Rozdział trzeci

4.8K 184 339
                                    


Obudziła się wcześnie rano i od razu poczuła, że żołądek ma zawiązany na supeł. Jeszcze dobrze nie wyruszyli, a ona już się denerwowała tą całą wyprawą i tym jak da radę wytrzymać ze Snape'em przez kolejnych 8 tygodni. 8 TYGODNI!! Nie zdawała sobie sprawy z tego, że Mistrz Eliksirów miał podobne rozterki kilka pięter niżej.


Wyszedł ze swoich komnat o 11:45. Szedł szybko, a jego czarne szaty powiewały za nim złowrogo. Powiedzenie, że był zły byłoby niedopowiedzeniem. Jego roznosiła furia. Na nią, na Voldemorta (bo dlaczego nie), Pottera (bo zawsze go drażnił, więc to już taka reguła), a w szczególności na tego starego wariata w tych okularach- połówkach, który wpadł na ten beznadziejny pomysł. On i Granger pod jednym dachem! Przez dwa miesiące! A on się zgodził! ZGO.DZIŁ! W sumie już sam nie wiedział, czy miał w życiu za mało, a może za dużo crutiatusa, że podjął taką decyzję. Merlinie!!!

Kiedy wyszedł nabłonia, ona już na niego czekała.

-Dzień dobry profesorze.

-Dzień dobry- odburknął- tylko tyle ze sobą bierzesz?- spojrzał na jej niewielką torebkę- Myślałem, że przytachasz tutaj ze dwa kufry.

-Zaklęcie zmniejszająco–zwiększające.

-Sprytne.

-Ale jakoś nie widzę, żeby pan cokolwiek ze sobą zabrał.

-Jak zawsze wścibska- słysząc to tylko zacisnęła mocniej zęby-Jak już musisz wiedzieć Granger to ja jestem tam co roku, więc wszystkie potrzebne rzeczy już tam są. A teraz zapraszam.- I wyciągnął z kieszeni stare wydanie Proroka. Kiedy gazeta zaczęła wibrować, Hermiona złapała jeden róg i już po chwili poczuła znajome szarpnięcie w okolicach pępka.


Kilka chwil później wylądowali przed niewielką wiejską chatką. Snape nie dał Hermionie za dużo czasu na przypatrywanie się otoczeniu, może dlatego, że na zewnątrz strasznie wiało i lało jak z cebra. Podszedł do drzwi, wykonał kilka ruchów różdżką i otworzył je.

-Proszę- powiedział i przytrzymał dla niej drzwi- No rusz żeś się Granger. Nie będę tutaj sterczeć cały dzień.

-Dziękuję- szybko wbiegła do środka, a Snape nie tracąc czasu wszedł za nią i zamknął za sobą drzwi.

-Rozgość się- rzucił w jej kierunku.

Stała i rozglądała się dookoła. Była teraz w malutkiej sieni, więc przeszła nieco do przodu i zajrzała do dużego pokoju.Kominek, dwa fotele, kanapa i BIBLIOTECZKA! Dzięki ci Merlinie, jest uratowana. Odwróciła się i w drugim pomieszczeniu zauważyła stół z krzesłami, szafki i kuchenkę- zwykła kuchnia, ale na co jej więcej.

-Sypialnie są na górze. Twoja jest druga po prawej.

Obróciła się w stronę schodów i weszła na górę. Po prawej stronie zauważyła dwie pary drzwi, więc podeszła do tej drugiej i otworzyła. Hm,nic nadzwyczajnego. A jej wzrok przebiegł po meblach- łóżko, stolik nocny, komoda, fotel, szafa i kolejne drzwi- pewnie łazienka. Był też kominek, za co dziękowała założycielom Hogwartu, bo pomimo lata, w domu było bardzo chłodno. Skierowała różdżkę w jego stronę, powiedziała incendio i już za chwilę czuła ciepło bijące od paleniska. Rzuciła jeszcze flamma protecto*i wyszła z pokoju. Podeszła do drzwi znajdujących się vis-a-vis jej i otworzyła je. Pracownia i składzik eliskirów. Zamknęła drzwi za sobą i zapukała do sypialni Snape'a, ale nikt nie odpowiedział. Pewnie jest na dole.

Znalazła go w kuchni.

-Profesorze?- zapytała nieśmiało- jakie plany dzisiaj?

-Rozpakowałaś się już?

62 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz