Epilog

201 17 14
                                    

Słońce świeciło jasno mimo zbierających się na niebie czarnych chmur i zalegającego na drogach śniegu. Złote promienie wpadły przez okno balkonowe do błękitnej komnaty, budząc lokatorów.

Loki obrócił się na drugi bok, twarzą do Thora. Blondyn niechętnie uchylił powieki, rzucając zmęczone spojrzenie ukochanemu. Uśmiechnął się szeroko, głaszcząc go po policzku.

- Wpadną za 3...2...1...

Dokładnie sekundę później kiedy niebieskooki skończył odliczanie, do pokoju wbiegła dwójka dzieci. Bliźniaki Grey i Ery - oboje mięli szaro-srebrne włosy. Grey tylko miał oczy błękitne, a Ery miała zielone. Dziecie wskoczyły na łóżko rodziców i zaczęły po nim skakać, głośno się śmiejąc.

- Chodźcie tu wy małe potworki. Nie ma litości. - mówiąco to Thor po chwili chwycił obiema rękami bliźniaki i zaczął je łaskotać po brzuszkach.

Zaczęli się śmiać i piszczeć, wyrywać się i uciekać. W pewnym momencie Loki uderzył blondyna poduszką w głowę, tym samym kończąc bitwę na łaskotki i rozpoczynając wojnę na poduszki. Ta jednak skończyła się równie szybko jak się zaczęła. Cała czwórka opadła na poduszki, przytulając się mocno.

- Pojedziemy do lasu? - spytała słodziutkim głosem mała Ery.

- Tak! Prosimy! - krzyknął Grey, mocniej tuląc się do Thora.

Obaj rodzice spojrzeli na siebie porozumiewawczo.

- Myślę, że chyba możecie pojechać z mamą do Żelaznego Lasu. - odpowiedział król.

- Ale my chcemy też z tobą! - jęknęło rodzeństwo razem. - Ty ciągle jesteś zajęty!

- Mają rację. - wtrącił się Loki, obejmując bardziej ramieniem córeczkę.

- I ty brutalu przeciwko mnie? - spytał niebieskooki, udając obrażonego.

Po tym chwycił poduszkę i uderzył nią ukochanego w twarz. Ery za to w odwecie za mamę, zabrała ojcu poduszkę i zrobiła to samo co on przed chwilą.

***

Loki zgodnie z obietnicą pojechał z dziećmi do Żelaznego Lasu, gdzie mieszkali wujkowie Beck i Aaron oraz babcie Norny, które wciąż się kłóciły kiedy tylko nadażyła się okazja. Po powrocie z wycieczki, brunet przekazał pociechy królowi, a sam zastąpił go w obowiązkach.

Wioczorem, kiedy już małe potworki spały w swojej komnacie, Thor wrócił do swojego pokoju. Loki czekał tam już na niego - leżał na boku, przykryty tylko do połowy. Na ten widok Thor uśmiechnął się szeroko i podszedł do łóżka.

- Nareszcie czas tylko dla nas.

Mówiąc to zdjął z siebie koszulę i rzuciwszy ją gdzieś na podłogę, położył się koło zielonookiego. Bardziej się do niego przysunął, całując w nagie ramię, szyję i kończąc na ustach. Jednak piękną chwilę przerwało głośne stukanie w szybę. Obaj mężczyźni spojrzeli w tamtym kierunku. Na balkonie stał krok, a do nogi miał przywiązaną karteczkę. Loki jako pierwszy wstał i wpuścił ptaka do komnaty. Zwierzę wleciało do środka, po czym otrzepało się i podrapało się po łebku.

- Co to? - spytał zaciekawiony Thor.

Zielonooki klęknął przed krukiem i odwiązał liścik. Rozwinął kartkę, wstając i siadając następnie z powrotem na materacu. Thor zajrzał mu przez ramię.

- Kim jest Ila? - zadał drugi raz pytanie Thor.

- To moja matka. - odpowiedział mu tym razem Loki z wyraźnym szokiem w głosie.

470 SŁÓW

THE END
CZĘŚCI DRUGIEJ

Książę Z JotunheimWhere stories live. Discover now