Rozdział 1, part 1

321 12 2
                                    

SYSTEM DOVOS
JURYSDYKCJA HORIOŃSKA
PAS PLANETOID D-87C
PRYWATNA KOPALNIA ŻELAZA I KWARCU PLANEOT

System Dovos podlegał w całości Horiońskiemu Dominium, jednemu z pięciu najważniejszych przedstawicieli Federacji Galaktycznej. Horionie, wchodzący w skład Rady Galaktycznej wraz z czterema innymi dominującymi rasami, zajmowali się głównie handlem w strukturach Federacji. To, co zdecydowanie wyróżniało Horion spośród innych humanoidalnych ras, to dwie pary długich rąk zakończonych smukłymi dłońmi z bardzo chudymi palcami oraz wąska, podłużna głowa pozbawiona małżowin usznych i wystającego nosa. Ich wysokie, smukłe i jednocześnie mocno umięśnione ciało było całkowicie pozbawione owłosienia. W zależności od pochodzenia etnicznego kolor ich skóry przybierał różne odcienie niebieskiego. Horionie, mimo ponadprzeciętnej siły, nie garnęli się do pracy fizycznej wymagającej ubrudzenia sobie rąk. W takich sytuacjach woleli czerpać zyski, udzielając licencji, oczywiście odpowiednio dla nich korzystnych, kompaniom lub firmom wydobywczym. Taki proceder zawsze przyciągał firmy nie przejmujące się zbytnio reputacją pracowników, jednak Horiońskiemu Dominium to nie przeszkadzało, póki nie dotyczyło polityki zewnętrznej.

Na Planeocie pracowali głównie przedstawiciele dwóch innych dominujących ras: Terranie oraz Varianie. Ci drudzy należeli do człekokształtnej rasy bardzo inteligentnych jaszczurów, mających smykałkę do techniki oraz robotyki. Placówka miała charakter prywatny i była własnością jednego z terrańskich konsorcjów wydobywczych, które specjalizowało się w pozyskiwaniu surowców z najbardziej nieprzyjaznych rejonów kosmosu. Życie na Palneocie nie było łatwe, ale i tak zdawało się być rajem w porównaniu do kopalni zatrudniających więźniów. Tutaj każdy był wolnym obywatelem Federacji i mógł odejść, kiedy tylko zechciał, choć większość pracowników nie zamierzała opuszczać tego miejsca ze względu na swoją przeszłość. Starano się stworzyć tu jak najbardziej pokojowe warunki, jednak nierzadko dochodziło do konfliktów między górnikami.

– Spokój, do kurwy nędzy! Czy wy nie możecie zacząć normalnie żyć na tej pieprzonej platformie?! Powiedziałem: spokój! Toves, przytrzymaj tego kretyna, zanim zrobi komuś krzywdę.

Potężny, barczysty mężczyzna podszedł do szamoczących się pijanych górników, jednego z nich złapał wpół, więżąc w żelaznym uścisku. Jego przeciwnik miotał się jeszcze przez chwilę, rzucając we wszystkich wyzwiskami, ale w końcu opadł z sił. Ochroniarz z miną pełną dezaprobaty popatrzył na swego dowódcę.

– Mam wrażenie, że ci dwaj nie nadają się do tej roboty, kapitanie.

– Wiem – westchnął gorzko Gort, dowódca placówki, który w istocie nie posiadał stopnia kapitana, ale lubił ten nieformalny tytuł. – Zabierz tych matołów do karceru.

– Wątpię, aby to cokolwiek dało – odparł zniechęconym tonem osiłek, dając znak swym ludziom, aby zabrali obu awanturników z mesy. – Więcej sensu miałoby, jakbyśmy wywalili ich przez śluzę. I tak nikt nie będzie po nich płakać.

– A znajdziesz mi kogoś na ich miejsce, Toves? Wiesz, jak mało mamy rąk do pracy, ledwo wyrabiamy z terminami. Potrzebuję każdego, rozumiesz, każdego kto jest zdolny latać w tych przeklętych skafandrach i pracować.

– Wyraziłem tylko swoje zdanie.

– W tej chwili mam naprawdę głęboko w dupie twoje zdanie – mruknął Gort. – Gdy wytrzeźwieją, mają wrócić do pracy.

Ochroniarze posłusznie wyprowadzili niepokornych górników.

– Wracajcie do jedzenia, koniec przedstawienia. – Gort zwrócił się do pozostałych robotników, którzy byli świadkami całego zajścia. – A jak jeszcze któremuś zachce się wygłupów, to go wywalę przez śluzę z takim impetem, że nawet gaci nie zdąży założyć. Zrozumiano?!

Piekło kosmosu (KSIĄŻKA WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz