Czy Przeznaczenie Wydaje Książki?

248 36 9
                                    

Lila poprawiła okulary, które założył jej na nos los księgarki. Bardzo pasowały do przeczesywanych palcami włosów, które na porządku dziennym pozostawały niespinane. Były przykrótkie na warkocz, który zwykła kiedyś nosić – sięgały do ramion i kręciły się przy końcach.

Twarz kobiety spoważniała...

...ale tylko na krótką chwilę. Zauważyła akurat, że nie dostawiła do rejestru ksiąg ostatniej cyfry.

Uśmiech wrócił na jej twarz, kiedy zza regału wyłonił się złotowłosy nastolatek. Chłopak oparł łokcie na blacie i spojrzał na nią z zadziornym uśmiechem.

— Novembre na miejscu? — kobieta uniosła jedną brew.

— Oczywiście.

Mimo, że Lila nachyliła się znowu nad rejestrem, starannie kreśląc kolejne rzędy cyfr, chłopak dalej wbijał w nią rozbawione spojrzenie.

— Co jest, Vincent? — podniosła wzrok i również oparła się o blat.

— Coś mi się ostatnio przypomniało — chłopak złapał się za podbródek.

— Och! — dziewczyna plasnęła dłonią we własne czoło — Nie — wskazała na niego, grożąc palcem — To, że skończyłeś 16 lat w ubiegłym tygodniu, nadal nie upoważnia cię to brania sobie nowel z półki z erotykami. Nic podobnego ci nie obiecywałam! — syknęła.

— Wiesz, co mówisz. Czytałaś w wieku 12 lat — skrzywił usta w rozbawionym grymasie — Wiem od Dobromila, ha!

Chłopak oparł głowę na dłoniach, patrząc na malującą się na twarzy kobiety próbę zaprzeczenia.

— Ale nie o to mi chodziło — przewrócił oczami — Po prostu od jakichś sześciu lat wisisz mi czekoladę! Teoretycznie, to nawet dwie, ale nie będę na ciebie zrzucał długów Julka. Wróci, to się rozliczymy.

— O tak — uśmiechnęła się pod nosem — Na pewno właśnie rezygnuje z pisania ballady o tej kikimorze z północy, o której napisał mi w ostatnim liście i biegnie do nas w podskokach, niczym mały faun — zachichotała, biegnąc dwoma palcami po blacie w stronę nastolatka, na wzór owego małego fauna.

Vincent kichnął i podrapał się w nos.

— Prawda! — przeczesał złote loki — Pójdę oprawić ostatnie egzemplarze tomiku. Żółty czy beżowy papier?

— Ja mam wiedzieć? — kobieta poprawiła okulary na nosie.

— A kto tu niby jest autorką? To nie ja jestem specjalistą do spraw pisania erotyków z kwiatkami w roli głównej — chłopak uniósł ręce w obronnym geście — Ja tu tylko sprzątam.

— Brązowy.

— Beżowy — chłopak uniósł jasne brwi, po czym zniknął na zapleczu.

Lilka została sama. Ona i zapach atramentu niosący się nad rejestrem ksiąg. Potężny spis leżał na ladzie tuż przed nią. A ona miała lada moment wpisać do niego dziesięć egzemplarzy jej własnego tomiku poezji. Każdy był ręcznie szyty, przepisywany i zdobiony. Każdy był wyjątkowy.

Siedem z dziesięciu oprawionych beżowym papierem zbiorów wierszy leżało tuż obok. Vincent wkrótce miał donieść pozostałe trzy, które aktualnie znajdowały się na warsztacie chłopaka.

Lniana koszulka zmieniła się w lnianą koszulę z haftami wykończeniach rękawów. Wyrosła, a w dodatku na przestrzeni lat ujawniła niebywałe zdolności rysunkowe i kaligraficzne. Dlatego to Vincent był odpowiedzialny za oprawę graficzną i projekt okładki.

Atlas Kwiatów Czarujących || Jaskier × ReaderWhere stories live. Discover now