4.

11.5K 414 16
                                    

Olivia

Po nieprzespanej prawie całej nocy, zwlokłam swoje obolałe ciało dopiero w porę obiadową. Bynajmniej tak mi się zdaję, bo obudził mnie brzdęk odkładanych talerzy na szafkę nocną. Nim zdążyłam zareagować, mężczyzna pospiesznie wyszedł, zostawiając mnie samą. Patrzyłam na jedzenie dłuższy czas, bijąc się z myślami czy je zjeść. Jednak burczenie w żołądku wzięło górę nad rozsądkiem i zjadłam wszystko z ogromnym apetytem. Po kąpieli odziałam swoje ciało w tą samą piżamę, bo nic innego nie dostałam. Jednak nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy, więc dobre i to co mam.
– Kurwa! – usłyszałam męski krzyk, dobiegający z dworzu.
Podeszłam do okna, wytykając przez nie głowę. Dostrzegłam Michaela, trzaskającego drzwiami od samochodu, widocznie musiał wyczuć mój wzrok na swoim ciele, bo z automatu skierował twarz w moją stronę i przeszył mnie lodowatym spojrzeniem. Pospiesznie wyszłam z okna, zamykając je. Ciężkie kroki świadczyły o tym, że mężczyzna znajduję się już w środku i jak się nie mylę zmierzał do tego pokoju. Wparował do środka niczym wygłodniałe zwierzę szukające ofiary. Omiótł spojrzeniem całe pomieszczenie, zatrzymując na mnie wzrok.
– Rozbieraj się! – wysyczał.
Stałam jak oszołomiona, bo do prawdy nie wiedziałam co począć.
– Rozbieraj się kurwa! – krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam.
– Nie. – odpowiedziałam.
Szybkim krokiem zmniejszył odległość jaka nas dzieliła i chwycił mnie w mocnym uścisku za szyję. Próbowałam się wyrwać, ale z każdym moim uderzeniem ręki w jego twardą jak skała klatkę, zaciskał uścisk na mojej szyi, powodując tym samym brak dopływu tlenu do moich płuc. Czułam jak oczy zachodzą mi mgłą od zbierających się łez. Próbowałam je odgonić, bo nie chciałam by widział, że mnie łamanie. Spojrzał na mnie i po chwili poluźnił swój uścisk, z które od razu się wyrwałam uciekając przez otwarte drzwi. Biegłam ile sił w nogach licząc na to, że zdołam się stąd wydostać. Po tym jak wbiegłam na ogromny hol znajdujący się na końcu schodów, straciłam cholerną orientację. Stałam na miękkich nogach zastanawiając się, w którą stronę uciekać. Wybrałam drzwi po prawej, jednak to nie był mój szczęśliwy traf, bo wpadłam prosto w ramiona mężczyzny, który dziś był u mnie z obiadem. Próbowałam się wyszarpać, ale nie miałam cholernych szans, bo był trzykrotnie większy i silniejszy ode mnie. Przerzucił mnie niczym worek ziemniaków przez plecy i wlókł moje ciało po schodach. Wymachiwałam nogami i okładałam pięściami twarde plecy mężczyzny, jednak to na nic. Po chwili znalazłam się w tym samym pokoju, z którego uciekłam. Michael stał odwrócony do mnie plecami i patrzył w stronę okna, mężczyzna postawił mnie w pokoju, po czym sam go opuścił, klucząc drzwi. Podbiegłam do Michaela i już miałam go uderzyć, jednak nim zdołałam to zrobić w locie złapał moją rękę, ściskając ją w nadgarstku.
– Ty chory pojebie! – wykrzyczałam mu prosto w twarz.
– Puszczaj mnie! – szarpałam się jak opętana.
– Milcz. – powiedział spokojnym tonem, a mnie rozjuszyło to bardziej.
– Jesteś... – nim zdążyłam dokończyć zdanie, jego usta wylądowały na moich, zamykając je w pocałunku.
Po chwili cholernego zawahania, otrząsnęłam się i odepchnęłam mężczyznę z całych sił.
Michael spojrzał na mnie rzucając w moją stronę piorunami, po czym skierował się do drzwi i wyszedł. Odetchnęłam głęboko, bo nie mogłam zrozumieć jego idiotycznego zachowania. Chociaż jego gorące, pełne usta były tak miękkie, że gdyby nie okoliczności to bym się od nich nie oderwała. Teraz jednak karciłam się za tak chore myśli. To był jakiś cholerny sadysta, od którego powinnam trzymać się z daleka, poczułam się jak masochistka, bo podobało mi się jak zawładnął moimi ustami.

Michael

Po rozmowie z tym całym Andersonem byłem rozbity. Sam nie wiedziałem czy przez to, że sprzedał własną córkę, czy może przez to, że prawdopodobnie jego córka była u mnie. W dodatku chciał żebym wystosował odpowiednie pisma do faceta, u którego się zadłużył, by umorzył dług lub podzielił go na dogodne raty. Do teraz bawi mnie jego postawa, bo sam nie wiem czy jest tak naiwny myśląc, że ludzie z mafii bawią się w cholerne raty, czy faktycznie był tak głupi. Ale czego można się spodziewać po facecie, który pożycza pieniądze na przetrwonienie w kasynie, a później bez skrupułów oddaje swoją córkę.
Nie wiem co mną kierowało, że chciałem wykorzystać tą dziewczynę, może przez to, że gdy okaże się córką Andersona to będę mieć nie mały kłopot z facetem, któremu sprzedał ją ten dziad. Mógłbym ją wypuścić, kazać uciekać. Cokolwiek, jednak tego nie zrobię i nie chcę.
Do teraz czuję smak jej ust, czułem, że jej się to podobało, poddawała mi się. Jednak gdy przeanalizowała sytuacje, od razu mnie odepchnęła. Wkurwiłem się nie na żarty, napieprzam pięściami o worek treningowy by się wyładować. Jednak cały czas mam przed oczami dziewczynę. Nie dziwię się po części, że cały ten mafiozo się wkurwił, patrząc na jej wygląd sam bym się wściekł, gdyby mi uciekła. Blond włosy sięgające połowy jej pleców, te błękitne, niewinne oczy, które są jak ocean, w którym można się zatracić bezkońca, idealne pełne, malinowe usta. I ta drobna figura, zaokrąglona w miejscach, w których powinna być. Jest jak anioł, który rozjaśnić może każdą ciemną drogę. Przez myśl przeszło mi, że może mogłaby rozjaśnić mój ciemny świat. Jednak po głębszych przemyśleniach wiem, że moja jasność odeszła razem z Emily. Uderzam po raz kolejny w worek, czując jak fale złości zalewają moje ciało. Od niepamiętnych czasów, stałem się tyranem, człowiekiem wyzutym z cholernych uczuć. Jednak zastanawiam się czy to nie jest moja prawdziwa natura, którą całe swoje życie maskowałem.
– Szef. – słyszę zbliżającego się Ethana.
– Czego? – nawet nie obdarzam go spojrzeniem, bo nie mam cholernego humoru.
– Mam małe informacje. – oznajmia.
Ile razy mogę mówić i tłumaczyć, że nienawidzę pierdolonego bawienia się w kotka i myszkę.
– Mam Ci kurwa list wysłać z prośbą o wyjawienie tych małych informacji? – syczę, zaciskając szczękę.
– Nasz informator, dał mi cynka, że prawdopodobnie znalazł tego, który to zrobił. – po tych słowach odwracam się z automatu do mężczyzny i patrzę na niego surowym wzrokiem.
– Pamiętaj, że jak kolejny raz spieszyliście sprawę to powystrzelam was! – ostrzegam.

***
Po szybkim prysznicu i przebraniu się w dogodne ciuchy, pędzę przez ulice, łamiąc wszelkie przepisy, by jak najszybciej dostać się na miejsce, które wyznaczył informator.
Po cholernej godzinie jestem na miejscu, od razu parkuję samochód dalej niż ma odegrać się cała akcja, bo nie mogę zostać zauważony.
Czekam jak ten ostatni idiota i spoglądam wściekłym wzrokiem w stronę Ethana. Jeżeli tym razem się myli, to przysięgam, że dorwę tego jego informatora i mu nogi z dupy powyrywam.
Po kolejnym kwadransie, nadal nic się nie dzieję. Ethan zauważa moje wkurwienie, które osiąga wyższy poziom i od razu wstukuje w nawigację adres jego znajomego. Ruszam z piskiem opon i w pełnym milczeniu mknę przez zatłoczone ulice. Ściskam z całych sił kierownicę, aż knykcie na dłoniach mi bieleją. Po tym jak dojechałem na miejsce, od razu ruszyłem do nory, w której znajduje się ten palant. Z impetem otworzyłem drzwi i od razu zauważyłem jak mężczyzna sra już w gacie. Wyciągam broń i kieruję ją w mgnieniu oka w łeb tego debila.
– Mnie się nie okłamuje. – mówię spokojnym głosem, mimo iż w środku rozpierdala mnie na kawałki.
– Nie kłamałem, ja na prawdę sądziłem, że tam się zjawią. – odpowiada, a ja napawam się tym, jak trzęsie się z strachu.
– No tak, sądziłeś. – stukam palcem o podbródek.
– Jednak nie byłeś pewny i zmarnowałeś mój czas i nerwy na stanie jak ostatni idiota i czekanie na ludzi, którzy za chuja się tam nie pojawili! – pękłem, czułem jak moje ciało włącza się na rządze mordu i wiedziałem, że w takim stanie jakim jestem, nic ani nikt nie jest wstanie mnie zatrzymać.
Pociągnąłem za spust, a broń wystrzeliła trafiając prosto między oczy tego złamasa. Opuściłem broń i schowałem ją do kabury.

***
Wchodząc do domu, nadal nie mogłem otrząsnąć się z mojego cholernego stanu. Szedłem ciężkim krokiem po schodach, nie zważając na wołającą mnie Madison. Nie miałem ochoty na słuchanie jej morałów, więc wolałem się ulotnić i skończyć ten pojebany dzień. I tak by było, gdybym nie usłyszał walenia w drzwi, które dobiegały z pokoju tej dziewczyny. Złość, która powoli opadała, znowu wzrosła do najwyższego poziomu. Szedłem szybkim krokiem, znajdując się z każdą sekundą coraz bliżej drzwi, w które waliła jak wariatka. Nie zważając na nic wparowałem do środka, wywarzając przy okazji te cholerne drzwi. Spojrzałem na dziewczynę, która powolnym krokiem odsuwała się do tyłu, widząc moją wściekłość wymalowaną na twarzy.
Dobrze, że się bała, bo nie zamierzałem być delikatny.

Uciekając z ciemności Tom l - | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz