19. Elizabeth Nelson, musimy udawać parę.

818 53 13
                                    

„Gorycz jest ślepym zaułkiem. Nienawiść nikogo nie krzywdzi bardziej niż tego, kto ją żywi. Alienacja oznacza samotność."



Dean Koontz - Nieznajomi








— Co teraz? — zapytałam szeptem, kiedy dosłownie cała grupa teatralna, w tym Christine z tak smutną miną, że serce mi pękało, a także inne kółka gapiły się na nas zdumieni.

— Nie widzieliście nigdy całujących się ludzi? — zapytał z pretensją, omiatając każdego wzrokiem, po czym chwycił moją dłoń i wyszliśmy ze szkoły za rękę.

Razem.

Nie puścił mnie aż do samych drzwi samochodu Lachlana, który także patrzył na nas zdezorientowany.

— Co się odjebało? — zapytał, głupkowato się uśmiechając.

— Elizabeth Nelson, musimy udawać parę. — westchnął nagle Cameron, a ja się prawie poplułam wraz z Toddem, który obok mnie sączył Colę.

— Pogięło cię czy jak?! — zbulwersowałam się. — Nie ma mowy! Nie będę niczego udawała, przykro mi, nie mam w tym takiej wprawy jak ty. — wytknęłam mu.

— Masz inne wyjście? — odwrócił się do mnie.

— Tak, po prostu to zostawić. Jeżeli tak bardzo obchodzi cię opinia innych ludzi, trzeba było mnie na ich oczach nie całować, idioto. — warknęłam.

Lachlan gwałtownie zahamował.

— Pocałowałeś moją siostrę?! Co do chuja?! — wydarł się na chłopaka tak bardzo, że prawie sama ogłuchłam.

— Wyluzuj, przecież się z nią nie przespałem bez jej zgody. — bronił się Henderson.

— Nawet jeśli uzyskałbyś jej zgodę, miałbyś przejebane. — dotknął go palcem w klatkę piersiową i ruszył dalej z grymasem na twarzy.

— Nawet bym nie śmiał o tym pomyśleć.

— Tak? Niby czemu, skoro to nie byłby pierwszy raz.

Te słowa mnie zszokowały.

— Dosyć! — przerwał to Todd. — Było, minęło. Czasu nie cofniemy, a ludzie po to popełniają łędy, aby się na nich uczyć.

— Wiem, Todd, ale te same błędy możemy popełnić dwa—trzy razy, nie kilkanaście.

CO?!

Cameron zauważył moją zaniepokojoną minę w lusterku, więc przełknęłam głośno ślinę.

— Elizabeth...

— Nie tłumacz jej się w tym momencie, na litość boską. — poprosił Todd.




* * *




W domu atmosfera była napięta.

Rachel znowu pokłóciłam się z ojcem, Lachlan ciągle myślał o tym, co się ostatnio wydarzyło, a ja nie miałam do kogo otworzyć gęby.

Jeszcze ta sprawa z Cameronem.

Jak w ogóle mógł zasugerować mi, że zgodzę się na udawanie pary?

Co z tego, że żywiłam do niego uczucia, szczere uczucia. Nie wierzyłam w jego i nie byłam gotowa pakować się w takie bagno. Nasz związek - udawany czy nie - był z góry skazany na porażkę, która miałaby gorzki smak, a tego nie chciałam czuć, bo nawet słodycz z czasem pięknych słów chłopaka, nie zdołałaby przyćmić goryczy.

Spojrzałam na regał z moimi książkami i skierowałam wzrok na Pamiętnik. Choćbym nie wiem jak się starała, i tak wracałam myślami do Hendersona, nawet nieświadomie.

Warknęłam zirytowana tym faktem i wzięłam do rąk telefon, aby sprawdzić, czy dobrze zapamiętałam datę imprezy. Wszystko się zgadzało.

— Mogę? — do pokoju wtargnął Lachlan i jego pytanie o pozwolenie było zbędne, ale to przemilczałam.

— Co cię do mnie sprowadza, o mnichu Lachlanie? — podniosłam się z łóżka i usiadłam na nim po turecku, a następnie wlepiłam w chłopaka swoje oczy z ciekawością.

— Chciałem cię przeprosić za mój wybuch złości podczas powrotu ze szkoły. — podrapał się w kar. — Nie jesteś moją biologiczną siostrą, ale wcale mnie to nie obchodzi. Traktuję cię tak, jakbyśmy wychowywali się od początku razem i mimo tego, że Cam jest moim najlepszym kumplem, nie chciałbym, aby jakkolwiek cię skrzywdził, albo cokolwiek, rozumiesz?

Skinęłam twierdząco głową.

— Jeżeli coś by się działo z jego strony, czego sobie nie życzysz, od razu mi powiedz. Nie bój się, a wiem, że Henderson jest typem osoby, która jak coś sobie postanowi, to to zdobywa. Ostatnią rzeczą, o której śnię jest to, abyś stała się jego zdobyczą, pieprzonym trofeum w jego kolekcji, czy kwiatkiem w wianku, Lizzy, dobrze? — zmarszczył zmartwiony czoło.

— Lachlan, jeżeli Cameron mnie skrzywdzi, to tylko z mojego wyboru. — wyznałam. — Nie mogę sama także udawać, że nic do niego nie czuję, bo zaklinam się, ale ciągnie mnie do niego na ten moment, z tym, że potrafię się jeszcze opanować. Nie wiem, kiedy wpadnę głębiej, ale kiedy wpadnę... Wiedz, że wtedy wszystko będę mieć przyćmione. — wzruszyłam ramionami.

— Nie zakazuję ci zakochiwać się w nim, być może nawet go zmienisz, tego nie wiem. — pokręcił głową. — Zakazuję ci bać się mówić o rzeczach, które będą działały na twoją szkodę.

— Oj, Lachlan... — zaśmiałam się. — Tacy ludzie się nigdy nie zmieniają, ale dziękuję za wiarę i w ogóle za wszystko. — podniosłam się, aby zamknąć go w niedźwiedzim uścisku. — O czym mówiliście w samochodzie? Domyślam się, ale wolę mieć potwierdzenie.

Wykopałam w życiu kilku niezwykłych ludzi, ale niektórzy z nich byli prawdziwymi diamentami, takimi jak Lachlan.

— Cameron ma wiele stron. Miał też taką, w której zaciągał dziewczyny do łóżka, pijane, bez ich zgody. Nie chcę o tym opowiadać, czarne karty historii niech zostaną na swoim miejscu.

To kompletnie zburzyło mój pogląd na Hendersona. Wręcz obrzydziło. 

Bad LiarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz