27.

1.7K 70 6
                                    

„W moich oczach jesteś wszystkim"

Po przerwie świątecznej razem z Harrym i Hermiona szliśmy korytarzem szkoły. Razem z Hermiona trzymamy Proroka Codziennego (chyba dobrze napisałam) w ręce.

- Mogli cię tak łatwo dopaść. - zaczyna Herm - Masz szczęście, że cię nie złapali. Zrozum wreszcie, kim jesteś.

- Wiem, kim jestem, okej? - odparł zirytowany Harry - Przepraszam.

Po drodze zobaczyliśmy Rona i Lav. Widać, że Wesley ma już jej dość. Harry mi opowiadał co mówił mu w pokoju. Nie wiem jakim cudem się z nią przyjaźnie po tym wszystkim.

- Mój Mon-Ron. - zaczęłam ją przedrzeźniać po cichu na co Harry się zaśmiał.

- Przepraszam, muszę iść zwymiotować. - odparła Herm i poszła.

- Niech Wesley przejrzy na oczy. - warknęłam do Harrego.

On jedynie pokiwał zrezygnowany głowa i szliśmy dalej przed siebie.

- Tara ja idę do dyrektora. Pójdziesz dalej sama?

- Jasne. - uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam Pottera.

- Dzięki.

Pokiwałam zrezygnowana głową i poszłam do biblioteki. Cały dzień spędziłam z nimi i nic nie zrobiłam dla siebie. Czas poczytać książki. Tylko, że o Czarnej Magii z Ksiąg zakazanych. Miałam pozwolenie od Severusa wiec się cieszę. Księgi zakazane, nadchodzę.

Siedzę w pokoju wspólnym po raz setny esej na Astronomię. Po chwili do dormitorium wchodzi zamyślony Harry.

- I jak było? - pytam.

- Jak zwykle. Nic nowego się nie dowiedziałem. - szedł w stronę pokoju chłopaków.

- To kiepsko. - upiłam łyka soku.

Potter zniknął w swoim pokoju ale po chwili z niego wyszedł ale z Ronem. Okazało się, że kretyn zjadł czekoladki z eliksirem miłosnym. Ruszyłam z chłopakami do Slughorna. Ron myślał, że to ja jestem Romildą.

- Harry no pukaj, dalej. - syknęłam, gdy Wesley chciał mnie pocałować.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale to bardzo ważne. - zaczął Harry do Slughorna.

- Gdzie jest Romilda? - pyta Ron, gdy mu uświadomiłam, że ja nią nie jestem.

- Co mu się stało? - pyta profesor.

- Eliksir Miłosny, panie profesorze. - odparłam i dalej trzymałam Rona za ramie.

- W porządku. Wejdźcie.

Weszliśmy do środka i od razu zaczęło się chwalenie Harrego. Parsknęłam śmiechem gdy Ron przytulił Slughorna. Harry odciągnął Rona od profesora i posadził go na kanapie, ale Ron jak to Ron spadł z niej.

- Proszę chłopcze. Do dna. - Slughorn podał mu antidotum.

- Co to jest? - spytał Wesley.

- Tonik na nerwy. - po tych słowach rudy upił łyka eliksiru.

- Co mnie trafiło?

- Eliksir Miłosny. - powiedziałam.

- I to jakiś wyjątkowo mocny. - dodał Slughorn.

- Nie czuje się za dobrze. - mruknął Ron.

- Nie dziwie ci się. - zaśmiałam się. - Gdyby nie ty to Harry był by pod wpływem tego gówna.

- Bardzo śmieszne Leighton. - sarknął Harry.

- Przyda ci się coś na wzmocnienie. - odezwał się profesor - Mam piwo kremowe, wino, miód z dębowej beczki. Trzymałem to na inna okazję, ale przy takich okolicznościach...

Patrzyłam na to jak profesor leje nam picie. Podejrzewałam, że coś się wydarzy. Podał nam szklanki i mieliśmy już pić ale Ron nas wyprzedził i padł jak długi na ziemie. Z ust mu leciała piana.

- Ron! - krzyknęłam i uklęknęłam przy nim - Niech coś pan zrobi!

- Ja... Ja nic nie rozumiem. - zaczął się jąkać profesor.

- Co z pana za nauczyciel! Niech pan coś zrobi! On umiera!

Harry zaczął szukać po szafkach odtrutki na truciznę, bo to musi być trucizna. Kurde jak się nazywała ta odtrutka. Bezoar czy jakoś tak.

- Harry szybciej! Szukaj Bezoaru! Ron, oddychaj no! Kretynie jak zginiesz to obiecuje ci, że cię ożywię i sama zabije! - zaczęłam powoli płakać.

Potter szybko podbiegł do nas i włożył mu odtrutkę do ust. Czekaliśmy aż zacznie znowu oddychać. Nagle zaczerpnął dużo powierza i usiadł. Odetchnęłam z Harrym z ulgą.

- Te kobiety. - zaczął Ron słabym głosem. - Wykończą mnie.

Położył się na ziemi i miarowo oddychał.

Na drugi dzień wszyscy  poszliśmy do Skrzydła Szpitalnego odwiedzić Rona. Dalej był nieprzytomny. Mionka i Ginny siedziały na krześle koło łóżka. Herm trzymała go za rękę i patrzyła zmartwionym wzrokiem na niego. Ja i Harry staliśmy koło łóżka. Piguła mierzyła mu gorączkę, gdy nagle przyszli nauczyciele. Dyrektor, McGonagall, Snape i Slughorn

- Szybko zadziałałeś Harry z tym bezoarem. - zaczął dyrektor - Horacy. Musisz być dumny z ucznia.

- A tak. Jestem, jestem. - mruknął.

- Wszyscy się zgodzimy, ze wyczyn Pottera był wybitny. - McGonagall zaczęła chwalić Harrego.

Nie mogłam dalej tego słuchać. Gdybym nie powiedziała Potterowi co ma szukać to Rona by już z nami nie było. Podeszłam do Rona, pocałowałam go w policzek i wyszłam szybko z pomieszczenia. Wpadłam prawie na Lavender, która biegła do jej MON Rona. Skierowałam się do pokoju życzeń, sprawdzić Szafkę Zniknięć.

Love me? / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now