Another Love Bites the Dust

382 54 24
                                    

Aziraphale siedział na fotelu i pijąc spokojnie zielona herbatę. Nadal był trochę zły na Crowleya po dzisiejszej rozmowie, ale bardziej chciał go już znowu spotkać i wyjaśnić sprawę. Nienawidził takich kłótni. Nie wiedział tylko czy woli żeby tamten powiedział, że to tylko żart, czy żeby wyperswadował mu uprzedzenia i znowu go pocałował...

- Aziraphale, co ty mówisz?- mruknął do siebie pod nosem. To była jednorazowa akcja uzależnieniowej desperacji. Nic więcej. Nawet mu się nie podobało.

Prawdopodobnie przez hałas deszczu nie usłyszał ani dźwięku otwieranych drzwi, ani kroków. Crowley pojawił się znikąd tuż za nim i przeczytał mu przez ramię.

- " Anthonia oblała się rumieńcem". Ciekawe rzeczy tam sobie czytasz.

Kompletnie zaskoczony Aziraphale chciał szybko zamknąć książkę, ale już było za późno.

- No, no...- Crowley uniósł brwi i zerknął znad wyrwanej lektury na płonącą twarz przyjaciela- Nie spodziewałem się takich rzeczy po tobie, Aniele. Kto by pomyślał...

- Oddaj- powiedział cicho Aziraphale.

- Taki jesteś zawstydzony? Chwileczkę... "Brian podszedł do niej powoli przyciskając do ściany"- przysunął się, a półka z książkami uniemożliwiła Aziraphaelowi cofnięcie- "Położył rękę na jej talii i dotknął jej ust". Marzą ci się takie rzeczy?- podniósł delikatnie jego brodę, a aniołowi zmiękły nogi- "Położyła mu ręce na karku"- podniósł jego drżącą dłoń do swojej szyi- "a Brian wypełnił resztki dzielącej ich odległości. Miał ochotę na więcej"- odłożył książkę na półkę nad głową Aziraphaela i niemal zetknął ich nosy razem- Powiedz mi, Aniele- przejechał kciukiem po jego wargach, a potem wsunął się głębiej i dotknął języka- Jak myślisz co było dalej? Skończyłeś już ten fragment?

Aziraphale pokiwał lekko głową, niemal niezdolny do trzeźwego myślenia.

- Więc może mi pokarzesz? Nie mam nic przeciwko spojlerom.

- Ja...- wydusił tylko, czując jak powoli traci nad sobą kontrolę- chciałbym cię przeprosić za dzisiaj...

- Może ci wybaczę - Crowley pchnął go na łóżko.

Pochylił się z uśmiechem, po czym pocałował go gorąco. Krótki buziak w aucie był przy tym, zupełnie niczym. Zaczął rozpinać guziki jego nieskazitelnie białej koszuli i zjechał ustami na szyję.

Aziraphale złapał jego srebrną chustkę i przyciągnął go jeszcze bliżej. Z tyłu głowy siedziało mu, że coś jest nie tak, ale nie za bardzo w ogóle myślał.

Crowley...- jęknął.


Aziraphale poderwał się do góry i zamrugał oczami. Leżał na kanapie, a polecona przez pana Waltera książka, którą czytał przed snem, spadła z hukiem na ziemię. To był sen. Tylko sen.

Poklepał się po twarzy i rozejrzał po pustej bibliotece. Kominek już dawno przygasł, herbata wystygła, a za oknem mżyło.

- O jeju- podsumował w końcu.

Ani szyba, ani lampka, ani książki, ani kwiatki nie odpowiedziały, ale gdyby mogły, po prostu powiedziałby to samo.


Aziraphale czuł się winny. Nie mógł skupić się ani na rozmowach, ani na prowadzeniu biblioteki, a kiedy pan Walter zapytał go o książki nie potrafił wydusić słowa i wspomniał coś szybko o stygnącym kakao.

Nie mamy przecież wpływu na sny- mówił sobie. Ale co po monotonicznym powtarzaniu, skoro nie potrafił przez moment myśleć o niczym innym? Po połowie dnia ustalił, że Crowley ze snu różnił się znacznie od Crowleya w życiu prawdziwym. Przede wszystkim- Crowley prawdziwy zwykle nie stawiał go w tak jednoznacznych sytuacjach. Zapewne pocałunek (Aziraphale nawet w myślach trudno było przełknąć to słowo) będący niesamowitym odstępstwem od tej reguły, w połączeniu z ładowaniem się seksualnością z książki przed snem stworzyły tą dziwną imaginację.

Na główce szpilkiWo Geschichten leben. Entdecke jetzt