Rozdział 5

9.9K 277 82
                                    

Obszerna notka pod rozdziałem :)

Budzę się kiedy już słońce wysoko świeci na niebie. Odkrywam się z kołdry, gdyż w pokoju jest naprawdę ciepło, aż za ciepło. Przecieram oczy dłońmi i siadam na łóżku, nienawidzę spać w sukience, cała mi się poprzekręcała. Wstaje na nogi i doprowadzam ją do porządku.

Rozglądam się wokół siebie, od razu do mojej głowy powracają wspomnienia w wczorajszego wieczoru. Bałaganu na podłodze po wczorajszym nie ma już ani śladu. Gdy patrzę i myślę o tym wszystkim nic nie czuje. Żadnego bólu, ukłucia w klatce piersiowej, ani jednej łzy. Nic, kompletnie nic. Jestem kompletnie wypruta z emocji po minionych wydarzeniach. O niczym innym nie myślę jak tylko wrócić na Florydę, zapomnieć o tym wszystkim. Spoglądam na zegar 10:38. Z moje brzucha wydobywają się dźwięki świadczące o tym, że mój żołądek domaga się posiłku. Podchodzę na boska do drzwi i ze wstrzymanym oddechem zaciskam dłoń na klamce z myślą, że są otwarte. Ciągnę je do siebie. Wypuszczam oddech kiedy drzwi są otwarte. Wychodzę przed próg i zamykam za sobą drzwi. W willi panuje grobowa cisza, rozglądam się na boki, wszystkie drzwi od pokoi są pozamykane, podchodzę do barierki i wychylam się przez nią. Na dole również panuje cisza oraz nikt się nie kręci. Schodzę po schodach i wędruje do kuchni. Od mojego ostatniego tu pobytu nic się nie zmieniło. Wszystko jest tak jak było rok temu. Kieruję się do kuchni. Kiedy już w niej jestem zastaje Williama siedzącego przy stole z laptopem, kawą oraz papierami. Mężczyzna odciąga wzrok od ekranu i spogląda na mnie, a ja patrzę się na niego wzrokiem niewyrażających żadnych emocji. Wyciągam sok z lodówki i kładę go na marmurowy blat, a obok stawiam szklankę i nalewam ciecz. Upijam spory łyk orzeźwiającego, cały czas przyglądając się Williamowi.

- Chcę wrócić do domu – mówię spokojnym, ale stanowczym tonem. Will przestaje pisać na klawiaturze.

- Nie ma takiej opcji, nie mogę cię po raz kolejny stracić– wzdycha, a ja na jego słowa parskam gromkim śmiechem.

- Już straciłeś w momencie, kiedy zobaczyłam jak posuwasz Marogt – biorę kolejny łyk napoju.

- I nie zamierzam po raz kolejny cię stracić, skarbie.

- Jesteś nienormalny! – odstawiam pustą szklankę do zmywarki. – Masz mi natychmiast zorganizować powrót na Florydę! - William wstał i podszedł do mnie, nasze twarzy dzieliła niewielka odległość.

- Nie tym tonem, kochanie. Nie mogę pozwolić na to, że wrócisz na Florydę, a tym bardziej do tego chuja – kładę płasko dłonie na jego klatce piersiowej odpycham go, a William tylko lekko drgnął.

Co za ogr....

- Nie masz prawa go tak nazywać – warczę na niego. William zaciska szczękę i gwałtownie łapie mnie za ramiona, wbijając palce w moją skórę. Jedyne uczucie w jego oczach, które się okazuje to tylko złość.

- Owszem mam prawo, bo ten chuj nie miał prawa cię dotknąć, a tym bardziej nie miał prawa się z tobą pieprzyć jeżeli wrócisz na Florydę, przysięgam, że osobiście wpakuje mu kulkę w łeb, zrozumiałaś!? – podniósł gwałtownie głos, na co się lekko przestraszyłam.

- Nie masz prawa mi grozić, nie masz prawa mnie dotknąć ani zabić Dana!– z trudem wyswobadzam się w jego szponów.

- Mam wszelkie prawo do ciebie, a teraz.... – odchodzi ode mnie i widzę jak wchodzi do swojego gabinetu, po chwili wraca do mnie, a w ręce trzyma moją torebkę wyjmuje z niej telefon i podaje mi go – Zadzwonisz do niego i powiesz mu, że wyjechałaś i nie wiesz kiedy wrócisz, do swojej gównianej przyjaciółeczki też zadzwonisz. – Stoi przede mną i patrzy na mnie twardo twarz ma jak z kamienia nie wyrażającą żadnych emocji.

