•Rozdział I•

14 1 0
                                    

Taehyung:

Nadszedł owy pamiętny dzień na który czekałem od dobrych paru miesięcy. Nie odliczałem tygodni, dni, czy godzin - nadzwyczaj w świecie przeczuwałem, iż dwudziesty szósty maj będzie tym właściwym dniem. Dniem, w którym wyzwolę swoje wszystkie najgłębsze emocje, wewnętrzne uczucia oraz niekończące się, a tam samym męczące myśli - na kimś. Przechodziłem obok metalowych, z lekka zardzewiałych krat, gdzie w środku pomieszczenia panowała większa wilgoć, niż na zewnątrz. W klatkach, które swoją wielkością i wyglądem przypominały niejedne z tych, które spotyka się w zoo, znajdowały się osoby. Młode, przepełnione strachem, chęcią ucieczki, czy nawet zemsty - aby tylko i wyłącznie stamtąd uciec. Rozmyślałem kogo tym razem wykupię, kto będzie osobą wybraną przeze mnie. Ah, ci chłopcy musieli być tacy niewinni i bezbronni, jak kuropatwy. Wdepnąwszy w kałużę, która musiała wytworzyć się jeszcze  niedawno, spuściłem głowę, by tylko zerknąć na swojego, wylakierowanego buta. Mój wzrok przykuło odbicie światła, które pod odpowiednim kątem padając na ową część wody przedstawiła młodą twarz chłopaka znajdującego się w przeciwległej pryczy. Siedział w kącie, z zabrudzonymi, gołymi stopami, drżąc cały. Słabe światło nie pozwalało dokładnie ukazać jego twarzy. Kiedy wzrok ciemnego bruneta się napotkał mój poczułem jak znajomy mi już dreszcz pewnego wyzwania mówi, że to jest właśnie ten - ten, którego powinienem zabrać.

Jungkook:

To wszystko zdawało się być najgorszą torturą. Ból, który przechodził moje ciało z każdym ruchem, był nie do wytrzymania. Siedziałem wraz z innymi „chłopcami na sprzedaż” w dużej, lecz nie oświetlonej klatce. Takich jak my, ściągali z ulicy, podając środki usypiające, a potem, brali, zabawiając się naszym kosztem. Kosztem naszego dziwactwa i poczucia wartości. Każdy z nas myślał kiedyś o ucieczce, jednak z każdą sekundą, wszystko stawało się ułudą i mrzonka. Mieliśmy na sobie tylko skąpe odzienie, jakieś spódnice oraz lekko powydzierane bluzki, które ukazywały nasze poobijane ciała. To była nasza historia, nasza droga przez nigdy niekończące się piekło. Usłyszałem stukot obcasów o betonową podłogę, obijający się o ścianę i tworzący echo. Wszyscy wychylali się z klatek, aby dojrzeć twarz nowego klienta, lecz ten miał na sobie czarną maskę, przez którą nie sposób było cokolwiek zobaczyć. Nagle, mężczyzna przystanął przy mej celi, zaczynając przyglądać się bacznie mojej twarzy i ciału. Oceniał je, lustrując wzrokiem, jakbym był lalką, wystawioną na sklepowej półce. Ja jednak bacznie obserwowałem każdy jego ruch.

Taehyung:

Wyglądał tak cholernie pociągająco w swojej niewinności. Spostrzegłem ten znajomy wzrok, który nieśmiało szeptał - "wiele przeszedłem, ale i tak pewnie masz to w dupie". Od czegoś oni tutaj są, prawda? Nie na pokaz. Nie, aby tylko popatrzeć. Nie, by się nad nimi zlitować. Gdyż właśnie na nich trzeba się wyżyć, zmanipulować, dać upust swoim emocjom, skarcić, ukarać - w końcu to my, należący to klasy wyższej ich kupujemy. Chcemy mieć ich tylko na wyłączność, jednak nie na zawsze.
Po co mieć kogoś, kto po jakimś czasie i tak się nudzi, więc trzeba go wymienić?  Oglądając go jeszcze chwilę, wypatrując w nim czegokolwiek, co mogłoby mi nie spasować. Uwzględniając wszystkie za i przeciw uznałem, że to będzie on.

Jungkook:

Coś tchnęło mnie abym poszedł do mężczyzny. Byłem jedynym, który to zrobił. Podszedłem do krat i spojrzałem w jego oczy, pełne wzgardy- Widzę, że ktoś tu czegoś szuka- zaśmiałem się, widząc jego uśmiech na twarzy. Delikatnie wysunąłem rękę w kierunku jego policzku, kładąc ją na nim. Jednak ten złapał mnie mocno za nadgarstek, przybliżając moja twarz do krat. Spojrzałem w jego kierunku lekko przerażony.

Taehyung:

– Nie waż się mnie dotknąć bez mojej zgody, nigdy. Zrozumiałeś, gówniarzu? - powiedziałem stanowczym głosem trzymając silnie jego nadgarstek, który był tak wąski, przez co idealnie dopasował się do mojej dużej dłoni. Patrząc prosto w jego oczy zauważyłem cień strachu, który zalał jego ciało. Mógłbym przysiąc, że ten niewypowiedziałby nawet chodźby jednego słowa, a jego oczy by go i tak zdradziły. Chłopak, który nagle stał się całkiem blady kiwnął niepewnie głową na znak, że jednak zrozumiał mój przekaz. Cieszyło mnie to, gdyż z pozoru zdawał się być grzeczny. Trzymałem w sobie cichą, lecz lichą nadzieję, że będzie się mnie słuchał również w łóżku tak jak w tym momencie. Uwolniłem swój uścisk cofając się w tył nie spuszczając z młodego chłopaka wzroku - za chwilę miała się odbyć wyczekiwana licytacja.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 08, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

•My gangster lover• VkookWhere stories live. Discover now