CHAPTER 1: SYMPATHY FOR THE DEMON NO.1

1.5K 56 130
                                    


⠀⠀ŚWIĘTO BOGINI HEKATE tego roku miało być obchodzone inaczej niż miało to miejsce w poprzednich latach. Wydarzenie to miało zostać dopełnione ustawieniem się wszystkich planet w Układzie Słonecznym w linii prostej oraz zaćmieniem Księżyca, zwanym Krawawym Księżycem. Magia tego dnia była niezwykle potężna i silna, w końcu piekło świętowało narodziny pierwotnej, najpotężniejszej czarownicy. A sabat oddawał cześć swojej pani, od której czerpali moc. Trzy tysiące lat istnienia i Hekate stwierdziła, że spędzi ten wyjątkowy wieczór wśród śmiertelników, których tak sobie ukochała, że podzieliła się z nimi swoją mocą i mądrością.

⠀⠀Akademia Sztuk Niewidzialnych od rana stała na głowie, aby wyrobić się z czasem, bowiem tam miała gościć bogini. Każdy miał przydzielony jakiś obowiązek do wykonania, każda para rąk była potrzebna, chcieli bowiem pokazać się z jak najlepszej strony, w końcu raz na tysiąc lat Hekate opuszcza podziemie, aby świętować razem z sabatem. Zdarzali się tacy, którzy wywijali się od swoich obowiązków i chowali się po kątach, tak aby Blackwood ich nie naglił do pracy.

⠀⠀Jedną z takich osób był Dylan, zaszył się w lesie na mokradłach przy Akademii, gdzie miał zagwarantowany ciszę i spokój, nikt nie będzie go wkurwiał i kazał mu co ma robić. Odpalił papierosa i zaciągnął się mocno dymem, po czym wypuścił go między swoimi ustami. Nikotyna zaczęła działać na niego relaksująco i zanim się obejrzał, splalił już całego.

⠀⠀— Typowe, sprawca zawsze wraca na miejsce zbrodni. Czujesz satysfakcję z popełnionego czynu?! Jesteś z siebie dumny?! — syknęła z nienawiścią i pogardą do jego osoby, jej głos wśród martwej jesiennej przestrzeni zabrzmiał niebywale strasznie i piorunująco. Chłopak odwrócił głowę w jej stronę, pozostając pewnym siebie.

⠀⠀— Kim ty, kurwa, jesteś?

⠀⠀Po raz pierwszy widział tę niewiele starszą od niego dziewczynę. Pogoda momentalnie się pogorszyła, niebo całkowicie ściemniało, rozpętała się silna wichura, która porywała do tańca leżące na glebie liście drzew, a gałęzie drzew kołysały się niebezpiecznie na wietrze. Czarna aura pojawiła się wokół kobiety, jej oczy błyskawicznie zmieniły barwę i kształt, a kiedy zauważyła strach na jego twarzy, śmiech wydostał się z jej gardła od ponad siedemdziesięciu lat.

⠀⠀— Powiedzmy, że jestem twoją Wyrocznią a twój dzisiejszy dzień będzie twoim dniem sądu. Będziesz żałować swoich grzechów. Nawet Szatan nie znajdzie dla ciebie wybawienia! — I wtedy za sprawą swoich mocy, pozbawiła tego nędznego śmiertlenika życia, zamieniając go w posąg, bo serce już dawno miał z kamienia. Ale na tym jeszcze się nie kończy, ma jeszcze inne zobowiązania, aby sprawiedliwości stało się za dość.

⠀⠀Audrey zerwała się nagle, wyprowadzając się ze stanu głębokiego amoku. Ukłuła się srebrną igłą w opuszek palca lewej ręki i zawyła z bólu. Wyszywała obrusy na dzisiejszy wieczór wraz z garstką dziewczyn, w tym również Agatha i Prudence, ale jakby myślami była gdzieś daleko. Otrzymała dość specyficzną, ale bardzo realistyczną wizję. Pierwszy raz coś takiego jej się przydarzyło, rzadko która czarownica posiadała ten dar, widziała całe to zdarzenie oczami tamtej kobiety. Jak chłopak zamiera w bezruchu na wieczność.

⠀⠀— Wszystko w porządku? Coś się stało? — zapytała Agatha.

⠀⠀— T-tak, znaczy nie wiem, może — zająkała się, nie mając zielonego pojęcia, co jej odpowiedzieć. Wizje bywają często mylne, jak dowiedziała kiedyś się z książek o czarnej magii. — Muszę... iść coś zrobić.

⠀⠀Wstała żwawo z miejsca i wyszła z pomieszenia, ruszyła przed siebie i wkroczyła w głąb czarnego korytarzu, gdzie na samym końcu znajdował się gabinet ojca Blackwooda. Licząc się z konsekwencjami, weszła do środka bez wcześniejszego pukania. Blackwood przeszył ją morderczym wzrokiem znad sterty papierów.

STRAIGHT TO HELL ambrose spellman ✔Where stories live. Discover now