22. Kiedy zmieni się wszystko, co znam

Depuis le début
                                    

– Czarny Kocie – wymruczałam półświadomie i dopiero nagła fala zimna uświadomiła mi, co właśnie najlepszego zrobiłam.

Gwałtownie otworzyłam oczy, wpatrując się w oszołomionego Adriena, który jednym susem znalazł się dwa metry ode mnie. Oboje głośno dyszeliśmy, jakbyśmy dopiero ukończyli maraton, a nie leżeli na łóżku, oddając się bardzo intymnemu masażowi.

W tym właśnie momencie uświadomiłam sobie, że zmieniło się wszystko, co dotychczas znałam. W najbardziej seksualnym momencie mojego nastoletniego życia współdzielonym w dodatku z moją odwieczną miłością, ja byłam w stanie myśleć podświadomie tylko i wyłącznie o Czarnym Kocie. Ta nagła świadomość uderzyła mnie niczym Christian batem Anastasię. A przecież nawet nie byłam w czerwonym pokoju!

Impulsywnie zrobiłam to, czego możnaby się spodziewać po nastolatce: nie oglądając się na nic, wzięłam nogi za pas i uciekłam z pokoju Adriena. Zbiegając po marmurowych schodach, słyszałam jego krzyk wołający moje imię i tupot nóg, gdy próbował mnie dogonić. Jednym sprawnym ruchem założyłam baleriny i wybiegłam z posiadłości Agrestów, gnając przed siebie co sił na tych chuderlawych nóżkach. Dopiero palenie w płucach sprawiło, że zatrzymałam się po tym szaleńczym biegu. Oglądając się za siebie, jakbym spodziewała się goniącego mnie blondyna, zeszłam schodami na promenadę rozciągającą się nad Sekwaną. Skierowałam się w stronę ciemnozielonej ławeczki, niemal niewidocznej w cieniu rzucanym przez most Aleksandra III. Dopiero tam, gdy upewniłam się, że żadne ciekawskie spojrzenia ludzi mnie nie dosięgną, pozwoliłam sobie na wybuch emocji, a Tikki momentalnie wyleciała z mojej torebeczki.

– Co ja znowu najlepszego nawyrabiałam?! – jęknęłam głośno, chowając głowę między kolanami. – Jak zawsze wszystko zepsułam! I nawet nie próbuj mi wmówić, że tak nie jest, Tikki!

– Nie będę – odparło stworzonko, pocierając dłonią swoją malutką, czerwoną twarzyczkę. – Nawet dla mnie to była piekielnie dziwna sytuacja. Chyba żadna poprzednia Biedronka mnie aż tak nie zaskoczyła, jak ty dzisiaj, Marinette.

Jęknęłam jeszcze głośniej, pragnąc się zapaść pod ziemię i nigdy już spod niej nie wychodzić. Jak ja miałam teraz spojrzeć Adrienowi prosto w twarz? A Czarnemu Kotu? A samej sobie?!

Dlaczego moje życie musiało się tak cholernie pokomplikować?!

– Z dwojga złego, dobrze, że się tak skończyło, a nie inaczej – oświadczyła nagle Tikki, zabawnie poruszając w górę maleńkimi, niemal niewidocznymi brwiami.

– Co masz na myśli?

– Och, nie udawaj, że sama o tym nie pomyślałaś! – rzuciła Tikki i roześmiała się piskliwie, a ja spłonęłam rumieńcem. Toż to ta mała cholera się perfidnie ze mnie nabijała!

Zanim jednak zdążyłam się odgryźć i zagrozić wprowadzeniem embargo na makaroniki, powietrze przeszył szaleńczy, kobiecy śmiech, który brzmiał, jakby stado piekielnych ogarów uciekło z najgłębszych czeluści i zaczęło przeciągle ujadać.

Rzuciłam kwami porozumiewawcze spojrzenie.

– Tikki, kropkuj! – zawołałam, a już po sekundzie magia miraculum otoczyła mnie, sprawiając, że zamiast zwykłej nastolatki, teraz znajdowała się prawdziwa superbohaterka.

Zahaczyłam linką o najbliższy dach i z szerokim uśmiechem na ustach poszybowałam w powietrze. Z październikowym wiatrem rozwiewającym moje ciemne włosy obserwowałam miasto w poszukiwaniu złoczyńcy, co zwykle nie bywało zbyt trudne. Wystarczało iść po krzykach przerażonych ludzi.

Dostrzegając zamieszanie po drugiej stronie Sekwany zaraz obok Katedry Notre Dame, momentalnie tam pognałam z dziką wręcz satysfakcją. Atak akumy chociaż mógł odciągnąć mnie na chwilę od problemów drugiego, zwyczajnego życia.

Miraculum: Stay with meOù les histoires vivent. Découvrez maintenant