22. Było nam dobrze

1.3K 89 84
                                    

Pov Tony

- Rose? Śpisz jeszcze? - szturchnąłem delikatnie dziewczynę bo dochodziła już trzynasta, a ona spała jak zabita co było nie w jej stylu.

- O co ci chodzi? - burknęła przez przykrytą burzą włosów twarz na co wywróciłem oczami. - Głowa mi pęka.

-  Jesteś chora?

- To chyba jednak kac.

  Stwierdziła i opadła na łóżko. Nie widziałem żeby wczoraj kiedy wróciła była pijana. Postanowiłem jednak dać jej spokój. Zszedłem na dół gdzie Stevie wraz z Thorem siedzieli w najlepsze przed telewizorem śmiejąc się i popijając kawę. Przeszedłem obojętnie do kuchni po podwójną dawkę espresso i wtedy wszystko stało się jasne. Na podłodzę, prawie obok szafki gdzie znajdował się kosz na śmieci, stały trzy puste butelki po szampanie i jedna napełniona do połowy.

- Ej blondasy. - krzyknąłem i uniosłem napełnioną butelkę.. -  Mogę wiedzieć co tu się wczoraj działo i dlaczego beze mnie? - stanąłem obok nich.

- Nic mi o tym nie wiadomo. Spałem jak zabity. - wybronił się Steve więc spojrzałem wymownie na Thora.

- No Rose chciała mi coś opowiedzieć ale stwierdziła, że powinienem się z nią napić. -  wzruszył ramionami ale widziałem że nie chciał czegoś powiedzieć.

- I zapewne nie powiedziałeś jej że na ciebie ziemskie trunki nie działają? - zapytałem ironicznie.

- No, śmiesznie było patrzeć jak się wkurza i próbuje mnie upić. - zaśmiał się ale kiedy zobaczył moją minę spoważniał. - Ale tak naprawdę nie pomyślałem o tym. Tak samo wyszło. - dodał.

- I będzie umierała cały dzień. - pokręciłem głową.

Usiadłem pomiędzy nimi i upiłem łyk z butelki. Zwykle nie gustowałem w tak małoprocentowych trunkach no ale co zrobić. Rozsadzała mnie też ciekawość o czym tak rozmawiali ale nie chciałem wyjść na aż tak zazdrosnego. Kiedy będzie okazja zapytam Rose.

- Więc kiedy ślub? - zapytał nagle Thor.

- Co? - spojrzałem na niego jak na idiotę. - Na razie za dużo się wydarzyło.

- Jesteście zaręczeni już dwa lata. U mnie to szybciej poszło. - stwierdził Rogers, który znalazł sobie zajęcie w postaci krzyżówki.

- Ustaliliśmy, że pobierzemy się kiedy skończy studia. - odparłem biorąc kolejny łyk.

- To jeszcze rok. Uważaj bo ktoś sprzątnie ci ją sprzed nosa. - stwierdził Młociarz po czym ponownie skupił się na oglądaniu telewizji.

  
Parsknąłem po jego komentarzu. Niby kto miałby mi ją zabrać? Ona mnie kocha, a poza tym kto mógłby mnie przebić. Nie ma takiej opcji. Rose jest już tylko i wyłącznie moja. Wrzuciłem z myśli to co powiedział Thor pociągając kolejny łyk musującego szampana, który okazał się całkiem niezły.
Wyjąłem z kieszeni komórkę która zaczęła wibrować od przychodzących sms-ów. Okazało się że były od Pepper. Wczoraj kiedy poszła też do mnie wypisywała.

- Znowu Pepper? - zapytał Steve próbując powstrzymać zażenowanie w głosie.

- No.

- Po co jej odpisujesz? - kapitan drążył temat.

-  A czemu nie? - zapytałem nie oczekując odpowiedzi.

- Nie rozumiem cię. Mówisz, że masz jej dosyć i w ogóle ale jednak cały czas z nią piszesz. - westchnął Steve. - Myślałem, że przeszła ci ta cała miłość do niej.

- Bo przeszła. - warknąłem. - Byliśmy ze sobą kilka lat temu i jak mam być szczery to nigdy jakoś specjalnie nie darzyłem jej uczuciem.

- Wydawaliście się szczęśliwą parą. - wtrącił się Thor, który przegryzał chipsy w misce i przysłuchiwał się naszej rozmowie.

- Bo była dobra w łóżku. - wzruszyłem ramionami. - Może trochę mi tego brakuje ale charakter ma paskudny. - wzdrygnąłem się. - Nawet nie wiecie jak irytuje mnie praca z nią kiedy specjalnie wypycha cycki w moją stronę żeby mnie rozproszyć. - Z resztą nie ważne. Wychodzę na chwilę. Zostańcie na wypadek gdyby coś stało się Rose okej?

- Do niej wychodzisz? - Rogers zmierzył mnie wzrokiem.

- Chyba oszalałeś.

Oczywiście skłamałem ale nie chciałem napędzać im niepotrzebnych myśli bo zaraz zaczęliby snuć domysły. Pepper chciała się spotkać bo ma mi coś pilnego do powiedzenia co nie jest jej zdaniem sprawą na telefon.

                            ***
  Kiedy wszedłem do swojego gabinetu w firmie, Pepper już tam była. Stała obok ściany z różnymi certyfikatami i nagrodami.

- Więc o co chodzi? - zapytałem zajmując miejsce za biurkiem, chciałem żeby to było profesjonalne spotkanie. - Coś nie tak przy pracy?

- Można tak powiedzieć. - usiadła i zalotnie położyła nogę na nogę.

- No to szybciutko. - posłałem jej uśmiech.

- Nie będę owijać w bawełnę. - powoli wstała i stanęła za moim fotelem. - Nie udawaj, że też tego nie czujesz. - nachyliła się szepcząc mi te słowa do ucha. - Strasznie mnie rozpraszasz.

- Nie za bardzo. - odchrząknąłem. - Pozwoliłem ci tu pracować bo uważasz, że śmierć twoich rodziców była z mojej winy, co oczywiście nie jest prawdą ale nie zostałem obojętny. Nic poza tym.

- Wcale nie dlatego. - zaśmiała się cicho.

- Przecież mnie tym szantażowałaś bo inaczej miałaś sprzedać projekt. Znowu.

- A może kłamałam? - ugryzła płatek mojego ucha. - Może chciałam się do ciebie tylko zbliżyć? Może ty miałeś taki sam plan i tylko zasłaniasz się wspólną pracą? - zapytała retorycznie.

- Jestem zaręczony, nie pamiętasz?

- Nie przeszkadzało ci to kiedy już dwa razy mnie pocałowałeś. - błądziła rękoma po moim torsie.

- Nie wiesz dlaczego to zrobiłem. - wyszczerzyłem się do niej sztucznie.

   Cała ta sytuacja była coraz cięższa. Widziałem do czego ona dąży ale nie byłem wstanie jej od siebie odepchnąć.

-  Oj przestań Tony. Było nam razem dobrze. - nieoczekiwanie jej dłoń zsunęła się na moje przyrodzenie przez co lekko się spiąłem ale nie chciałem dać tego po sobie poznać. -  Rose nie musi się o niczym dowiedzieć. - szepnęła.

Daj mi wszystko // Tony Stark (część druga)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz