Rozdział 26

662 58 33
                                    

Tritulus ciężko wylądowała na ziemi, powoli składając skrzydła. Rozejrzała się dookoła widząc Tringę z wyraźnym bólem na twarzy, gdy Rask usztywniał uszkodzoną nogę. Zmrużyła oczy, nabierając powietrza nosem i krzywiąc się, gdy uznała, że noga jest złamana.

Dalej dostrzegła Jareda rozmawiającego z Wybraną. Kapitan bezwładnie opuścił prawą rękę, ale księżniczka zdawała się tego nawet nie zauważyć. Calthia opierała się o jeden z większych kamieni. Wyczuła zapach krwi, krzywiąc się i cmokając z dezaprobatą. Księżniczka powierzchownie wyleczyła ranę boku, uszkodzone płuco i połamane żebro, ale wciąż była bardzo osłabiona po zużyciu mocy.

Tritulus wyczuwała nie tylko jej ból fizyczny, ale także ten psychiczny. Wciąż obwiniała siebie za wszystko, co spotkało jej towarzyszy, a świadomość, że mogła ich pozabijać, dobijała jeszcze mocniej.

Elfka oblizała zęby po niedawnym posiłku, przenosząc wzrok na Abratha siedzącego pod wapienną ścianą. Nawet z tej odległości wyczuwała jego złość, ale było coś jeszcze. Powoli podeszła do byłego rycerza Wschodu, uśmiechając się radośnie, jakby właśnie wróciła z ciekawej wycieczki.

– Doskonale sobie poradziła, nie uważasz? – spytała słodko, splatając dłonie za plecami i opierając ciężar ciała na jednej nodze.

Abrath zerwał się gwałtownie, aż sama była tym zaskoczona. Kiedy zacisnął palce na jej szyi, nagle spoważniała. Mogłaby go zabić i doskonale o tym wiedział. Mogła pozbawić go tej ręki, wypowiadając jedno proste zaklęcie i kiedy przycisnął jej ciało do wapiennej ściany, miała na to ogromną ochotę.

– Bawisz się nią. Wystawiasz na próbę, wyczuwając, co się wydarzy – warknął, mocniej zaciskając palce wokół szyi elfki. – Uważasz, że to zabawne? Ilekroć grozi jej niebezpieczeństwo, znikasz. Niby to na polowanie, niby się rozejrzeć. Kiedy zaczniesz ją chronić?!

Wykrzywiła usta w uśmiechu, zaciskając dłoń na jego nadgarstku. Widziała ból na jego twarzy, ale nie poluźnił uścisku nawet wtedy, gdy skóra zaczęła go parzyć. Odetchnęła głęboko, zabierając rękę i czekając. Dopiero po dłuższej chwili poluźnił uścisk i ją puścił. Odsunął się, przeczesując palcami włosy i robiąc kilka kroków w tę i z powrotem.

– Trzymam Wielobarwnych na dystans. Nie pozwalam Troxterowi was znaleźć. Nie mogę jednak wpływać na decyzje Wybranej i dobrze o tym wiesz – fuknęła, krzyżując ramiona na piersiach. – Jesteś zły, bo nie pozwoliła wam interweniować. Jesteś zły, bo znów czułeś tę samą bezradność.

Uśmiechnęła się szerzej, gdy przeniósł na nią spojrzenie pełne mordu.

­– Jesteś zły, bo stara się cię odrzucić. – Ponownie oblizała zęby, cmokając z zadowoleniem, gdy odwrócił od niej wzrok. – Powiedz, co boli najbardziej?

Zignorował jej pytanie, a naprawdę była ciekawa odpowiedzi. Na jego twarzy dostrzegła jednak strzępki cierpliwości i choć nie mógł nic jej zrobić, wolała nie ryzykować układu, na który przystał.

– Oszalałaś! Wpierw to coś przejmuje nad tobą kontrolę, a później sama pchasz się w ręce śmierci! Ten wilk mógł cię rozszarpać, a ty mówisz, że nic się nie stało?!

Krzyk Jareda rozbrzmiał nagle, co ewidentnie wskazywało, że kapitan stracił cierpliwość. Tritulus uśmiechnęła się tylko na te słowa, krzyżując spojrzenie z Wybraną. Calthia była zbyt zmęczona, aby podnosić głos, na co miała wielką ochotę. Widziała w jej oczach, że zadanie zaczyna ją przerastać. Ochrona przyjaciół, którzy szli, aby ją wspierać i chronić, wymykała się spod kontroli. Sama księżniczka była dla nich zagrożeniem z czym nie potrafiła sobie poradzić.

Przymierze KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz