22. Impreza

2.8K 142 10
                                    

— Nie jestem przekonana czy to aby na pewno jest dobry pomysł — marudzę, podczas gdy Lisa prostuje moje blond włosy — Nie mam ochoty nigdzie wychodzić, a już szczególnie nie mam chęci iść na żadną imprezę.

Lisa po naszej długiej, szczerej rozmowie i kilku moich łzach z bezsilności, stwierdziła że potrzebna mi jest impreza, żebym się zabawiła i zapomniała o wszystkich problemach. Od początku byłam do tego sceptycznie nastawiona ale to jest Lisa, jej się nie da odmówić.

Tak więc patrzę na swoje zarumienione różem policzki, które odbijają się w lustrze oraz na powieki pomalowane cieniem i na pełne usta. Wyprostowane jasne kosmyki opadają mi na plecy. Mimo moich protestów ubrana jestem w czarna sukienkę na cienkich ramiączkach, która sięga mi do połowy ud. Wszystko przez Lisę, która nie podzieliła mojego pomysłu abym poszła w zwykłych jeansach i koszulce. Jedynie dała mi wolną rękę co do wybory butów, tak wiec zamiast skończyć w wysokich szpilkach, mam na stopach czarne sandałki na lekkim obcasie.

Wzywamy taksówkę i po jakichś dziesięciu minutach przyjeżdża. Droga do klubu mija szybko, a jedyne o czym marzę to aby zawrócić, wziąć kąpiel i położyć się pod ciepłą kołderką.

— Zobaczysz, że będziesz mi jeszcze dziękować, że wyciągnęłam cię z domu. Mam ochotę się upić i liczę na współpracę z twojej strony — mówi gdy tylko wysiadamy z auta i idziemy w stronę wejścia. Daje mi przy tym kuksańca w bok na co posyłam jej wkurzoną minę, ale po chwili śmiejemy się razem.

— Obyś miała racje.

Pomieszczenie jest mi dobrze znane, ponieważ już kilka razy byliśmy tutaj całą paczką przyjaciół. Wokół nas jest pełno par lub grup przyjaciół.

— Dobra Lisa — wypuszczam głośno powietrze w ust — Skoro już tu jesteśmy to do dzieła.

— I to właśnie moja dziewczyna — krzyczy aby muzyka jej nie zagłuszyła po czym wiesza mi się na szyi, ściskając mnie.

Podchodzimy do baru i zamawiamy pierwszego drinka po czym wypijamy go i idziemy na parkiet. Tańczymy, skaczemy i zaczynam się przekonywać co do tego, że Lisa miała dobry pomysł z tym abym się od wszystkiego odcięła chociaż na jeden wieczór.

A później jest kolejny drink.

I następny.

I chyba jeszcze kilka ale przy każdym kolejnym tracę rachubę.

Kiedy jestem już wykończona i zdecydowanie bardzo pijana, czego nie można powiedzieć o mojej przyjaciółce, która od zawsze słynie z tego, że jak na dziewczynę ma bardzo mocną głowę, postanawiam że powinnam się przewietrzyć, żeby świat przestał wirować mi przed oczami.

Mówię Lis o moim pomyśle i prosi abym poczekała chwilkę i wtedy pójdzie ze mną, ponieważ najpierw skoczy do toalety.

Ale chyba nie będzie zła jak jednak pójdę wcześniej?

Świeże powietrze to właśnie to czego potrzebowałam po wyjściu z zatłoczonego pomieszczenia. Opieram się o murek niedaleko klubu i po drodze potknęłam się tylko raz, co uważam za duży sukces, dlatego uśmiecham się w duchu, bo jednak nie jestem tak pijana jak myślałam wcześniej.

Przymykam oczy gdy chłodny wiatr owiewa moje spocone od tańca ciało.

Nie myślę o niczym, nucąc pod nosem piosenkę, która dociera do moich uszu. Dlatego nie spodziewam się poczuć na moim ramieniu jakiegoś dotyku. Nie otwieram oczu, ale słyszę chrząknięcie i marszczę brwi wkurzona, że ktoś przeszkadza mi w odpoczywaniu. Nie reaguję jeszcze przez chwilę, uśmiechając się głupawo.

Dopiero po chwili postanawiam otworzyć oczy i spodziewam się zobaczyć przy sobie brunetkę ale gdy to robię piszczę ze strachu i odsuwam się automatycznie.

Wysoki, wytatuowany chłopak z burzą loków i kolczykami w kilku miejscach na twarzy w tym w nosie i w brwi, patrzy na mnie złośliwie opierając się jednym bokiem o ten sam murek, który przed chwilą był moim oparciem.

— Czego chcesz? — pytam ciekawsko.

Człowiek po alkoholu jest dużo bardziej odważny.

— To ja jestem tutaj, żeby o to spytać — odpowiada gardłowym głosem.

— Nie rozumiem — dukam, przestępując z nogi na nogę i patrząca na chłopaka bez zrozumienia.

— Chodź ze mną to zrozumiesz — rzuca jedynie i odwraca się, odchodząc.

Nawet nie ogląda się za siebie jakby był pewien, że za nim pójdę. I ma racje bo jestem zbyt ciekawa kim jest i o co mu chodzi, żeby przejmować się konsekwencjami.

Drepczę za nim i znów potykam się lekko na chodniku ale szybko łapię równowagę, myśląc sobie że jestem w tym na prawdę dobra. Zajebista wręcz.

Znikamy za rogiem niewysokiej kamienicy, a ja przystaję zaraz po tym jak chłopak zbliża się do kogoś kto okazuje się być mężczyzną około trzydziestki, tak myślę. Rozmawiają o czymś po czym oboje na mnie spoglądają. A ja się głupio uśmiecham. Brawo.

— Chcesz coś kupić? — starszy z nich odzywa się po tym jak do mnie podchodzą.

Marszczę brwi w konsternacji, gapiąc się na nich jedynie.

— Stary ona jest pijana w trupa i pewnie nawet nie ma pieniędzy przy sobie, kogo ty mi tu przeprowadzasz? — warczy nagle, a ja drgam przestraszona.

Może jednak nie powinnam była tu przychodzić.

Już mam się odwrócić i uciekać jak najdalej od tych dziwnych ludzi, gdy staję nieruchomo słysząc tak dobrze znany mi głos.

— Kończę na dziś i będę już spadał.

Skąd on się tu wziął? A może się mylę i to ktoś inny? Nie no przecież to niemożliwie. Zbyt dużo razy go słyszałam aby nie wiedzieć do kogo należy.

Postanawiam się odwrócić i po prostu to sprawdzić.

I właśnie wtedy, gdy to robię moje tęczówki spotykają się w tymi brązowymi i już wiem, że mam przechlapane gdy początkowo widoczny w nich szok zmienia się na wkurzony, zwiastujący moją szybką smierć.

Just the sameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz