I. Spojrzenie

20.3K 612 212
                                    

Szkolny dziedziniec jest zatłoczony, jak to zazwyczaj bywa na długiej przerwie. Ławki okupowane są przez licealistów uczęszczających do Royal's School.

Wrzesień w tym roku jest wyjątkowo ciepły. Słońce świeci mocno i nie zapowiada się na to, aby zakrył je jakiś obłok, co dodaje wszystkim energii na nowo rozpoczęty rok szkolny.

Rozglądam się wkoło, słuchając moich przyjaciół jednym uchem, a wypuszczając każde usłyszane słowo drugim. I tak wiem, że mówią o czymś co nie jest interesujące.

Nie zrozumcie mnie źle. Kocham moich przyjaciół. Po prostu czasami mam wrażenie, że niczym się nie przejmują. Liczy się dla nich ich własne szczęście i lekceważą rzeczy dziejące się wokół nich.

Alice, długonoga blondynka. To z nią mam najsłabszy kontakt. Trzyma się z nami od niedawna, ponieważ została dziewczyną Troy'a. Jeszcze nie do końca wiem jakie mam o niej zdanie. Z jednej strony jest miła i sprawia wrażenie przyjaznej, ale z drugiej czasami przyłapuje ją na wpatrywaniu się w mojego chłopaka. Chociaż może mi się tylko wydaje. W końcu jest z Troy'em. Co nie zmienia faktu, że czuję do niej spory dystans.

Wspomniany chłopak jest zastępcą kapitana szkolnej drużyny. Umięśniony jak przystaje na piłkarza oraz mierzący blisko dwa metry brunet. Chyba nie muszę wspominać jak wiele dziewczyn się w nim podkochuje?

Troy jest zastępcą, ponieważ kapitanem jest Rayn. Mój chłopak. Wysoki brunet o podobnych do mnie niebieskich oczach. Jesteśmy ze sobą blisko dwa lata. Czasami zastanawiam się czy uczucie jakim go darzę to miłość. Myślę, że jesteśmy ze sobą z przyzwyczajenia. Nie wyobrażam sobie przerwy takiej jak ta, na której nie będę oparta o jego umięśniony tors, a nasze ręce nie będą splecione na moim brzuchu. Tworzymy idealną parę, której zazdrości większość uczniów naszego liceum, sądząc po szeptach i natarczywym wzroku jaki czasami na sobie czuję.

Słyszę nad sobą jego głośny śmiech, co drażni moje uszy i wybudza z zamyślenia. Rozglądam się dostrzegając na sobie wzrok Lisy. Brunetka jest moją najlepszą przyjaciółką. Znamy się całe życie i nie mamy przed sobą sekretów.
Posyłam jej lekki uśmiech, który odwzajemnia, wracając do rozmowy z Alexem.

Zauważyłam, że od dłuższego czasu wzrok blondyna kieruje się w jej stronę i chyba jest to odwzajemnione. Ładnie by ze sobą wyglądali. Dociera do mnie kilka słów z ich wymiany zdań. Rozmawiają o wyborach do samorządu. Uśmiecham się pod nosem, ponieważ to takie oczywiste. Oboje od zawsze zajmują najważniejsze miejsca i tak zapewne będzie w tym roku.

Dzwonek oznajmiający początek lekcji skutecznie działa na nastolatków. Wszyscy zaczynają podnosić się z zajmowanych miejsc i ruszają w kierunku wejścia do szkoły.
Ściskam dłoń Ryana gdy podążamy za uczniami. Zatrzymujemy się pod klasą od biologii i cmokam w usta bruneta, po czym chłopak odchodzi wraz z Alice i Lisą.

Jesteśmy w tym samym wieku lecz wybraliśmy inne rozszerzenia. Ja razem z Alexem jestem na biologii i matematyce, Troy ma tylko przedmioty podstawowe, a wspomniana wcześniej trójka uczęszcza na historię i angielskii.

Wzdrygam się na samą myśl. Zdecydowanie nie należę do osób, które mają umysł humanistyczny. Uwielbiam liczyć i przychodzi mi to z łatwością, a biologia to coś co od zawsze mnie interesowało.

Pani Morgan pojawia się dopiero pięć minut po dzwonku. Spotyka się to z ogólnym rozczarowanie, ponieważ istnieje zasada, że gdy dziesięć minut po dzwonku nauczyciel się nie pojawi to lekcja się nie odbędzie.
Zmierzam do trzeciej ławki w środkowym rzędzie. Nie dzielę jej z nikim, gdyż są one pojedyncze.

Czterdziestoletnia kobieta opowiada temat, na którym usilnie próbuję się skupić, co za cholerę mi nie wychodzi. Rozglądam się po klasie. Większość osób kojarzę, ponieważ chodzili ze mną do pierwszej klasy. Jednak dołączyło klika nowych osób. Znam ich głównie z widzenia na korytarzu.

