Książki i pojedynek na wierzy /18/

Start from the beginning
                                    

ミ☆


Poniedziałek minął Irianie, Emmie i Elenie dość rutynowo. Popołudniu postanowiły spotkać się w bibliotece żeby w spokoju móc pouczyć się i porozmawiać. Siedziały szukały informacji na lekcję zielarstwa o roślinach wodnych w książce Niezwykłe rośliny wodne Winogranda. Gdy skończyły pisać już wypracowanie, poszły na krótki spacer korytarzami zamku. Na drugim piętrze natknęły się na grupkę ślizgonów i gryfonów. Przecisnęły się do środka żeby zobaczyć co się dzieje.
-Tak Blythe? Twierdzisz że wolno ci wszystkim rozkazywać? Mam głęboko gdzieś twoje uwagi-syknął wysoki jasnowłosy gryfon. 
-Słuchaj Smith, wiem że jest ci głupio ze względu na twoją porażkę w meczu, ale nie musisz się mnie czepiać. Lepiej popracuj nad grą swojej drużyny!-wyzwał go wysoki ciemnowłosy ślizgon. Emma już znała tego chłopaka, był to ten który wpadł pewnego razu na nią na holu i uczestniczył w spotkaniu klubu ślimaka. Chłopacy wyglądali jakby mieli się zaraz na siebie z wściekłością rzucić i pozabijać. 
-A więc wyzywam cię na pojedynek... Dziś na wierzy astronomicznej gdy tylko pierwszoroczniacy skończą lekcję...-powiedział Blythe i szyderczo się uśmiechnął.
-Nie ma sprawy... Tylko nie stchórz!-dogryzł mu gryfon po czym odszedł. Uczniowie rozpierzchli się po zamku i nie było już żadnego śladu po wcześniejszym zbiorowisku. 
-Chce to zobaczyć...-stwierdziła Iriana.
-Jesteś tego pewna? Wiesz jakie problemy...-zaczęła Elena.
-Ja też. Zostaniemy na wierzy po astronomii?-zapytała Emma.
-Tak. Co ty na to Elena?
-Niech wam będzie... Nigdy nie widziałam takiego pojedynku...-westchnęła z lekką dezaprobatom w głosie Elena. Reszta popołudnia i wieczoru upłynęła dziewczyną bardzo szybko. W końcu przeszedł czas na wyczekiwaną przez nie lekcję astronomii.

Po lekcji dziewczynki ukryły się na wierzy tak, by widzieć ją całą jednocześnie będąc niezauważonym

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Po lekcji dziewczynki ukryły się na wierzy tak, by widzieć ją całą jednocześnie będąc niezauważonym. Czekały przez pewien czas, zaczęły już nawet zastanawiać się czy na pewno ktoś się zjawi. Było bardzo zimno więc dziewczyny skuliły się w swojej kryjówce otulone szalikami. Nie pozostawało im nic innego jak liczyć na to że ktoś jednak przyjdzie. Kwadrans po pierwszej usłyszały powolne, ostrożne kroki na schodach. Po chwili na wierzy znajdowało się dwóch wysokich chłopaków. Rozglądnęli się po miejscu i stanęli czekając.
-Myślisz że stchórzył, Smith?-zapytał półgłosem jeden z nich.
-Nie wydaje mi się. Blythe nie jest typem osoby, która wyzwana na pojedynek by stchórzyła-odpowiedział cicho drugi. Wkrótce potem słychać było ponowne kroki na schodach. Na wierzę wszedł powolnym, jednak pewnym siebie krokiem ciemnowłosy chłopak, a za nim inny nieco niższy stąpający bardziej niepewnie. Atmosfera na wierzy była tajemnicza, jedynym źródłem światła był księżyc, częściowo zasłonięty przez chmury. 
-Witaj Blythe...-powiedział blondyn.
-Jak miło że nie stchórzyłeś, Smith-odpowiedział ślizgon po czym ukłonili się sobie i rozpoczęli pojedynek. Emma, Iriana i Elena siedziały w swojej kryjówce skulone przyglądając się kolorowym strumieniom światła co rusz wypełniających wierzę. Księżyc ukrył się za chmurami, całkowicie jakby nie chciał oglądać ów zdarzenia. Błyski zaklęć jako jedyne oświetlały wierzę. Całe to zjawisko wyglądało zarówno niesamowicie jak i niepokojąco. Pojedynek trwał w najlepsze. W pewnym momencie zaklęcie rzucone przez Blythe'a odrzuciło Smith'a na tyle mocno że prawie spadł z wierzy. Tak mocno uderzył o barierkę że skulił się z bólu. Blythe stanął nad nim i wycedził coś przez zęby, po czym wraz ze swoim towarzyszem zniknął na schodach. Przerażone dziewczyny patrzyły się na gryfona leżącego pod barierką. Jego przyjaciel pomógł mu wstać i oni także po chwili zniknęli z wierzy. 
-To było...-powiedziała półgłosem Iriana.
-Straszne-szepnęła Elena.
-To było super! Chciałabym się tak umieć pojedynkować...-westchnęła Iri.
-Ciekawe o co poszło...-zamyśliła się Emma.
-Nie mam pojęcia, może o ostatni mecz?-stwierdziła Iriana. 
-Chodźmy już może, jeżeli ktoś nas nakryje...-zaproponowała Elena i dziewczyny powoli zeszły z wierzy. Pożegnały się na rozgałęzieniu schodów. Emma i Iriana poszły znów w górę (w stronę wierzy gryffindoru) a Elena w dół (do piwnicy, gdzie znajdował się pokój wspólny hufflepuffu). Droga ciągnęła się puchonce niemiłosiernie, co chwilę stawała i sprawdzała czy przypadkiem ktoś nie idzie korytarzem. Na szczęście bezpiecznie dotarła na dół. Stanęła przed ścianą, koło której leżały jedna na drugiej kilka rzędów beczek. Podeszła do drugiej od dołu beczki i wystukała uderzając w nią palcami rytm słów: Helga Hufflepuff. Przed nią otworzył się tunel. Wślizgnęła się do środka i rozejrzała po pokoju. Na szczęście nikogo nie było, nikt nie przyłapał jej na późnym powrocie. Ruszyła na paluszkach w stronę sypialni dziewczyn gdy usłyszała za sobą cichy głos:
-Gdzie byłaś tak późną porą?
Dziewczyna obróciła się przestraszona. Zobaczyła że w drzwiach do pokoju chłopców stoi perfekt jej domu-ten sam który wręczył jej plan lekcji, drugiego dnia w Hogwarcie.
-Ja... Wróciłam z lekcji astronomii-odpowiedziała nieśmiało. Chłopak popatrzył na zegarek i stwierdził:
-Lekcja zakończyła się już dawno temu, wszyscy inni wrócili, a więc gdzie ty byłaś?
-Ja...
-Muszę zgłosić to pani Pomonie... Jeżeli jeszcze raz się to powtórzy. A teraz zmykaj, będę udawał że cię nie widziałem-powiedział z uśmiechem chłopak i odszedł. Elena odetchnęła z ulgą i poszła do swojej sypialni. Jej współlokatorki smacznie spały, więc uniknęła następnych niewygodnych pytań. Położyła się do łóżka i zasnęła. 

Pewnego razu w Hogwarcie...Where stories live. Discover now