- Teraz to trochę za mało. - szepcze cicho, kiedy po moim policzku toczą się łzy. Chce coś dodać, ale nagle słyszę mocne dudnienie w drzwi.

Podskakuje i patrzę przez szybę. Dostrzegam doktora Whale'a.

- Otwieraj, albo wedrzemy się siłą! - krzyczy.

Pociągam za klamkę i otwieram drzwi. Od razu moim oczom ukazuje się wściekły tłum stojący pod domem.

- Co do cholery? - pytam cicho.

Dłoń Reginy zaciska się na moim łokciu. Odpycha mnie delikatnie do tyłu, a sama staje przed rozwścieczonym tłumem.

- W czym mogę pomóc? - pyta, uśmiechając się okropnie złowieszczo.

- Ten uśmieszek zaraz zniknie. - Whale prostuje się. - Odebrałaś nam wszystko, a teraz...

- Teraz co? - przerywa mu. - Zabijecie mnie? - kpi.

- Tak, lecz najpierw będziesz cierpieć. - spluwa, a Regina podchodzi do niego i odpycha go gwałtownie.

- Słuchanie ciebie to wystarczające cierpienie. Właśnie tak. - staje na środku. - Chcieliście zobaczyć swoją królową? - chichocze, a mnie przechodzą ciarki. - Oto jestem, moi drodzy! - bierze zamach.

Wstrzymuje oddech, a ludzie przed nami uchylają się, lecz nic się nie dzieje.

- Nie ma mocy! - oświadcza głos z tłumu i nagle wszyscy zbliżają się do kobiety. - Łapcie ją!

- Nie, nie! - wybiegam i odciągam Reginę za siebie. - Przestańcie. - mówię dobitnie, ale Whale szybko łapie kobietę za kołnierz i przyszpila ją do ściany.

- Puść ją! - krzyczy głos Emmy i momentalnie tłum cichnie. - Natychmiast. - mówi i razem odpychamy mężczyznę od Reginy.

Za blondynką dostrzegam także Davida i Mary Margaret. Moje serce znowu przyśpiesza na ich widok, ale jeszcze bardziej na widok małego chłopca za nimi.

- Henry! - westchnęłam z ulgą na widok biegnącego chłopca.

Kucnęłam i kiedy jest był już wystarczająco blisko, chwytam go w ramiona.

- Żyję, nie musisz mnie podduszać, ciociu. - zaśmiał się cicho, a ja zmarszczyłam brwi i skrzywiłam się.

- Zostańmy przy Stella, młody. - odsunęłam się od niego i złożyłam mały pocałunek na jego czole.

Skinął radośnie głową, a ja uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam.

- Niby czemu mam cię słuchać?! - warknął Whale do Emmy.

- Bo jestem szeryfem. - popycha go lekko do tyłu.

Swan przez nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy i równie szybko go spuszcza. Rozumiem, że także nie jest jej z tym łatwo.

Tłum jest już cicho i zanim mogę cokolwiek zrobić, to silne ramiona Davida przyciągają mnie do siebie. Mężczyzna oddycha ciężko i kładzie mi otwartą dłoń na tyle głowy. Czuję jak broda Mary Margaret opiera się o moje ramię, gdy dołącza do naszego uścisku. Widzę w jej oczach łzy i ja także nie mogę powstrzymać swoich. W ich ramionach czuje się bezpiecznie i tak "po staremu". Ramiona Mary Margaret zaczynają się trząść, co świadczyło tylko o tym, że zaczęła płakać jeszcze bardziej. Przez te wszystkie lata mieszkaliśmy w jedynym mieście. Byliśmy blisko siebie, a jednocześnie tak daleko. Nawiązuje kontakt wzrokowy z Emmą, która tylko uśmiecha się niezręcznie w moją stronę.

- Tęskniliśmy za tobą. - mówi nagle, a ja przełykam kolejne łzy.

- Emma nas ocaliła. - David pociąga nosem patrząc na tłum, odsuwając mnie od siebie i obejmując ramieniem, bym była blisko.

HAPPILY EVER AFTER ¬ Killian Jones [1]Where stories live. Discover now