Mój wzrok zatrzymuje się na postaci w tyle klasy.

Chłopak o ciemnych włosach, wydaje się kompletnie nie słuchać nauczycielki. Zauważam, że ma na sobie dużą, czarną bluzę, która zważając na pogodę jest zdecydowanie za gruba. Opiera się łokciem o ławkę, podtrzymując głowę na dłoni. Nie potrafię dostrzec jego twarzy, przez jego zgarbioną postawę. Wolną ręka bawi się długopisem i nie trudno zauważyć, że jest zamyślony.

Zastanawiam się czy coś wiem o chłopaku. Intryguje mnie jego obojętność, to jak co jakiś czas podnosi wzrok i przesuwa go po wszystkich uczniach, co uczynił już kilka razy, a obserwuję go dopiero od dziesięciu minut. Robię to tylko dlatego, że dzisiejszy temat jest strasznie nudny, a pani Morgan zdecydowanie odczuwa skutki niedawnego powrotu do pracy, ponieważ jej zazwyczaj ciekawe opowieści, dziś zniżają się do poziomu pustych regułek z podręcznika.

Staram się szybko odwrócić wzrok za każdym razem, gdy on unosi swój. Jak dziwne byłoby to, gdyby przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego?

Podobają mi się jego ciemne kosmyki. Odstają w każdą stronę, tworząc nieład, który mu pasuje. Z uśmiechem zauważam, że Rayn nie przyszedł by do szkoły, gdyby jego fryzura nie była perfekcyjnie ułożona.

Nieruchomieję gdy błękit moich oczu spotyka najjaśniejszy odcień brązu jaki widziałam. Zastanawiam się do czego mogłabym go porównać, dopiero po chwili orientując się, że zostałam przyłapana. Co teraz?

Chcę odwrócić wzrok ale coś mi nie pozwala. Może to sposób w jaki chłopak mierzy mnie spojrzeniem. Albo to jak jego usta wyginają się w kpiącym uśmieszku, który bardzo mi się nie podoba, ponieważ pod jego intensywnością czuję się gorsza.

Emanuje od niego wyższość.

Marszczę czoło, gdy dociera do mnie absurd tej sytuacji.

Ja, dziewczyna należąca do najpopularniejszej grupy w szkole, mająca najpopularniejszego chłopaka, czuję się gorsza.

Gorsza od chłopaka, którego widzę pierwszy raz na oczy. Który z tego co się domyślam nie jest zbyt znany i nie wyróżnia się na tle innych nastolatków.

Nie powinnam tak się czuć. To oczywiste, że mam lepsze życie. Mam wszystko, czego on nie ma. Gdyby był kimś znaczącym na pewno bym o nim słyszała, a tak nie było, jest tylko prostym uczniem tej samej szkoły.

— Panno Tunder, przeszkadzam w czymś? — podniesiony głos nauczycielki wyrywa mnie z zamyślenia. Nie do końca świadomie obracam się do kobiety, mamrocząc pod nosem ciche przeprosiny. Kobieta kręci głową karcąco ale wraca do prowadzenia lekcji. Całe szczęście, że ulgowo traktuje uczniów z dobrymi ocenami, do których się zaliczam. Wizyta u dyrektora albo odsiadywanie godzin po lekcjach nie jest niczym fajnym. Nie, gdy na dworze jest piękna pogoda, a szkoła tak na prawdę dopiero się rozpoczęła.

Przez ostatnie minuty lekcji mam wrażenie, że czarnowłosy mi się przygląda. Nie mogąc się powstrzymać rzucam spojrzenie w stronę, w której wiem, że zajmuje miejsce. Jednak jego sylwetka pochylona jest tak jak ostatnim razem, a głowa skierowana w przeciwną stronę, więc rozwiewa to moje wyobrażenia. Karcę się za moje zachowanie. Co mnie obchodzi jakiś chłopak?

Dostrzegam pytający wzrok Alexa ale kiwam głową i skupiam się na słowach nauczycielki.

Gdy rozbrzmiewa dzwonek klasę jako pierwszy opuszcza on. Śledzę jego oddalające się plecy, aż znikają mi w tłumie nastolatków.

Wzdycham, czekając aż dołączą do mnie przyjaciele. Całuję Ryana mocno co spotyka się ze śmiechem reszty.

Ignoruję rozczarowanie jakie pojawia się w mojej głowie gdy nic nie czuję. Nie ma ekscytacji, która powinna temu towarzyszyć, a której nie czuję od kilku tygodni. Nie mam znajomego skurczu w brzuchu i mocniejszego bicia serca za każdym razem, gdy się dotykamy lub gdy po prostu jesteśmy blisko siebie. Ale przecież po tak długim czasie spędzonym razem po prostu jestem do tego przyzwyczajona, ale to nie znaczy, że kocham go mniej. Prawda?

To tylko przyzwyczajenie.

Just the sameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz