Love Of My Life

369 53 1
                                    

Crowley zacisnął powieki. Walnął z całej siły w kierownicę i przeczesał palcami włosy.

Spojrzał jeszcze raz na drzwi biblioteki rozmazane ścianą deszczu.

- Aniele- mruknął cicho. Przepraszająco. Aziraphale przecież nie mógł go słyszeć.

W tej chwili czuł, że stracił go na zawsze. Zagryzł wargę, żeby nie zacząć krzyczeć. Nie mógł opanować frustracji. Potarł czoło i ukrył twarz w dłoniach. Było po wszystkim.

Wszystko poszło nie tak. Dosłownie wszystko. Wszystko poszło się pieprzyć.

Z radia dobiegł go cichy chichot.

- Niezła robota, Crowleyu- usłyszał zniekształcony przez radio głos Belzebub.

Jeszcze tego brakowało.

- Spieprzaj- chciał się rozłączyć, ale przycisk się zaciął.

- Nie wierzyłam w ciebie, a tu proszę takie zaskoczenie! Wybacz, że nazwaliśmy cię zdrajcą, nie doceniliśmy twojego geniuszu.

- Przeprosiny nie przyjęte- niemal rozwalił guzik, którym próbował zakończyć rozmowę.

-  Byłam pewna, że jesteś do niczego, ale dokonałeś rzeczy, której nikt z nas nie potrafił! Za pół dekady będzie nasz! Ten pomysł był genialny!

Crowley miał ochotę zniszczyć radio. Nie zrobił tego ze względu na szacunek do samochodu. Pstryknął i rozmowa na siłę została zakończona. Poczuł się jeszcze gorzej.

Nie sądził że demony mają serca. A co dopiero że te serca mogą boleć.

Odpalił silnik i ruszył rozbryzgując wodę, która zaczęła zbierać się wzdłuż drogi. Nie mógł usunąć z głowy wszystkich najgorszych zdań jakie padły w rozmowie. Po co w ogóle zaczynał? Po co dał się sprowokować? Teraz już nie ma szansy kompletnie na nic.

Najgorsze w tym wszystkim nie było odrzucenie, tylko że po Aziraphaelu widać było jak na dłoni, jego uczucia też nie są tylko przyjacielskie. Chyba. Zaczął się zastanawiać czy w ogóle Aziraphala kiedyś naprawdę zrozumiał.

Warga zadrżała mu lekko. Miał kompletnie dość bycia demonem, bycia Crowleyem. Bycia sobą. Bycia człowiekiem, który za bardzo boi się odrzucenia, żeby pozwolić ukochanemu samemu dojść do tego czy chce go pocałowac czy nie.

Dotknął warg, na których ciągle czuł dotyk ust Anioła, jakby pocałunek nigdy się nie skończył. Poczucie winy dodatkowo go dobijało bo choć powinien, nie żałował ani sekundy zbliżenia. Co teraz myśli o nim Aziraphale? Że to wszystko jeden wielki podstęp mający na celu ściągnąć go do piekła?

Crowley w życiu nie zrobiłby tego przyjacielowi. "Teraz już ex przyjacielowi"- powiedziała mu najbardziej okrutna część podświadomości. Ile by dał, żeby tylko nadal mogliby być obok siebie, nawet jako znajomi. Jako ktokolwiek!

Crowley nie był zdolny do trzeźwego myślenia. Zahamował pod domem niemal potrącając jakiegoś chłopaka, złapał swoje rzeczy z tylnego siedzenia i poszedł do mieszkania. Bardzo pustego mieszkania.

Rośliny zatrzęsły się lekko na jego widok, ale teraz już nic go nie obchodziło. Wszedł do gabinetu, niemal wyrwał drzwiczki biurka i wyciągnął piwo. Rzucił walizkę na ziemię i stanął przy oknie. Upił pierwszy łyk. Złamał ostatni łączący ich układ.

- Jesteś najgorszym sortem. Jesteś śmieciem- powiedział do mętnego odbicia w szybie pociągając nosem.

Gdy oglądał odrzucenie na deskach teatru, albo w filmach zawsze go to bawiło. Ludzie dramatyzujący i krzyczący swoje imiona jakby zależało od tego czyjeś życie.

Na główce szpilkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz