, a przy tym zdecydowanie mniej szans na powodzenie.

Żadne z nich nie zmieniło się w jego plan na życie, bo Jason Grace nie mógł zostać aktorem, fotografem, reżyserem ani tym bardziej modelem.

Tutaj nie liczyły się jego marzenia, tylko niespełnione ambicje rodziców. Jakby to było ich życie.

Męczyła go szkoła, męczyły go korepetycje, męczyło go parcie na siłę przez pełną przeszkód ścieżkę, kiedy najchętniej pobiegłby w przeciwną stronę.

Nie był szczęśliwy od kiedy zaczął liceum, nie żeby wcześniej jakoś tryskał optymizmem.

Przez te wszystkie lata tylko jedna myśl trzymała go przy życiu.

Thalia obudź się.

Thalia się nie budziła, a Jasona przerażała myśl, że mógłby już nigdy nie usłyszeć jej głosu. Już teraz wspomnienie jej śmiechu było blade, niewyraźne, jakby w każdej sekundzie mogło zniknąć. Od kilku lat jego siostra nie poruszyła nawet powieką, nie oddychała sama, jej serce ledwo biło, ale młodszy Grace odmawiał poddania się. Tylko w nim jeszcze tliła się nadzieja, jego największe marzenie...

Thalia obudź się.

Nie potrafił zliczyć jak wiele razy powtarzał te słowa, jak wiele razy płakał, czekając aż zdarzy się cud. Najgorsze w tym wszystkim zdawało się być to, że najwyraźniej był ostatnim, który wciąż pamiętał o Thalii i wciąż traktował ją jak żywą osobę.

Może to był tylko dowód na to, że inni potrafią iść na przód, a on sam już na zawsze będzie stał w miejscu, przy szpitalnym łóżku siostry.

W niedziele przychodził najwcześniej i zostawał najdłużej. Dużo rozmawiał z Thalią albo raczej prowadził monolog. Wierzył, że ona go słyszy.

Nie chciał, by została w tyle, więc oprócz opowiadania o nowościach w swoim życiu, zawsze czytał jej też wiadomości. Często śmiał się z głupot wypisywanych na portalach plotkarskich, niemal słysząc sarkastyczne odpowiedzi swojej siostry.

Później pielęgniarki lub lekarze zwykle bez skrupułów wyrzucali go z budynku za zakłócanie spokoju pacjentów.

Dobrze wiedział, ile wynoszą szanse, że Thalia wróci do normalnego życia - są bliskie zeru.

Ta niedziela miała być dokładnie taka, jak wszystkie przez ostatnie dwa lata.

W drodze do szpitala Jasonowi prawie odmarzły palce, zdążył poślizgnąć się na oblodzonej drodze i oblać swoją kurtkę zimową herbatą ze stacji benzynowej. Mimo to jego dobry nastrój nie spadł znacząco.

-Cześć, Katie. Jak leci? – Jason posłał praktykantce szeroki uśmiech.

Szatynka uniosła wzrok znad dokumentów i oddała gest.

-Sam się wkrótce przekonasz, jak wygląda ta mityczna medycyna. – powachlowała się dłonią, udając skrajne wyczerpanie – Nie tak źle jak stoisz z boku, a znacznie gorzej jak już tu jesteś.

Jason skrzywił się nieznacznie i westchnął ciężko.

-Nie dramatyzuj, Kate. – zaśmiał się cierpko – Sama się w to wpakowałaś.

||No hard feelings|| Jercy (⏩)Where stories live. Discover now