CHAPTER 21: THE OTHER GIRL IN NEW ORLEANS

173 14 65
                                    

⠀Każdy w Nowym Orleanie ją kojarzył, jak nie z różnych opowieści, to z prawdziwego zdarzenia mieli z nią do czynienia. Przez tyle lat zdołała wpasować się w klimat i urok tego miejsca, że stała się jego częścią, była elementem między światem nadprzyrodzonym a zwykłymi śmiertelnikami. Zasiadała w tajnej radzie miasta, integrującej wszystkie cztery frakcje dla wspólnego celu, jaka miała być ochrona miasta i jego mieszkańców. W mieście miała wiele przyjaciół, sprzymierzeńców i szerokie wpływy jak na zwykłą śmiertelniczkę. Najbardziej jednak zżyta była z wiedźmami z nowoorleańskiego sabatu czarownic, które strzegły jej sekretów przed ujawnieniem na światło dzienne i tylko one mogły coś zdziałać w jej sprawie.

⠀W notatkach i innych źródłach Sabatu Francuskiej Dzielnicy odnalazła zapiski dotyczące diabelskiego noża – ostrza, które mogło odebrać nieczyste moce, ale miał jedną wadę – był przesiąknięty czarną magią. Miejscowe czarownice trzymały go w bezpiecznym miejscu, którym po dokładnym rozpoznaniu okazał się cmentarzem, główna z atrakcji w Nowym Orleanie. To tutaj zamiast zwykłych mogił czy nagrobków, mieszkańcy stawiali potężne grobowce, w których nie raz grzebali wiele rodzin. Szatynka weszła do jednej z najstarszych skrypt na cmentarzu. Odsunęła z trudem ciężkie wieko z kamiennego grobowca, w którym spoczywał jakiś mężczyzna, a bardziej jego resztki kości. Niewiele pozostało z jego szkieletu i z pewnością ułatwiło to znalezienie owego noża. Wyjęła ostrze z jego mostka, w jej dłoniach zaczął świecić złotym światłem tak jakby go aktywowała.

⠀— Mała anielico. — Osiemnaście lat nie słyszała tego głupiego przezwiska, tak samo jak nie widziała właściciela tego mocnego głosu. Nie oznaczało to jednak, że chciała go spotkać. — Miło cię widzieć po tylu latach, kochana. Przypomnij mi, ile to lat minęło odkąd widzieliśmy się po raz ostatni — kpił z niej mężczyzna. — Ach tak, osiemnaście lat. Zmieniłaś się od tego czasu.

⠀Rzuciła się na niego i przysunęła mu nóż do jego gardła, marząc o tym, by poderżnąć mu szyję. Nie mogła go zabić, ale wiedziała, jak uderzyć w jego czuły punkt, aby go osłabić.

⠀— Pragnę twojej śmierci, odkąd skazałeś mnie na wieczną rozłąkę z córką!

⠀Z boku musiało wyglądać to cynicznie. Drobna, średnia kobieta grożąca nożem dobrze zbudowanemu, wysokiemu mężczyźnie. Diabeł wyrwał z jej dłoni ostry przedmiot, który z uporem nie chciała oddać, toteż wykręcił jej rękę i kiedy ból był nie do zniesienia odebrał jej ostrze.

⠀— To było kiedyś. Zapomnijmy o tym. — Tym sformułowaniem wyprowadził ją całkowicie z równowagi.

⠀— Jesteś zakłamanym, perfidnym manipulatorem,  egoistą i psychopatą, który po trupach idzie do celu! — wygarnęła to, co o nim myśli, a on jedynie się zaśmiał jakby dostał tuzin komplementów.

⠀— Przyganiał kocioł garnkowi. Jesteś taka sama jak ja, a może nawet i lepsza, Andreo — mruknął, kładąc dłonie na jej talii i przyciągając ją do siebie, tak że dzieliły ich od siebie milimetry. — Nie powiem, że jestem pełen podziwu twoich magicznych sztuczek i może dalej udałoby ci się ciągnąć tę maskaradę, gdyby nie zaklęcie lokalizacyjne wzbogacone o krew naszej córki. Dwie nastoletnie czarownice cię wydały.

⠀— Dziwne, że musiałeś się wysługiwać dwiema młodymi czarownicami, żeby mnie odszukać. Przez tyle czasu miałeś mnie tuż pod nosem, a niczego nie zauważyłeś.

⠀— Dalej jesteś taka pyskata, ale uwielbiam to w tobie — wtrącił, a dziewczyna myślała, że zaraz zwymiotuje — mimo że jesteś w ciele tej okropnej Ismeny. Powiedz, kiedy udało ci się przejąć jej ciało. Nie, nie mów. Znalazłaś jakąś usterkę w zaklęciu Hekaty i podpięłaś się pod nie. Ismena jest twoim naczyniem — zmierzył ją nieprzyjemnym wzrokiem zimnych tęczówek. — Szukałem tyle lat twojej duszy, aby cię wskrzesić, a ty tymczasem bawiłaś się w kotka i myszkę. Może powinnaś już wrócić do swojego ciała.

STRAIGHT TO HELL ambrose spellman ✔Where stories live. Discover now