8. Magiczny pocisk

690 41 4
                                    

Zakładam plecak na ramię równo z dzwonkiem. Wychodzę z sali razem z Allison i Lydią, którą znoszę tylko przez szatynkę. Odłączam się od dziewczyn koło szafki rudowłosej i kieruję się do wyjścia. Zatrzymuję się na schodach koło drzwi i wyciągam MP3 z plecaka. Nie śpieszy mi się, więc nie denerwuję się, kiedy nie mogę jej znaleźć. Gdy znajduję kabel od słuchawek, na parkingu słychać chamowanie. Odruchowo patrzę na parking, gdzie przed niebieskim Jeepem Stilesa ledwo stoi jakiś chłopak w skórzanej kurtce. Przyglądam się chłopakowi i kiedy zaczyna delikatnie się kiwać dostrzegam, że to Derek.

- Cholera - Szepczę widząc jak mężczyzna upada.

Zapinam plecak i jak najszybciej podbiegam do chłopaków. Za samochodem Stilesa zrobił się już korek, a gapie stoją między autami na parkingu.
Kiedy podchodzę do Dereka Scott już jest, a z Jeepa wysiada Stiles.

- Co ty tu robisz? - Scott ewidentnie nie jest zadowolony z całej sytuacji.
- Jesteś strasznie blady - Kucam koło Dereka i poswtrzymuję się przed typowymi dla mnie matczynymi odruchami w takich sytuacjach. Wilkołak patrzy na mnie zmęczonym wzrokiem, zapewne wiedząc, że jestem bardziej skora do pomocy.
- Zostałem postrzelony - Oddech Dereka jest ciężki.
- Dlaczego się nie uzdrowisz? - Scott stara się utrzymać emocje na wodzy, jednak bardzo łatwo wyczuć jego zdenerwowanie.
- Nie mogę. To był inny rodzaj kuli.
- Ze srebra? - Stiles bardziej nachyla się nad nami.
- Nie idioto - Derek patrzy na niego morderczym wzrokiem.
- To dlatego mówiła, że masz dwie doby - Cała nasza trójka patrzy wyczekująco na Scotta.
- Kto? - Derek pyta bardziej szorstko niż zazwyczaj, a nie rozmawiałam z nim za dużo.
- Ta babka, która cię postrzeliła - Lekko rozchylam usta na słowa brata.
- Czemu znowu gdzieś polazłeś? - Syczę przez zęby zdając sobie sprawę, że Scott był przy postrzale. - A gdyby postrzeliła ciebie?

Syk bólu Halea zwraca naszą uwagę. Oczy chłopaka co chwilę się zmieniają między jego ludzkimi, a świecącymi na niebiesko wilczymi.
Scott chcąc sprawdzić, czy nikt tego nie widzi rozgląda się.

- Zwracasz w ten sposób na siebie uwagę - Mówię widząc jego nerwowe ruchy, ale szatyn mnie, delikatnie mówiąc, olewa.
- Co ty wyrabiasz? Przestań - Scott bardziej zasłania Dereka.
- Nie mogę - Mężczyzna zaciska mocno szczękę, a oczy coraz szybciej się zmieniają.
- Wstawaj - Scott rzuca i sam się podnosi.

Kierowcy za nami trąbią, a część wysiada, by zobaczyć co się dzieje. Coraz więcej ludzi zatrzymuje się, żeby zobaczyć co to za zamieszanie, a sytuacja z opanowaniem przemiany jest coraz gorsza.

- Pomóż mi - Scott zwraca się do Stilesa, jednak ja reaguję szybciej i łapię Dereka pod drugie ramię.

Co muszę przyznać, że Hale trochę waży i gdyby nie nadprzyrodzona siła Scotta, to prawdopodobnie nie udało by się podnieść Dereka. Stiles otwiera drzwi od strony pasażera. Mężczyzna z sykiem siada, a Scott zamyka za nim drzwi.

- Ustal co to za kula - Stoję z boku, obok Stilesa.
- Jak? I z resztą skąd wiesz, że chcę Ci pomóc? - Brat podnosi głos, jednak dalej jest to praktycznie szept.
- Jest z Argentów - Derek patrzy lekko zamglonym wzrokiem na młodszego wilkołaka. Zastanawiam się, co do tego wszystkiego ma Allison, jednak nie jest to najważniejsza rzecz. - Potrzebujesz mnie, więc to zrobisz.
- Dobra. Spróbuję - Scott odsuwa się od samochodu. - Zbierz go stąd - Zwraca się do Stilesa, który już siedzi za kierownicą.
- Pojadę z nimi - Rzucam przez ramię i wciskam się na tylne siedzenie.
- Nienawidzę cię za to, Scott - Zdenerwowany Stiles rusza, tak, że lekko wciska mnie w siedzenie.

Stiles jedzie szybciej niż zazwyczaj, ale tym razem nawet nie wiem gdzie. Jedziemy w ciszy. Tylko Stiles próbuje dodzwonić się do Scotta.

- Napiszę do niego - Proponuję, kiedy chłopak ze złością uderza o kierownicę.

Lovers - Teen Wolf Where stories live. Discover now