- Nienawidzę cię, tak bardzo cię nienawidzę! Było już dobrze! Ułożyłam sobie życie na nowo po twoje zdradzie! I wiesz co? Bardzo żałuje że zrezygnowałam z tych trzech miesięcy! Gdyby się tego trzymała i odeszła po tych trzech jebanych miesiącach i nie musiałabym przez to przechodzić co przechodzę teraz! – moja klata piersiowa w szybkim tempie unosi się i opada – Jesteś największym błędem mojego życia! – wykrzykuje mu to prosto w twarz, William już nie wytrzymuje moich słów. Jego męska dłoń z plaskiem ląduje z plaskiem na moim policzku. Moja głowa pod wpływem jego siły uderzenia samoistnie odwraca się w prawą stronę. Czuję nieprzyjemne pieczenie na wrażliwy policzku. Przykładam do niego moją dłoń, które jest lekko chłodna. Podnoszę wzrok na niego. W jego oczach jest tylko złość. Nie poznaje go. To już nie jest ten sam William. To już nie jest mój William, którego kocham.

POV WILLIAM

Kurwa! Kurwa! Kurwa! Uderzam pięścią w balat, po tym jak Nina pobiegła na górę z czerwonym policzkiem. Przeczesuje włosy palcami ciągnąc za końcówki. To nie tak miało wyglądać. Jak ja mogłem podnieść rękę na moją słodką Ninę? Jak ja mogłem sprawić jej jeszcze więcej bólu ? Historia lubi zataczać koła. Znów ją uśpiłem i znów bez jej zgody przywiozłem ją do Los Angeles. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić tego co przechodziła, po tym jak zobaczyła mnie z Margot. Nadal nie mogę dojść do siebie, po tym co mi wykrzyczała mi prosto w moją twarz.

Pieprzył mnie lepiej od ciebie

I z przyjemnością bym to powtórzyła, nawet na twoich oczach, Dan z pewnością pokazałby jak prawidłowa zadowolić kobietę!

Nienawidzę cię!

Jesteś największym błędem mojego życia !

Jej słowa wbiły mi się jak nóż w serce. Nalewam sobie bursztynowego trunku do szklanki i dodaj kostki lodu. Idę do swojego gabinetu, gdzie jest mi najłatwiej pozbierać myśli i mogę uspokoić. Trzaskam drzwiami. Rozsiadam się wygonie na fotelu. W moim życiu za dużo się ostatnio wydarzyło. Jest tyle spraw na które muszę porozmawiać z Niną, ale nie sądzę, aby ona po tym wszystkim chciała ze mną rozmawiać. Ale szczera rozmowa jest tutaj niezbędna, jeżeli chcę, aby moja kochana do mnie wrócił, natomiast tym zajmę się jutro.

Dziś mam jeszcze jedno do zrobienia, między innymi zmusić Ninę, aby zadzwonił do tego pieprzonego Dana i do tej Lucy, o ile dobrze pamiętam i powiedziała, że znika na nie wiadomo na jak długo pod byle jakim pretekstem. Wole, żeby zadzwoniła i sama im to powiedziała, niż żebym ja musiał napisać do nich wiadomość i wysłać, to na pewno dla nich nie wyda się wiarygodne i zaczną coś podejrzewać, a do tego dopuścić oczywiście nie mogę.

C.D.N

Rozdział niesprawdzony, więc proszę mi wybaczyć błędy.  Wracając do notki z poprzedniego rozdziału, gdzie pisałam o snapchacie. Takowy właśnie powstał moja nazwa to : wineandmewattp

Jak już Was trochę tam będzie, to dodam tellonym, gdzie będziecie mogli zadawać pytania, a ja będę odpowiadała głosowo, lecz zanim do tego dojdziemy to tam chciałabym wyjaśnić kilka drobnych kwestii dotyczące mnie. Wybaczcie mi proszę, że tak Wam piszę o tym snapie, ale ja już ( szczerze) dostaje pierdolca. Mam teraz zadań domowych więcej niż przez tydzień w szkole. To jest tragedia i sądzę, że u Was ( ci którzy chodzą do szkoły również tak jest). Widziałam też kilka komentarzy odnośnie maratonu, myślę, że jestem takowy w stanie zrobić, ale nie powiem Wam kiedy, przez ten natłok obowiązków. Prośba do Was kochani. ZOSTAŃCIE W DOMU, JEŻELI NIGDZIE NIE MUSICIE WYJŚĆ, EWENTUALNIE NA SPACER Z PSEM, TAK JAK ROBIĘ TO JA. MYJCIE BARDZO DOKŁADNIE DŁONIE I ODKAŻAJCIE JE JEŻELI MACIE CZYM. DBAJCIE I NIE NARAŻAJCIE SIEBIE ORAZ INNYCH NA TO ŚWIŃSTWO!

                                                              #ZOSTANWDOMU

MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz