Rozdział siódmy

4.3K 163 48
                                    


-No chyba sobie żartujesz!

-Nie, niby dlaczego miałabym? Jestem bardzo poważna.

-Jakim cudem chcesz połączyć śledzionę szczura z warzuchą?-zdziwienie wyraźnie rozbrzmiewało w jego głosie.

-Normalnie! Wystarczy wcześniej dodać sok z chorbotka.

-Czy ty się słyszysz kobieto? Jaki sok z chorbotka?

-A co? Nie wiesz co to jest?- zadrwiła z niego.

-Nie bądź taka mądra. Ale proszę bardzo. Próbuj.

-I tak zrobię.

-No to rób.- założył ręce na piersiach i patrzył jak Hermiona najpierw starannie kroi wszystkie składniki, a następnie wrzuca po kolei do kociołka i miesza trzy razy w lewo i siedem razy w prawo.

BUUUUM!!!!!! Nagle cały pokój znalazł się pod grubą warstwą różowej piany. Hermiona była tak zszokowana, że przez chwilę stała jak słup soli, aż w końcu przerażona spojrzała na Severusa i to był jej błąd, bo po prostu wybuchła śmiechem. Mistrz Eliksirów stał pokryty pianą, która tworzyła fikuśną formację na jego włosach. Jego twarz wyrażała wściekłość, która jeszcze nasiliła się, gdy zobaczył reakcję Hermiony. Dziewczyna tarzała się po ziemi, trzymając się za brzuch.

-No i z czego się rechoczesz?

-Z cie...ciebie- wydusiła.-Jak...ty....wyg...lądasz!- Patrzył na nią zdziwiony i zły, ale po chwili uśmiech zagościł również na jego ustach. Podszedł do niej i wyciągnął do niej rękę.

-Dobra, już się uspokój. No, wstawaj.- podała mu rękę, a on pociągnął ją w górę. Wstała i z uśmiechem na ustach stanęła przed nim.

-Do twarzy ci w różowym.

-No, nie przesadzaj.- burknął- Chłoszczyść- powiedział i całe pomieszczenie wróciło do stanu sprzed wypadku.- Mam nadzieję, że masz dosyć eksperymentowania na dzisiaj.

-Tak, przepraszam.

-Nie przepraszaj. Po prostu na drugi raz słuchaj się mądrzejszych od ciebie.

-Czyli kogo?- zapytała z uśmiechem na twarzy. Snape tylko lekko zwężył oczy.

-Skoro taka jesteś mądra, to się domyśl.- uśmiechnął się wrednie i wyszedł.

-Gdzie idziesz? Chyba jeszcze nie skończyliśmy, prawda?- wybiegła za nim.

-Ja na pewno, ale ty możesz tam jeszcze siedzieć. Za bardzo jestem głodny, żeby patrzeć jak znowu demolujesz pracownię.

-To był wypadek!

-Przed którym cię ostrzegałem, ale nie chciałaś słuchać.

-Przecież muszę się uczyć na błędach.

-Musisz to ty się uczyć na CUDZYCH błędach. Salazarze, dobrze, że pół chałupy nie poszło z dymem.

-Wiedziałeś co się stanie!- zatrzymała się, bo nagle ją olśniło.- Gdyby miałoby się stać coś groźniejszego, nigdy byś mi na to nie pozwolił.

-Oczywiście, że tak. Już ci kiedyś powiedziałem, że nie mam zamiaru teraz umierać. A już w szczególności przez wybuchający kociołek. A po drugie, tak strasznie się uparłaś, więc musiałem ci udowodnić, że nie masz racji. Przeliczyłem się tylko z ilością piany.

-Uch, jesteś okropny.- powiedziała, ale jej wzrok powędrował do jego warg. On w odpowiedzi tylko zbliżył się do niej i pochylił swoją twarz w jej kierunku, zostawiając niewielką przerwę między nimi. Mogła poczuć jego wodę kolońską i machinalnie zrobiła głębszy wdech, a jej wzrok powędrował na jego wargi.

62 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz