Wraz z ostatnimi słowami dotknęła jego prawej ręki, przelewając moc uzdrowienia i naprawiając uszkodzone mięśnie. Dostrzegła zaskoczenie kapitana, gdy uniósł rękę i zacisnął dłoń w pięść bez żadnego bólu. Uśmiechnęła się szerzej, ale oni wcale nie patrzyli na nią bardziej przyjaźnie.

Nie miało to znaczenia. Nie szukała w nich sprzymierzeńców. Nie pomagała im, aby traktowali ją, jak jednego ze swoich. Było dla niej to całkowicie obojętne, bo liczyły się tylko górskie elfy, które miała ocalić przed klątwą.

Tylko to miało znaczenie.

Tylko to...

Przeniosła wzrok na siadającą na piasku księżniczkę. Pod wieloma względami były takie podobne. Każda chciała, jak najlepiej dla swego ludu. Chciała chronić świat, aby inni byli bezpieczni. Nie liczyło się to, co stanie się z nią samą. Były w stanie tak wiele poświęcić, nie skarżąc się, skrywając swój ból.

Zagubiona księżniczka – pomyślała, nabierając głęboko powietrza i powoli je wypuszczając.

Zagubiona księżniczka – pomyślała, nabierając głęboko powietrza i powoli je wypuszczając

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

Odetchnęła głęboko, zdejmując rozerwaną przez Xora kurtkę. Podwijając koszulę, spojrzała na miejsce uderzenia. Po ranie pozostały czerwone pręgi, ale czuła, że wewnątrz wciąż nie wszystko się zagoiło.

Nie sądziła, że uwolnienie grav tak ją osłabi. Myślała, że ma więcej siły, więcej mocy. Nie była nieśmiertelna i zrozumiała, że każda magia kiedyś się wyczerpuje. Na razie nie wiedziała, jak działa jej własna. Potrafiła ją wyczuć, materializować i pozornie kontrolować. Wystarczyło jednak jedno większe zaklęcie i moc rozpływała się niczym ziarnka piasku przez palce.

Powoli sięgnęła po jeden ze swoich sztyletów. Jak kiedyś, gdy była zdenerwowana, zaczęła obracać broń w dłoni i patrzeć, jak światło wędruje po białym ostrzu. To ją uspakajało, wyciszało.

Skąd je wytrzasnąłeś, braciszku? – pomyślała.

Zwiedziła cały Zachód w tym Złote Miasto, gdzie podobno Araneus zdobył sztylety. Pytała najznamienitszych płatnerzy i kowali, z jakiego metalu mogą być wykonane ostrza. Żaden nie wiedział i żaden nie przyznał się, że to jego robota.

Sztylety były zadziwiająco lekkie i doskonale wywarzone. Ostrza nigdy się nie tępiły, nie traciły blasku. I tylko one aktywowały runy w grobowcach, w których odnajdywała artefakty.

– Mogę cię uzdrowić.

Głos Tritulus brzmiał tak miękko, że mogłaby pomyśleć, że nawet przyjacielsko. Wiedziała jednak, że to pozory, a elfce zależy jedynie na amulecie. W pełni sił Wybrany miał większe szanse, aby go zdobyć.

Pokręciła przecząco głową, nie odrywając wzroku od ostrza sztyletu.

– Poradzę sobie – mruknęła.

Przymierze KrwiDove le storie prendono vita. Scoprilo ora