3.

12.1K 480 24
                                    

Olivia

Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, a ręce zdrętwiały do takiego stopnia, że przestaję mieć w nich czucie. Nie wiem co sobie myślałam policzkując tego idiotę. Uciekłam od jednego psychopaty i sama na własne życzenie wpadłam w łapy samego diabła. Żałuję, że czasem nie potrafię od zobaczyć tego co mój umysł nie jest wstanie zmielić i że nie potrafię pohamować swojego ciętego języka. Kojarzyłam go, był znanym adwokatem, który miał własną kancelarię odnoszącą same sukcesy. Prychnęłam pod nosem, bo jaki to był chory paradoks, mężczyzna, który powinien strzec prawa, zabija ludzi łamiąc wszelkie zasady. W dodatku uwięził mnie w tej cholernej piwnicy. Drepczę nogami w miejscu, bo ledwo jestem w stanie na nich wystać.
Słyszę jak otwierają się drzwi, niepewnym wzrokiem patrzę w ich kierunku, czekając na to kogo w nich zastanę. Do pomieszczenia wchodzi nikt inny jak Michael. Patrzy na mnie lodowatym wzrokiem, a przez moje ciało od razu przechodzą zimne poty.
– Obolała? – pyta z cwaniackim uśmiechem.
Najchętniej bym napluła mu w twarz, ale jestem na przegranej pozycji, więc lepiej będzie dla mnie jak zamknę usta na kłódkę.
Kiwam twierdząco głową na znak, że jestem cholernie obolała. Mężczyzna podchodzi do mnie bliżej i szybkim ruchem zrywa mi taśmę z usta. Syknęłam, bo nie spodziewałam się takiego pieczenia.
– Bądź grzeczna. – ostrzega.
Po tym jak odwiązał sznur z moich nadgarstków, od razu opadłam na betonową posadzkę, masując swoje ręce.
– Wstawaj. – rozkazał i podniósł mnie z podłogi.
– Co mi zrobisz? – pytam, podczas gdy on kieruję mnie w stronę wyjścia.
– To zależy. – odpowiada.
– Zależy od czego? – dociekam.
– Dość tych pytań. – oznajmia.
Ciągnie mnie po schodach w górę, przechodząc przez ogromny hol. Po kolejnej dawcę schodów, znajdujemy się w dość przytulnym pokoju.
– W łazience masz czyste ciuchy. Będziesz spać tu. – pokazuje dłonią pokój.
– Ostrzegam Cię, żadnych sztuczek. – grozi mi palcem, po czym wychodzi zostawiając mnie samą.
Po usłyszeniu przekręconego klucza w drzwiach, rozglądam się niespiesznie po pokoju. Jest prosty i czuć w nim męskość. Podchodzę do okna i wyglądam zza nie, plan, który miałam jednak pójdzie na straty, bo nie sądziłam, że jest tu tak wysoko i że wokół domu chodzi pełno ochrony. Zastanawia mnie to na jaką cholerę ktoś tak bardzo chcę by pilnować jego domu. Nawet mój ojciec, ani ten stary dziad William nie mieli takiej ochrony. Zrezygnowana postanawiam w końcu wziąć prysznic, idę do jedynych drzwi, które się tu znajdują, wchodzę do środka i od razu rozpinam suknię. Puszczam wodę pod prysznicem i wchodzę pod gorący strumień wody, który od razu pali moją skórę, jednak stoję nieruchomo. Potrzebuję zmyć z siebie cały ten brud, którym naznaczył mnie starzec. Od tego okropnego dnia minęło już dość sporo czasu, a ja nadal mam wrażenie, że działo się to wczoraj. Ten dzień zmienił mnie na jeszcze gorszą osobę, tego dnia postanowiłam, że już nigdy więcej nie skrzywdzi mnie żaden mężczyzna. Cholerne niechciane łzy zaczynają płynąc po mojej twarzy, zlewając się z wodą. Stoję w bezruchu, zaciskając z całych sił powieki. W głowie mam mętlik, którego nie jestem w stanie ogarnąć. Mam wrażenie jakby życie cały czas ze mnie drwiło. Wyłączam wodę i ubieram przyszykowane ciuchy. Oddycham z ulgą gdy widzę zwykłe spodenki i koszulkę do kompletu. Kieruję się prosto na łóżko, opadając całym ciałem na nie. Wiercę się jak opętana nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji. W końcu zrezygnowana zamykam oczy i daję pochłonąć się ciemności.

Michael

Nie mogłem usnąć wiedząc, że zostawiłem ją tam związaną. Nie wiem skąd wziął się we mnie odruch człowieczeństwa, ale musiałem ją rozwiązać i zaprowadzić do normalnego pokoju. Czułem, że dużo przeszła w swoim życiu, jednak miałem to gdzieś. Nie interesuje mnie co ją spotkało, bo ja mogę być dopiero jej katem. Uwielbiam mieć władzę, którą wykorzystuję przeciwko innym. Fakt, że zależy często czyjeś życie i dalszy los od mojej osoby jest pocieszający. Teraz życie tej dziewczyny zależy ode mnie, jest zdana na moją pieprzoną łaskę, jednak by coś dostać musi sobie na to zasłużyć. Jeszcze nie wiem co z nią zrobię, może sprzedam ją do burdelu swojego przyjaciela, albo zostawię sobie by mieć kolejną panienkę do łóżka. Do tego jeszcze nie doszedłem  i nie mam zamiaru zaprzątać sobie znowu głowy jej osobą. Przekręcam się na prawy bok i zamykam ciężkie powieki, czekając na upragniony sen, w którym mogę być sobą.

***
Dzwoniący budzik doprowadza mnie do granic. Otwieram leniwie powieki i zbieram swoje zmęczone ciało do kupy by zacząć kolejny pieprzony dzień. Przez nocny maraton z tą dziewuchą jestem cholernie niewyspany, a to oznacza, że mój dzień będzie jeszcze gorszy niż zwykle. Po szybkim prysznicu ubieram standardowy dwuczęściowy garnitur, z przewieszonym przez kark luźnym krawatem, wychodzę z pokoju kierując się prosto do kuchni, z której dociera do moich nozdrzy zapach świeżej kawy.
– Witaj Michael. – uśmiecha się promiennie Madison.
– Witaj. – odpowiadam kobiecie.
Sięgam od razu po kubek z parującą kawą i przykładam go do ust, upijając spory jej łyk.
– Zjesz w domu, czy zapakować Ci śniadanie do pracy? – pyta.
– Zapakuj.
Patrzę pustym wzrokiem przez okno, zastanawiając się co począć z dziewczyną śpiącą na górze. Niemiłosiernie wkurza mnie fakt, że muszę zaprzątać sobie kimś głowę. Co prawda sam ją tu ściągnąłem, ale to nie było planowane, gdyby nie była świadkiem tego co zrobiłem z tym idiotą, teraz bym miał spokojną głowę. Dopijam kawę i odstawiam ją z hukiem na blat, po czym chwytam przyszykowane śniadanie i wychodzę, trzaskając drzwiami. Wsiadam do samochodu i z piskiem opon odjeżdżam spod posiadłości. Od razu jak cień, pojawia się czarny SUV z moimi ludźmi za mną.

***
– Panie Mathews, klient czeka. – oznajmia moja sekretarka.
Przewracam oczami, bo za cholerę nie mam dziś ochoty na przyjmowanie ludzi i słuchanie o ich problemach.
Po chwili do mojego gabinetu wchodzi Chloe z meżczyzną w podeszłym wieku.
Podnoszę się z fotela, zapinając guzik od marynarki. Obchodzę biurko i staję pewnie przed meżczyzną.
– Witam. – wyciągam dłoń do mężczyzny.
– Witam, Alexander Anderson. – mężczyzna ściska moją dłoń na przywitanie.
Ręką zapraszam go na fotel znajdujący się przy moim biurku, mężczyzna skinieniem głowy przytakuje i od razu na nim siada. Obchodzę kolejny raz biurko, odpinam guzik i siadam na przeciwko mężczyzny.
– Panie Anderson, co Pana do mnie sprowadza? – pytam mężczyznę.
– Wstyd się przyznać, ale mam niemały problem. – odrzeka.
– No gdyby go Pan nie miał to raczej byśmy teraz tu nie siedzieli. – oznajmiam oschle.
Jak ja nienawidzę gdy przychodzą tu ludzie i robią z siebie idiotów, marnując mu cenny czas. Gdybym ja był na ich miejscu, to na samo dzień dobry bym wylał kawę na ławę, a nie bawił się w pierdolonego kotka i myszkę.
– Mam swoją winiarnię, niestety od dawna nie układa się tak jakbym tego chciał. – w końcu zaczyna mówić, jednak temat nie bardzo mnie interesuje.
Bo co ja mogę na to, że ktoś nie potrafi zająć się własnym biznesem i popada w długi.
– Przepraszam, że przerwę. Jednak ja nie zajmuję się takimi sprawami, marnuje Pan mój czas. – oznajmiam.
– Nie, nie. Proszę dać mi dokończyć. – widzę błagalny wyraz na jego pomarszczonej twarzy i ulegam.
Głos w głowie podpowiada mi, że może mnie to zainteresować. Rozsiadam się wygodnie na fotelu i skinieniem głowy daje mu znać, że ma kontynuować.
– Zaciągnąłem sporo kredytów by ratować rodzinny biznes, jednak to była kropla w morzu. – przytakuję mu na znak, że rozumie i pozwalam by mówił dalej.
– Gdy znalazłem się w kryzysowej sytuacji, banki odmówiły mi już udzielenia pożyczek, z powodu braku spłaty poprzednich. Nóż miałem przyłożony do szyi i nie wiedziałem jak wybrnąć z tej sytuacji, w której się znalazłem. Wtedy mój znajomy powiedział mi o mężczyźnie, który pożycza pieniądze bez procentowo. – oho i zaczyna robić się ciekawie.
– Pożyczyłem od tego mężczyzny pieniądze, jednak zamiast spłacić długi i ratować firmę ja przegrałem wszystko w kasynie. – oznajmia.
– Ile? – pytam.
– Co ile?
– Ile pożyczył Pan od tego mężczyzny?
– Pięć milionów dolarów. – spuszcza głowę, ale ja od razy dostrzegam wstyd malujący się na jego twarzy.
– No i czego Pan oczekuje? – pytam.
– To jeszcze nie wszystko co Panu powiedziałem. – stwierdza.
– Słucham.
– Gdy przyszedł czas zapłaty, nie miałem ani centa żeby oddać pożyczone pieniądze, na początku unikałem tego mężczyzny jak ognia, jednak z samych bram piekieł by mnie ściągnął. Gdy mnie znalazł, pobił mnie dotkliwie i zarządał czegoś w zamian. – kiwnąłem głową, a mężczyzna kontynuował dalej.
– Postanowiłem oddać mu swoją córkę. – oznajmił.
Mój kamienny wyraz twarzy, pierwszy raz wyrażał jakiekolwiek emocje. Byłem w kurewskim szoku, do czego posunął się ten stary dziad. Nie mogłem zrozumieć tego, że za własne błędy, skazał swoją córkę na pewną smierć. No bo takimi pożyczkami zajmuję się pierdolona mafia, więc albo dziewczyna miała zostać jego dziwką, albo zostałaby zabita.
– I co ja mam zrobić? – zapytałem, poirytowany całą tą sytuacją.
– Bo jest taki problem, moja córka w dniu ślubu uciekła. A teraz moje życie wisi na włosku. – odrzekł.
Wytrzeszczyłem swoje oczy i o mały włos udusiłbym się własną śliną. To przecież niemożliwe, że w moim domu mogłaby znajdować się jego córka. Musiałem to sprawdzić, musiałem dowiedzieć się kogo mam pod swoim dachem.

Uciekając z ciemności Tom l - | ZAKOŃCZONA | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz