3. Przeprosiny

7.3K 417 61
                                    

— Poczekaj! — wołam za chłopakiem i podbiegam do niego, gdy się zatrzymuje. Jakaś dziewczyna obok obraca się zdezorientowana ale orientuje się, że słowa nie były skierowane do niej i odchodzi.

Stoję, dysząc ciężko i próbując uspokoić oddech. Wpatruję się w moje białe trampki, ponieważ boję się spojrzeć w górę. Nie do końca przemyślałam to wszystko, więc teraz zagryzam skrępowana wargę, nie wiedząc co powiedzieć. Zbieram się w sobie i umieszczam spojrzenie na bladej twarzy. Mimo swojego jasnego odcienia nie dostrzegam na niej żadnej skazy. Różowe usta wyraźnie odznaczają się na jego twarzy.

— W czymś ci pomóc? — pyta rozbawiony. No tak, w końcu jedyne co robię to patrzę się na niego, nic nie mówiąc — Zaraz będzie mój autobus, więc jakbyś mogła się pospieszyć to byłoby miło.

— Jestem Anastasia — wyciągam do niego rękę. Płonę ze wstydu, gdy uświadamiam sobie jaką kretynkę z siebie właśnie robię.

— Alan — ujmuje moją dłoń i lekko nią potrząsa. Zauważam, że jego skóra jest delikatna i zimna — Rozumiem, że chciałaś mi się przedstawić?

— Nie... — peszę się bo ze mnie drwi — Chciałam przeprosić — spoglądam w końcu w jego ciemne oczy.

Chłopak ogląda się na podjeżdżający pojazd ale gdy zauważa, że to nie jego transport, wraca spojrzeniem do mnie.

— Coś mi zrobiłaś? Wybacz ale nie pamiętam — puszcza moją dłoń, którą ciągle trzymał, co dopiero zauważam.

Umieszcza ręce w kieszeniach swoich spodni i patrzy na mnie wzrokiem, który sprawia wrażenie jakby mógł przejrzeć mnie na wylot. Dlaczego ciągle wydaje się taki rozbawiony?

— Za moich przyjaciół — tłumaczę, mimo że on wie o czym mówię. Świadomie wprowadza mnie w zakłopotanie — Nie byli dzisiaj mili.

— No nie byli — prycha pod nosem na dobór moich słów — Dlaczego robisz to za nich? Dlaczego w ogóle to robisz?

Zbija mnie tym pytaniem z tropu. No właśnie, dlaczego to robię? Sama nie wiem. Wmawiam sobie, że to zwykłe poczucie winy. Tylko dlaczego żadnej osoby, która wcześniej padła ofiarą wywyższania się moich znajomych, nie przepraszałam?

Rozglądam się wokół. Niedaleko grupa głośnych gimnazjalistów czeka na autobus, komentując oglądany na telefonie jednego z nich film. Jakiś starszy pan rozmawia przez telefon, siedząc na ławce, a inna kobieta posyła mu urażone spojrzenie, jakby miała żal o to, że nie ustąpił jej miejsca, chociaż spokojnie zmieściłaby się obok niego.

Myślę nad odpowiedzią ale nic nie przychodzi mi do głowy. Gdy zobaczyłam jak oddala się chodnikiem, po prostu za nim pobiegłam.

— Bo to było niegrzeczne — wypalam, co spotyka się z jego śmiechem.

— Bronisz chłopaka, którego nie znasz — zmienia ton na poważny — Krytykujesz swoich znajomych — szuka kontaktu wzrokowego i gdy w końcu mu się to udaje, kontynuuje — Swojego chłopaka. Jakoś nie rozumiem co tobą kieruje, Anastasio.

Wzruszam ramionami i posyłam mu lekki uśmiech. Przez cały czas jestem spięta i nie pomaga mi jego baczny wzrok. Skąd wie, że to mój chłopak? Musiał widzieć jak się całowaliśmy.

— Muszę iść — wskazuje na nadjeżdżający pojazd — Fajnie, że chociaż ty jesteś grzeczną dziewczynką — ironicznie się uśmiecha, nawiązując do tego jak nazwałam zachowanie chłopaków.

