Rozdział 7 część 2

11.2K 297 109
                                    

Praca domowa : Uprzejmie proszę przeczytać notkę pod rozdziałem. Dziękuję. 👩‍🏫

- Mojego ojca. Zabiłem swojego ojca dla niej, bo po prostu tego chciała.

Chyba przestałam oddychać....

Na skutek mocy tych słów szklanka, którą do tej pory trzymałam ląduje na podłogę i rozkrusza się na dwie części. Moje ciało staje się wiotkie, a nogi uginają się w kolanach. Patrzę na Williama, który chowa twarz w dłoniach, tym samym chowając przede mną wstyd. W pokoju panuje bezwzględna cisza, słychać jest tylko poruszające się wskazówki zegara, które pomagają mi uświadomić, że czas się wcale nie zatrzymał, tylko wciąż nie ubłagalnie płynie beztrosko dalej. Will wyłania twarz ze swoich dłoni i patrzy się na mnie. Ma przekrwione oczy od płakania, a łzy ciekną mu przez nagie policzki, a następnie znikają za kilkudniowym zarostem. W moich oczach stają łzy. Nie wiem czy to z tego powodu, że William na żądanie Margot zabił swojego ojca, tak po prostu bez żadnego powodu, czy to, że William jest teraz całkowicie bezradny i wygląda tak bezbronnie. Zbliżam się do niego i klękam przed jego lekko rozchylonymi kolanami. Obejmuje dwiema dłońmi jego policzki, mężczyzna podnosi wzrok na mnie.

- Will...Ja... - odchylam głowę do góry, by móc znaleźć jakiekolwiek słowa. Po chwili znów patrzę w jego oczy – Twoja mama o tym wie?

- Nie, powiedziałem, że będąc razem na misji zastrzelili go. Mama w to uwierzyła, bo ojciec był szefem mafii i wiedziała, że w każdej chwili może trafić się wróg, którego nie da się pokonać i zabierze nam najważniejszą i najcenniejszą dla nas osobę. Mama bardzo to przeżyła, pomimo tego nie mogła uwierzyć, że to się naprawdę stało, a ja? A ja nie mogłem sobie dać z tym rady, zerwałem kontakt z Margot choć nie było łatwo. Przez dłuższy czas nie mogłem sobie spojrzeć w oczy, a tym bardziej mojej mamie – jego głos się załamał.

- William, dlaczego mi tego nie powiedziałeś? – mówię szeptem głęboko patrząc mu w oczy.

- Nie chciałem żebyś mnie znienawidziła.

- Więc po prostu wolałeś mnie zdradzić?! – moja łza spływa po policzku.

- Nie! Oczywiście, że nie! – dłońmi obejmuje moją twarz. – Nigdy bym cię nie zdradził, ale... Nie mogłem dopuścić do tego, żebyś się dowiedziała, bałem się, że odejdziesz.

-Wiedziałeś, że będę cię szukać?

- Tak, Margot też. Kiedy usłyszała hałas szpilek od razu wiedziała, że to ty. Kazała mi udawać, że jest mi cholernie dobrze. – Boże. Zatykam usta dłonią z przerażenia tym co słyszę i tym co mogę zaraz usłyszeć.

- Wiedziałeś... Wiedziałeś, że tam jestem i się na was patrzę? – to niemożliwie. Nie mogę w to uwierzyć.

- Tak – odpowiada słabym głosem, łzy płyną mu po policzkach. – Proszę, wybacz mi proszę.... – biorę głęboki oddech. Patrzę się w jego oczy, nie mogę znieść tego widoku. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić przez co on przechodził. Jego twarz nadal jest pomiędzy moimi dłońmi. Moje serce wali jak oszalałe.

Kurwa! Nie wierzę, że to zrobię!

Z impetem moje usta lądują na jego. Cała siła jaką posiada moje ciało ląduje na jego ustach. To nie jest zwykły pocałunek. To pocałunek tęsknoty, pragnienia i wybaczenia. Czuje jak William jest zdezorientowany moim ruchem, lecz po chwili łapie mój kark z tyłu i przyciąga mnie bliżej wpychając swój język, a ja swoje dłonie kładę mu na kolanach. William podciąga mnie do góry, oboje wstajemy nadal się całując. Mocno. Łapczywie. Zachłannie. Powolnym krokiem kierujemy się ku górze do naszej sypialni. Kiedy już jesteśmy, wszystko dzieje się bardzo szybko. Jego dłonie zdejmują moje ubranie, a ja drżącymi dłońmi rozpinam małe guziczki błękitnej koszuli. Jestem rozpalona, jak nigdy, nawet nie byłam tak bardzo rozpalona podczas ostatniego seksu z Danem. Zdejmuje koszulę z jego barków i odrywam się na chwilę od niego. Will stoi nieruchomo, jego klatka głęboko się unosi. Patrzę w jego oczy, gdzie łzy zostały zastąpione przez pożądanie i pragnienie. Spoglądam w dół wprost na jego umięśniony tors. Oblizuje ust i dotykam nimi jego obojczyków lekko unosząc się przy tym na palcach, by móc dosięgnąć. William stoi bacznie, a ręce spuszczone ma po bokach tułowia. Mokrymi pocałunkami schodzę dalej. Całuje klatkę piersiową, a William wplątuje rękę we włosy z tyłu. Robię to powoli, delektując się umięśnionym ciałem mężczyzny. Zadzieram oczy ku górze, Will łapie moją twarz po bokach i unosi mnie do góry. Zanów się całujemy. Mocno. Łapczywie. Zachłannie. Jego dłonie zjeżdżają na mój tyłek i mocno go ściska, na co syczę z przyjemności. William kładzie nas na łóżko i wchodzi pomiędzy nogi. Całuje moją szyje, gdzie ja pragnąc więcej jego diabelskiego dotyku odchylam bardziej głowę. Czuje na udzie jego twarde przyrodzenie, co mniej jeszcze bardziej podnieca. Szybkim ruchem zdziera ze mnie stanik i całuje moje stwardniały sutki i okrąża językiem brodawkę, wyginam plecy w ostry łuk. Mój oddech jest płytki i szybki, nie zniosę już dłużej gry wstępnej.

MIŁOŚĆ MAFIOSAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz