i like girls...

43 5 1
                                    

yerim nie przemyślała dobrze wypowiadanych przez siebie słów. one same opuściły jej ust, pozostawiając wszystkich (ją samą również) w szoku. w tym momencie świat wyglądał jakby miał się zawalić. to miał być tylko zwykły wywiad, tylko zwykle wydarzenie, o którym miała zapomnieć w chwili, gdy wróciłabym do domu. jednak to jedno zdanie, które wypowiedziała sprawiło, że tak nie miało się stać. przynajmniej tak wtedy myślała.
— i like girls - na twarzach wszystkich w pomieszczeniu malowało się zdziwienie i szok. pozostałe członkinie nie wiedziały, co mają zrobić. czy to w tym momencie świat miał dowiedzieć się, że yeri lubi dziewczyny? czy tak miała zakończyć się historia red velvet? czy w ten sposób na kim yerim miała polać wie jeszcze większą fala hejfu niż dotychczas?
milisekundy dłużyły się niemiłosiernie i wydawało się, że minęło już kilka godzin, odkąd yeri zrobiła mały coming-out. czas dłużył się i dłużył. stres i szok pochłaniał wszystkich. nikt nie wiedział, jak mają uratować tę tragiczną sytuację. yerim pomodliła się w myślach do wszystkich bogów, bóstw, wszechświata. obiecała nawet, że nie będzie już nigdy wredna dla reszty dziewczyn z red velvet i nie będzie ich disować tak często, jak dotychczas, nawet jeśli miała stracić swoją pozycje 'evil maknae'. yerim chciała uratować swoją karierę, nawet jeśli dalej miała skrywać swoją lesbijską część siebie.
— girls' generation? - i nagle odezwał się reporter - anioł, profesjonalny wybawiciel, jedyny mężczyzna, który się liczy, przywróciciel barw, sensu życia. ta jedna odpowiedź uratowała życie yerim. czy to był dar od boga w którego nie wierzyła? czy może przeciwieństwo karmy? yerim nie wiedziała komu ma dziękować. jej duszę wypełniło szczęście i radość. członkinie odetchnęły z ulgą, wiedząc, że sytuacja została opanowana. red velvet nie zdisbanduje, sm nie okrzyczy i nie ukarze ich. ten dzień wydał się znowu piękny, życie znowu wydawało się pełne nadziei, blasku, szczęścia, miłości, radości, spokoju...
— yeah, girls' generation... haha - sztuczny śmiech, który wydała z siebie yerim tylko potwierdził, jak bardzo była zestresowana całą sytuacją. mogła nadal być w red velvet, w sm, nadal być idolką i oszczędziła sobie hejtu (którego niestety, mimo wszystko było już wystarczająco dużo). nadal mogła być gejowską ikoną w ukryciu.
chciała podziękować reporterowi z całego serca, wyściskała by go i nawet wycałowała, gdyby nie 'lubiła dziewczyn'. wszystko poszło gładko i pięknie. reporter przeszedł do następnego pytania i wywiad minął yerim szybko. wiedziała, że następnym razem musi się bardziej pilnować i uważać na swoje słowa. tym razem udało się jej, nie wiadomo co stało by się, gdyby reporterem był ktoś inny. cała sytuacja mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. kim yerim uśmiechnęła się jednak, wiedząc, że bad bitches jak ona mają szczęście i że jeszcze będzie rządzić światem. dobrzy ludzie zasługują na szczęśliwe zakończenie.

(nie wiem co to jest... stan yeri. stan red velvet 😔✊)

i like girls ✩kim yerimWhere stories live. Discover now