Obserwuję jak zajmuje miejsce i wkłada słuchawki do swoich uszu. Odwracam się aby wrócić na teren szkoły. Muszę poczekać na Ryana, który ma jeszcze trening, więc nie zauważy mojej nieobecności. Po drodze rozmyślam nad przebiegiem mojej rozmowy z Alanem.

Bałam się, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać ale widocznie się myliłam. Był ironiczny i arogancki, ale nie dziwię mu się. Też bym nie ufał ludziom, gdybym była przez nich wyśmiewana.

Czekam już dobre pół godziny przy sportowym aucie bruneta. Nie mam kluczy, dlatego nie mogę się nawet schować, a chmury zwiastują, że zaraz zacznie padać. Oddycham z ulgą, gdy grupa sportowców wyłania się na szkolnym dziedzińcu.

Zauważam mojego chłopaka i macham mu aby się pospieszył. Podbiega do mnie i cmoka w usta. Uśmiecha się szeroko co oznacza, że trening musiał pójść im bardzo dobrze. Mimo ich surowego trenera, który sprawia ich treningi ogromnie męczącymi, chłopcy to uwielbiają. Wiem ile serca wkładają w każdy rozegrany mecz i ile szczęścia przynosi im wygrana. Chciałabym mieć w życiu coś takiego jak Rayn.

— Tak się stęskniłaś? — mruczy i obejmuje mnie w pasie. Uśmiecham się, mimo że jedyne o czym myślę, to aby już się odsunął.

— Wracajmy już — oznajmiam i całuję go w policzek.

— Zabieram cię jutro do kina — oznajmia, gdy zapinam pasy — Na ten twój łzawy film.

— Serio? — piszczę podekscytowana, ponieważ długo czekałam na jego premierę, a wcześniej zarzekał się, że nawet siłą go tam nie zaciągnę. Jestem ciekawa co sprawiło, że zmienił zdanie.

— Kochanie, masz najlepszego chłopaka na świecie — wypina dumnie pierś i kładzie rękę na moim kolanie.

Przełykam ślinę, ponieważ czuję się winna przez moje myśli. Rayn naprawdę się stara i robi dla mnie wszystko. Nawet idzie na film romantyczny, chociaż twierdzi, że to chłam. Chyba muszę się postarać, ponieważ ostatnio to ja jestem tą gorszą w związku. A brunet jest za dobry na takie traktowanie.

Reszta drogi mija nam na wymianie zdań. Ustalamy, że chłopak przyjedzie po mnie jutro o osiemnastej i wtedy się żegnamy.

Wchodzę do domu i zdejmuję buty.

— Mamo jestem! — krzyczę z korytarza, chociaż wiem, że jeśli nie ma jej w salonie to i tak mnie nie usłyszy. Idę do wspomnianego pomieszczenia ale nikogo tam nie zastaję. Ruszam po schodach na górę i sprawdzam czy jest w swoim gabinecie. Oczywiście jak zwykle okazuje się, że jest w pracy. Ojciec od tygodnia jest na delegacji, więc w domu jestem sama.

Zbiegam na dół do kuchni i sprawdzam zawartość lodówki. Fukam pod nosem gdy nic tam nie znajduję. Jak zawsze zresztą, gdy nasza gosposia ma wolne. Zalety i wady posiadania bogatych rodziców.

Ubieram buty i zarzucam na siebie bluzę Rayna, którą kiedyś zostawił.
Ciemne chmury ciągle zbierają się nad miastem ale na razie nie pada, więc ruszam spacerem do pobliskiego sklepu.

Na ulicach nie ma dużego ruchu, ponieważ nikomu nie chce się wychodzić w taką pogodę. Co jakiś czas ulicą przejeżdża samochód. Przyspieszam kroku, gdy muszę przejść przez biedniejszą część miasta. Wysokie bloki sprawiają, że jest tu ciemniej niż w rzeczywistości, jednak nie uśmiecha mi się iść okrężną drogą.

Zamieram gdy widzę postać wbiegającą na uliczkę. Ma naciągnięty na głowę kaptur, dlatego nie widzę twarzy. Jest już coraz bliżej, a w oddali słychać jak ktoś głośno krzyczy.

Gdy już myślę, że osoba mnie ominie, czuję ucisk na nadgarstku i prawie się przewracam, będąc popchnięta na twardą ścianę budynku. Krzywię się czując przeszywający ból kręgosłupa, którym uderzyłam w twardy mur.

Just the sameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz