8

823 102 8
                                    

*LIZ*

Ze snu wybudziły mnie przeraźliwe krzyki. Otwarłam oczy i spojrzałam na Roberta. Spał w najlepsze i najwyraźniej nie miał zamiaru udać się do źródła dźwięków. Wstałam i szłam w kierunku krzyków. Z czasem coraz bardziej przypominały mi one głos mojego syna. Weszłam do jego pokoju- nie myliłam się. Zapaliłam lampkę nocną, która stała przy łóżku Luke'a. Gdy żarówka zapaliła się zobaczyłam, że blondyn był cały mokry. Rzucał się, a krzyki nadal wydobywały się z jego ust. Od razu podbiegłam do niego i mocno otuliłam swoimi ramionami.

Chłopak niemal od razu obudził się czując mój dotyk.

-Luke, już dobrze- szepnęłam

Szybko oddychał, wręcz nie mógł złapać tchu. Jego policzki były mokre od łez, a t-shirt przylepił się do skóry. Błądził wzrokiem po całym pomieszczeniu jakby czegoś szukał.

-Co się stało?- spytałam przerywając ciszę

Głośno przełknął ślinę i wtulił się w moje ramię. Nie miał ochoty o tym rozmawiać, ale ja tylko chciałam mu pomóc.

Nie pamiętam kiedy ostatnio razem z Luke'iem się przytulaliśmy. Nigdy nie było między nami jakiegoś rodzaju więzi, które zwykle miały dzieci z matką. To była miła odmiana. Czuć to jak bardzo mnie potrzebował. No może nie do końca mnie, bo wątpię, że te łzy były spowodowane moją osobą, ale potrzebował kogoś kto trochę z nim posiedzi i postara się go uspokoić.

-Miałem koszmar- szepnął- czuję, że dzieje się coś bardzo złego- dodał i jeszcze bardziej ściszył głos, tak że ledwo go słyszałam

-Luke, spokojnie. Przebierz się i spróbuj zasnąć

-Nie mogę- gwałtownie się odsunął

Po chwili materac, który lekko uginał się pod ciężarem blondyna wrócił do swego pierwotnego kształtu, a chłopak stał już koło szafy i wyciągał z niej ubrania

Poderwałam się na równe nogi i podeszłam do niego.

-Co robisz?- zapytałam

Zaczął wyrzucać z szafy ubrania. Nie rozumiałam jego zachowania. Owszem miał koszmar, ale to nie usprawiedliwia go do takiego zachowania. Zostawi po sobie ogromny bałagan.

-Luke, cholera! Przestań!

Nie posłuchał mnie. Dalej wyrzucał ubrania.

Do jego sypialni wszedł Robert. Obróciłam się do niego przodem i spotkałam się ze spojrzeniem pełnym złości. Widocznie musiałam obudzić go podniesionym tonem.

-Co tutaj się dzieje?

-Idę do Ashton'a- wycedził przez zęby- czuję, że coś jest nie tak- dalej "nurkował" w szafie- gdzie jest do cholery moja czarna bluza!?

-Nigdzie nie idziesz!- krzyknął Robert i podchodził bliżej

Odwróciłam wzrok na mojego syna, który znalazł to czego szukał i właśnie to ubierał.

-Bo co mi zrobisz?- spytał spokojnie blondyn po czym wyminął naszą dwójkę i wyszedł najpierw z pokoju, a później z domu trzaskając drzwiami frontowymi.

*LUKE*

Gdy do przejścia została mi już ostatnia ulica przyspieszyłem kroku, o ile to w ogóle było możliwe. Przeczuwałem, że coś jest nie tak. Może to było spowodowane moim snem, a może wymyślam, ale jednak wolałem to sprawdzić. Zapiąłem bluzę pod samą szyję i nałożyłem kaptur, gdyż było bardzo zimno, a poza tym ciemno, a latarnie były zdecydowanie w zbyt dużych odstępach.

All I need is you... » LashtonWhere stories live. Discover now