20 kwietnia

2.2K 180 76
                                    

20 kwietnia

   Ciężkie krople deszczu odbijały się od starego okna, kiedy rudowłosy chłopak zaczynał kolejny dzień. Powoli przewrócił się na drugi bok nie mając zamiaru wstawać. Naciągnął granatowy koc, aż po czubek nosa i rozkoszował się ostatnimi chwilami spokoju. Dobrze wiedział, że ten błogi stan nie potrwa długo. W końcu sam musi na siebie zarobić, a na razie nie zapowiadało się na wygraną na jakiejkolwiek loterii. Po około piętnastu minutach bezczynnego leżenia odwinął się z kołdry i wolnym krokiem wszedł do kuchni. Otworzył szafkę wiszącą nad kuchenką. Odklejał się z niej materiał, który miał za zadnie zastępować drewno. Sięgnął w głąb szafki i wyciągnął średniej wielkości opakowanie. Wlał do czajnika litr kranówki i oparł się o blat czekając, aż ta się zagotuje. Pod kamienicą już bawiły się dzieci, a ich rodzice siedzieli na starej, zniszczonej parkowej ławce plotkując o sąsiadach. Mężczyzna westchnął ciężko i przeczesał włosy rękoma. Nie miał ochoty ruszać się z domu, a co dopiero iść do pracy. Pracował w międzynarodowej korporacji gdzie nie pełnił żadnej ważnej roli. Był pionkiem, którego można postawiać tam gdzie akurat brakuje ludzi. Wiedział, że tak naprawdę nie ma na co narzekać i prawdę mówiąc powinien być wdzięczny za to, że udało mu się dostać tę posadę. Z jego rozmyślań wyrwał go głośny dźwięk informujący o tym, że woda już się zagotowała. Chuuya nalał wrzątku do swojego ulubionego kubka i wsypał do niego potrzebną ilość brązowego proszku. Pił kawę rozpuszczalną, bo była tańsza niż jakakolwiek inna. Dolał do niej mleka i posłodził ją łyżeczką cukru. Z małego, drewnianego chlebaka wyciągnął chleb tostowy i włożył go do tostera w celu przygotowania śniadania. Z lodówki wyjął też masło i pomidora. Położył kawę na małym przykręconym do ściany stoliku i zaczął przygotowywać sobie kanapki. Bezmyślnie rozsmarowywał warstwę żółtawego tłuszczu pochłaniając się  w rozmyślaniach, których treść była znana tylko jemu. Na każdej z kanapek umieścił parę plastrów pomidora. Położył swoje śniadanie na stoliku i usiadł na plastikowym, składanym krześle. Zaczął spożywać swoje śniadanie włączając w tym czasie swój telefon. 

    Wszedł na Instagrama i zaczął bezmyślnie oglądać zdjęcia udostępnione przez jego znajomych. Ominął parę reklam i oglądnął relację znajomych z liceum. Przewijały się w nich nagrania i zdjęcia z imprez, wypadów ze znajomymi i bezsensowne rzeczy robione w domu. Po tym jak wreszcie skończył swój posiłek ubrał koszulę i eleganckie, czarne spodnie. Przed wyjściem z domu chwycił jeszcze sweter i założył go na siebie schodząc z kamiennych schodów. Popchnął metalową, obskurną klamkę. Natychmiastowo uderzył w niego chłodny podmuch wiosennego wiatru. Włożył dłonie do kieszeni spodni i poprawił torbę z laptopem założyłą na ramię. Przyglądał się otaczającej go okolicy. W większości zamieszkała przez ludzi ze skromnymi funduszami dzielnica na uboczu Yokohamy. Nikt tak naprawdę nie znał swoich sąsiadów, ci zmieniali miejsce zamieszkania kiedy tylko mogli. Westchnął cicho i niedługo potem znalazł się przed budynkiem biura, do którego szybko wszedł. Przywitał się ze współpracownikami i rozkładając swojego laptopa rozpoczął pracę.

W tym samym czasie Osamu Dazai obsługiwał kolejnego klienta. Stała przed nim dwójka dzieciaków z dużymi plecakami. Kupowali jakieś słodkie napoje i paczkę chrupek. Będąc znudzonym pracą szatyn postanowił się z nimi podroczyć.

─ Nie powinniście być w szkole? ─ zapytał z pewnym siebie uśmieszkiem.

─ Mamy odwołane lekcje ─ odpowiedział mu niski chłopczyk zaciskając przy tym mocniej swoją delikatną dłoń na ramiączku plecaka.

─ Wiesz...  ─ zaczął Osamu przeciągając ostatnią literę słowa. ─ Mogę to sprawdzić jeśli tylko tego chcę ─ powiedział zadziornym głosem skanując kolejne produkty.

─ Proszę bardzo policjanciku. Tylko nie zdziw się jak twoja hipoteza będzie błędna. ─ Mężczyzna usłyszał kpiący głos dochodzący zza jednego z regałów. Po krótkiej chwili jego oczom ukazał się trochę starszy od reszty chłopak. Był lepiej zbudowany, wyższy i wygadał Dazaiowi na czternaście lat. 

─ Nie bądź taki pewny siebie młody. ─ Nie usłyszał już żadnej odpowiedzi. Dokończył kasowanie produktów i po otrzymaniu odpowiedniej sumy pieniędzy grupka chłopaków opuściła sklep.

Kolejne kilka godzin zleciało mu na wykładaniu nowego towaru, obsługiwaniu klientów i plotkowaniu ze starszymi kobietami o tym jak ta sąsiadka spod czwórki jest wredna. Kończył jeść właśnie swój skały lunch, kiedy to do jego uszu dotarła krótka melodia informująca o nowym usługobiorcy. Szatyn schował pudełko ze swoim posiłkiem Pod kasę i czekał na owego konsumenta. Jak wielkie było jego zdziwienie kiedy po drugiej stronie kasy zauważył rudowłosego chłopaka trzymającego butelkę wina. Na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. 

─ Co się szczerzysz?! ─ Odsunął się szybko do tyłu unikając przy tym pięści przykrytej czarną rękawiczką.

─ Hola, hola. Nikt cię nie nauczył, że nie używa się przemocy do rozwiązywania problemów? - Założył ręce na piersi. ─ Wiesz, że tego nie kupisz dopóki nie zobaczę twojego dowodu? - zatoczył małe kółko dłonią wokół zielonkawej butelki alkoholu. 

─ Zgubiłem go ─ burknął wkurzony chłopak. Szczerze mówiąc Dazai nie miał pojęcia czy ten był już pełnoletni czy nie, ale wolał nie ryzykować. Nie przekonywało go też to, że kapelusznik był niższy od chłopców, którzy odwiedzili sklep parę godzin wcześniej.

─ W takim razie ja się tym zajmę. ─ Używając siły wyrwał butelkę chłopakowi i schował ją pod ladą. ─ No już, już. Wychodź. Nic tu nie kupisz. ─ Kiwnął ręką wskazując drzwi.

─ Ty pierdolony wieżowcu! 

Już po chwili sklep był pusty, a na twarzy szatyna malował się uśmiech satysfakcji. Zwyciężył po raz kolejny i nie miał zamiaru przegrywać.

•••
Tak prezentuje się kolejny rozdział. Następny pojawi się w poniedziałek i schemat poniedziałków i czwartków postaram się utrzymać. Co do pauz przy dialogach to dodam je jutro, bo rozdział kończyłam pisać na telefonie.

Meei

Odcienie czerwieni | SoukokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz