Rozdział V: Zgodnie z jego wolą

1K 59 9
                                    

          Nastała noc. Księżyc chował się gdzieś za chmurami, więc jedynym źródłem światła były przydrożne lampy. Sakura biegła przed siebie spoglądając co jakiś czas przez ramię, by upewnić się, że anbu pilnujący jej drzwi nie ruszyli za nią w pogoń. Teren był jednak ciągle czysty. Czyżby wciąż nie zauważyli jej nieobecności? Nie miała zamiaru się nad tym zbyt długo zastanawiać. Jeśli dobrze pójdzie, będzie w wiosce duchów jeszcze przed świtem. Była już prawie przy bramie, gdy nagle coś kazało jej się zatrzymać. Bardzo rzadko bywała na tej ścieżce. Może podświadomie celowo ją omijała, aby uniknąć tych wspomnień powodujących ból brzucha. Dobrze znała to miejsce. Śniło jej się po nocach przez wiele lat. To dokładnie przy tej ławce próbowała zatrzymać Sasuke, gdy byli jeszcze dziećmi. Przy tej ławce widziała go po raz ostatni, zanim ich drogi zupełnie się rozeszły. Przy tej ławce złamało się jej serce. Przy tej ławce usłyszała „ jesteś wkurzająca „ .

Przełknęła nerwowo ślinę i w zamyśleniu patrzyła na to miejsce pełne bolesnych wspomnień. Sporo się od tego czasu wydarzyło. Sasuke może nie wrócił na stałe do wioski, ale Sakura już nie ma zamiaru go zatrzymywać. Nie chciała już być egoistką. Nieważne było to, czy jest blisko, lecz że wrócił na dobrą drogę, że już nie jest zbiegiem, że żyje.

Nie mogła już tracić więcej czasu. Ocknęła się z zadumy.Zrobiła dwa kroki do przodu, gdy nagle usłyszała głos, który sprawił, że przepełniło ją uczucie deja vu. Jakby ta sytuacja sprzed lat znów miała miejsce. Tylko role się nieco odwróciły.

- matko, naprawdę, po tylu latach wciąż mnie wkurzasz.

Otworzyła szeroko oczy i zesztywniała. Nie odwróciła się, aby zobaczyć, kto stoi za jej plecami. Nie musiała. Stała w bezruchu patrząc przed siebie.

- nie możesz usiedzieć na miejscu, kiedy Cię o to proszą?

Wyraz twarzy dziewczyny z zupełnego szoku zamienił się w nostalgiczny uśmiech

- Więc już wiesz, jak to jest... – wyszeptała na tyle głośno, aby mógł ją usłyszeć – ...stać po tej drugiej stronie.

Jego oczy posmutniały. Po chwili zganiła się w myślach za wypominanie mu przeszłości. Nie było to jej zamiarem, ale mimo że słowa Sasuke były wypowiedziane raczej ironicznie, niżeli na poważnie, to wciąż poczuła, jakby ktoś rozdrapał jej ranę. Odwróciła się w końcu, aby na niego spojrzeć. Jednak nie patrzyła mu w oczy, aby nie dać się złapać w genjutsu. Patrzyła na jego stopy, które zaczęły iść w jej kierunku. Nie drgnęła.

- Sakura. Spójrz na mnie.

- Nie ma mowy. Też potrafię być całkiem uparta. Nie powstrzymasz mnie.

Wciąż patrzyła w dół, unikając jego sharingana, który nawet nie był aktywowany, ale nie wiedziała tego. Przystanął zaledwie metr od niej.

- Tego akurat nie musisz udowadniać. Proszę. Spójrz na mnie, zaufaj mi ostatni raz.

- Powoli i niepewnie podniosła wzrok. Bardzo chciała móc mu ufać. Ich oczy w końcu się spotkały, a jego były czyste, czarne i głębokie tak, jak je zapamiętała. Chociaż właściwie tym razem było w nich coś nowego. Patrzył na nią w nieco inny sposób niż zazwyczaj. Jej policzki nagle stały się różowe a serce przyśpieszyło. Ostatnimi czasy była bardzo zajęta. Myślała czasem o nim, ale nie było to już uczucie porównywalne do uczuć nastolatki uganiającej się za swoją sympatią. Już dawno zaakceptowała fakt, że nie ma go w jej życiu i może nigdy już nie będzie. Dlaczego więc teraz jej myśli znów szaleją w ten sposób?

Sasuke chciał tylko zdobyć jej zaufanie. Przez chwilę naprawdę zamierzał uwięzić ją w genjutsu. Nawet, jeśli by go znienawidziła, to najważniejsze jest jej bezpieczeństwo. Z resztą już wiele razy zasłużył sobie na jej nienawiść, więc może tak byłoby lepiej. Jednak gdy spojrzał w jej oczy po raz pierwszy z tak bliska, dostrzegł, jak bardzo ich kolor przypomina mu czystą, morską wodę. Było w nich coś kojącego. Właściwie to nigdy się jej szczególnie nie przyglądał. Zawsze była po prostu koleżanką z drużyny. Wiedział, że kiedyś coś do niego czuła, ale nie była jedyna, a romantyczna sfera życia nigdy go za bardzo nie interesowała. Zawsze było coś ważniejszego. Za dzieciaka był chyba za bardzo zajęty zabieganiem o uwagę starszego brata, niżeli dziewczyn, potem był zajęty zemstą i zdobywaniem siły, a potem... właściwie po tym wszystkim, kiedy stracił tak wiele bliskich mu osób, to nawet nie myślał, że mógłby jeszcze komukolwiek dać się do siebie zbliżyć. Kochanie kogoś kojarzyło mu się tylko ze stratą i ogromnym bólem. Gdy teraz miałby ocenić Sakurę, to naprawdę zupełnie obiektywnie uważał ją za piękną kobietę. Była szczupła, jednak na ramionach miała widocznie zarysowane mięśnie, które i tak nie zdradzały siły, jaka drzemała w tej drobnej dziewczynie. Włosy miała długie, a ich kolor kojarzył mu się z wiosną, oczy zaś były bardziej latem. Jej rysy twarzy były delikatne i dziewczęce. Nie była już też słabą dziewczynką, którą ciągle trzeba chronić. Umiała o siebie zadbać. W końcu jest medykiem z nadludzką siłą. Martwienie się o nią tak na co dzień było raczej zbędne. Właściwie jakby miał to podsumować, to dla niejednego mężczyzny byłaby to idealna kandydatka na życiową partnerkę. Swoją drogą nie byłoby to dla niego zaskoczeniem, gdyby już kogoś miała. Nagle z tych niecodziennych dla niego myśli wyrwał go jej głos

HANAMI (SasuSaku)Where stories live. Discover now